Rozdział czternasty: FIOLET

163 12 4
                                    

- Wybacz, musiałem jeszcze coś załatwić- Riker wpadł do swojego pokoju.

- Czekam już od godziny- wyraźnie naburmuszony odwróciłem głowę.

- No daj spokój, co chciałeś mi powiedzieć- zaciekawiony usiadł przy biurku.

- Eeee, już nie pamiętam, pewnie nic ważnego- starałem się zmylić go z tropu. W głowie miałem tylko widok zdjęcia Sweet Pie, które Riker ukrywał w książce. Kłębiły się pytania, po co ma to zdjęcie, skąd i dlaczego właściwie zaciągnął mnie tamtej nocy do tamtego klubu. Jedno było pewne, nie mogłem mu już ufać.

- Byłeś dość przejęty- Riker zmrużył oczy, oboje wiedzieliśmy, że mi nie wierzy, ale mimo wszystko przestał drążyć temat. 

- Chodźmy na dół, mama nas wołała- Riker otworzył drzwi, wychodząc pierwszy.


Spojrzałem na czerwoną książkę raz jeszcze, zacząłem sprzątać stół w mojej głowie, czas się trochę pobawić, na poważnie zacząć układać te puzzle, nie ważne ile mają kawałków, już niedługo zawiśnie z nich obraz. Muszę przybić gwoździa do ściany.


Katie często do nas wpadała, fakt, że mieszkała z Rydel, wcale mi nie odpowiadał. Znowu byłem samolubny, ale nie mogłem na nią patrzeć. Nigdy nie zaakceptuje jej jako mojej siostry. Moje uczucia i pożądanie nie pozwoliłyby na to.


- Mark wciąż się nie obudził?- szatynka zwróciła się do Rikera.

- Niestety nie, ale jego stan jest stabilny- blondyn uśmiechnął się lekko.

- To niewiarygodne, że dowiedziałam się, kto jest moim ojcem i nie mogę z nim porozmawiać- Katie szeptała mi do ucha, a z każdym jej słowem przechodził mnie dreszcz. 

- Nic nie tracisz- poklepałem ją po ramieniu, próbując odejść.

- Ross, co się z tobą dzieje?- dziewczyna zwróciła się do mnie, gdy już zostaliśmy sami.

- Nic, a co ma się dziać?- uśmiechnąłem się sztucznie.

- Unikasz mnie- Katie była wyraźnie zdziwiona.

- Dziwisz się? Katie, za każdym razem jak cię widzę, mam ochotę zedrzeć z ciebie ubrania, przycisnąć cię do ściany i nie dać zapomnieć ci mojego imienia. A teraz proszę, jesteś mądrą dziewczynką, zejdź mi z oczu.


Moje oczy płonęły, lustrując odchodzącą dziewczynę. Wiedziałem, że czuje się podobnie, jej ciało mówiło to za nią. Wiedziałem też, jak silna jest jej potrzeba przynależności do rodziny, skoro daje się oprzeć pierwotnym instynktom. Gdyby tylko wiedziała, że rodzina to bujda, dla której nie warto się poświęcać. Nie będę tym wysokim ubłoconym typem, który powie jej, że Mikołaj nie istnieje.Lubiłem jej zadziorną twarz, jej dosadne uwagi, jej bezczelność i upór. Ostatnio porzuciła to wszystko, zostawiając dziewiczą maskę potrzebującą akceptacji i zrozumienia. Stała się zupełnie niewinna, co w połączeniu kręciło mnie jeszcze bardziej.


Starałem się jak najwięcej czasu spędzać z Rikerem, wiedziałem, że coś ukrywa, musiałem dowiedzieć się co. Przeglądałem jego telefon, maile, niestety nic w nich nie było. On sam już nie wyjeżdżał, starał się być przy matce.

- Skupcie się, jutro mamy koncert- powoli zaczynała się nasza trasa koncertowa, lekka rozgrzewka po Ameryce, później Europa, Azja i Australia. Rocky krążył wokół sprzętów, starając się przywołać nas do porządku.

COLOURFUL LETTERSWhere stories live. Discover now