XIII. Cały czas miałem przeczucie, że coś jest nie tak.

1.3K 107 24
                                    

Trzy dni z Casem budzącym się momentami i Samem nie budzącym się wcale. Zawsze marzyłem o takiej perspektywie. Jak nas tak żółtooki znajdzie, to już w ogóle będzie nadmiar szczęścia. Najpóźniej dzisiaj wieczorem musimy wsiąść do samolotu, abym zdążył spotkać tamtego pajaca ze snu. Chyba nie jest tak wszechmogący skoro nie przewidział faktu, że mogę po prostu nie zdążyć, jeżeli tych dwóch nie wydobrzeje choć odrobinę. Zmieniłem opatrunki Samowi i powoli podałem mu wody. Udało mi się go napoić bez spowodowania jego uduszenia, jestem zarąbisty. Usiadłem przy stole i zacząłem czyścić pistolet. Robiłem to nadzwyczaj skrupulatnie. Byłem w połowie gdy obudził się Cas.

- Jak się czujesz?- zapytałem, a on wstał i usiadł obok.

- Już dobrze. Mogę nas przenieść.

- Nie. Po ostatnim takim manewrze spałeś 3 dni. Polecimy samolotem- przełknąłem ciężko ślinę na własne słowa. To będzie długi lot.

- Sam nie jest w stanie nigdzie polecieć, musimy..

- Co? Musimy Cię wykończyć? Cas, widzę że jest cholernie źle. Dlaczego robisz ze mnie idiotę i mi nic nie mówisz? Myślisz, że nie wiem że to przeze mnie masz kłopoty?

- Skąd o tym wiesz?!- mam Cię. Teraz nawet Ci nie muszę mówić, że śnie o jakimś nawiedzonym facecie. Ha!

- Nie trudno się domyślić. Najwyraźniej nie jestem aż tak głupi jak wyglądam- udałem nieco urażony ton.

- To.. Ale.. Nie..- zawiesił się na dłuższą chwilę- to nie twoja wina i nie jesteś głupi.

- No to skoro nie uważasz mnie za głupka to powiedz mi co się dzieje- na moje słowa Cas zesztywniał. Bił się z myślami ale w końcu chyba zdecydował się na przybliżenie mi tematu bo odchrząknął i spojrzał mi w oczy.

- Pamiętasz j....- jego wypowiedź przerwał głośny jęk Sama. Nie to, że nie cieszę się że się budzi ale mógł sobie inny moment wybrać. Nie ma to jak mieć w życiu szczęście. Podeszliśmy do jego łóżka. Położyłem mu rękę na ramieniu, żeby wiedział, że już nie jest przykuty do ściany.

- Zostaw mnie! Nic dla Ciebie nie zrobię, możesz mnie zabić!- gwałtownie odtrącił moją rękę i zerwał się z łóżka.

-Może innym razem, Sammy- odpowiedziałem z uśmiechem, a on nadal był bardzo zdezorientowany.

- Przestań! Wiem, że to kolejna sztuczka. To nie zmieni mojej decyzji! Wynoś się z mojej głowy!- poczułem przeszywające mnie przerażenie. Co ten skurwysyn musiał mu robić?! Nie odróżnia rzeczywistości od wizji? Zerknąłem na Casa. Nasze spojrzenia się skrzyżowały ale oboje byliśmy w kropce.

- Sammy, to ja. Naprawdę. To żadna wizja, odbiliśmy Cię- Chciałem się zbliżyć do niego ale gwałtownie odskoczył. Lekko się zatoczył i upadł na ziemię- widzisz? Jesteś nadal słaby. Leżałeś kilka dni. Czy w wizji kręciłoby Ci się tak w głowie? Albo byłbyś tak kurwesko głodny?- byłem pewien, że umierał z głodu, w końcu nie jadł kilka dni. Nadal był cholernie skołowany, ale spojrzał na mnie już nieco łagodniej. Zobaczyłem w jego oczach łzy.

- Naprawdę mnie szukałeś?

- Oczywiście, że tak.

- Kiedy mam urodziny?

- Drugiego maja

-Ile miałem punktów na egzaminie gimnazjalnym?

- Kurwa Sam, nawet nie pamiętam ile ja miałem!- wtedy się totalnie rozkleił. Nie mogłem zrobić nic innego jak podejść i go przytulić. Uczepił się tak mocno mojego ramienia, że aż przygryzłem wargę, żeby nie krzyknąć. Klepałem go po plecach i czekałem aż się uspokoi. Castiel się nam przyglądał i od czasu do czasu przekręcał głowę w prawo, jakby nie rozumiał tej sceny. Wyglądał jak piesek co nie ogarnia komendy swojego właściciela. Sam się nieco opanował i odsunął ode mnie.

Wbrew Wszystkiemu ~ DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz