III. Wolałbym go przytulić niż celować w jego mózg.

Zacznij od początku
                                    

- Nie zamiast. Ja tylko podziwiam krajobraz i to momentami. A tobie jak idzie?- powiedziałem ledwo powstrzymując śmiech na widok jego miny.

-Podmienili Cię w szpitalu. To niemożliwe żebyśmy mieli jakkolwiek podobne geny- Powiedział, z zniesmaczoną miną, a ja już dłużej nie mogłem i parsknąłem śmiechem. -Bawi Cię to, że gówno mamy i nie wiem czy tatę znajdziemy?

- Wow, Helgo. Zluzuj warkocze. Znajdziemy go. Z gorszymi rzeczami dawaliśmy sobie radę- wierzyłem w to. Musi być dobrze. Będzie. Sam pokiwał głową nieco smutniej i z rezygnacją. Nie mogłem patrzeć jak wątpi, to aż bolało. Poddać się to najgłupsze co można zrobić, w każdym wypadku. Było mi szkoda mojego brata. Niby taki wielki a nadal jest jak bezbronny 13-latek. Poklepałem go pokrzepiająco po plecach i sięgnąłem po puszkę coli wracając do pracy.

******

Nie znaleźliśmy nic. Nic a nic. Jest tak źle, że mam ochotę zabić ojca za dostarczanie nam takich atrakcji. Przetarłem zaspane oczy i szybko się rozbudziłem widząc spakowane rzeczy mojego brata.

- Co jest? -powiedziałem zszokowany.

- Wracam do akademika. Jutro mam ten egzamin. Mówiłem Ci. Taka była umowa- czyli gówno mamy, a ten mały parch zostawia mnie z tym szambem samego bo ma jakieś kurestwo zaliczyć? Czy dla niego bardziej liczył się college niż własny ojciec? Miałem ochotę go zabić, na to samo by wyszło i tak zostaje z tym wszystkim na głowie więc wyżyłbym się przynajmniej. Widząc moją minę brat odchrząknął i powiedział.

-To już ostatni egzamin. Jeżeli go zaliczę to wrócę i Ci pomogę jeżeli będziesz chciał- nie odezwałem się do niego. Jedynie patrzyłem z pogardą.- odwieziesz mnie czy mam sobie radzić?

- Sam się odwieź cipo - burknąłem, a on wyszedł z torbami zmierzając na dworzec. Westchnąłem i chciałem już iść po tego osła, kiedy komputer wydał z siebie dźwięk oznaczający, że dostałem jakąś wiadomość na maila. Otworzyłem ją.

Od: Nieważne

Do: Ciebie

To chyba jakiś żart. W wiadomości znalazłem jedynie współrzędne. Przepisałem je na kartkę po czym wklepałem w Google. Sam właśnie wsiadł w pociąg. Cholera. Trudno, pojadę sam. Wskoczyłem do lmpali i ruszyłem z piskiem opon. Gdy dojechałem na miejsce niczego specjalnego nie zastałem. Westchnąłem i usiadłem w krzakach obserwując każdy podejrzany szczegół. Po godzinie chciałem zrezygnować ale usłyszałem czyjeś kroki. Castiel. Wysunąłem pistolet zza paska i wychodząc z ukrycia uzbroiłem go celując w jego głowę. Wydawał się nieco zaskoczony moją obecnością.

-Dean, co ty tu..

-Zamknij się!- warknąłem przerywając jego wypowiedź. Pobladł. Udawał takiego kurwesko niewinnego. Doprowadzało mnie to do szału bo wolałbym go przytulić niż celować w jego mózg. Whoa! Przytulić?! Potrząsnąłem głową żeby się lepiej skupić.

-Teraz ja mówię, a ty odpowiadasz na pytania- sztywno skinął głową ale nic nie powiedział.- właśnie tak. Siadaj.- wskazałem pistoletem na ziemię.- zaczniemy od czegoś łatwego. Lepiej nie kręć bo mnie to wkurza, a uwierz skarbie, nie chcesz mnie zobaczyć wkurzonego. Skąd się tu wziąłeś?

-Przyszedłem-Castiel odrzekł niepewnie, a ja poczułem przypływającą falę złości.

-Nie rób ze mnie idioty! Po co tu przyszedłeś?!-ten kretyn wyglądał jakby nie rozumiał powodu mojego wzburzenia. Jakby przed chwilą nie próbował mnie zbyć swoim sarkazmem niskiego polotu.

- Prawdę mówiąc to nie wiem. Dostałem wiadomość..- okay, albo on mi wysłał tego maila, a teraz próbuje być cwany albo coś tu jest naprawdę pojebane.

-Dobra, w takim razie skąd wiedziałeś o moim ojcu?-spuścił wzrok. Mam go.

-Interesuje się każdą aktywnością Azazela. To potężny demon. Śledzę jego ruchy więc wiem, że wasz ojciec się z nim widział tuż przed swoim zniknięciem- Dobra, chwila dla mnie. Po pierwsze: nie doceniłem go jako Łowcy. Znał imię Żółtookiego, a zdobycie takiej informacji wymagało sporych umiejętności. Po drugie: nadal coś tu nie gra.

-Skąd wiesz, że to nasz ojciec?

-To już akurat nie powinno Cię dziwić. Winchesterowie. Wasza trójka zgładziła więcej paskudztwa niż którykolwiek łowca w historii. Jesteście sławni, każdy kto siedzi w tym dłużej wie kim jesteście- jego zeznania nie były bardzo przekonujące ale instynkt kazał mu zaufać. Nie potrafiłem sobie wyobrazić aby ktoś taki jak on mógł chcieć mi zaszkodzić. Rozbroiłem pistolet. Mam nadzieję ,że nie będę tego żałować.

-Dobra, wstawaj. Mój brat ma chwilowy urlop od tej sprawy, a mi by się przydał partner do polowania na czas jego nieobecności. Jesteś zainteresowany?- oczy Castiela pojaśniały, a on energicznie przytaknął. Nie zadawał zbędnych pytań. Już go lubię. Wsiedliśmy do mojej dzieciny i ruszyliśmy w stronę motelu.

********

Łapcie piosenkę do rozdziału :)


Wbrew Wszystkiemu ~ DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz