Rozdział dwunasty: CIEMNA ZIELEŃ

140 14 2
                                    

-Jestem twoją siostrą Ross- otworzyła usta z niedowierzaniem.

-Może nie chodzi o ciebie- okłamywałem sam siebie.

-Teraz już wiem dlaczego Bruce nam darował, dlaczego żyjemy- obróciła się do mnie tyłem, mógłbym przysiąc, że słyszę jak jej łzy spadają na podłogę, wystukując najbardziej smutną melodię jaką w życiu słyszałem.

Wyszliśmy z gabinetu. W ciszy przemierzaliśmy korytarz klubu. Widziałem, że Katie odpłynęła do swojego świata.

Wszystkie moje emocje zebrały się na wielkiej naradzie. Każda po kolei próbuje dorwać się do głosu, czasami przerywając sobie, czasami przekrzykując. Niektóre były tyle kulturalne, że czekały na swoją kolej.- dziewczyna którą kocham, której pragnę jest moją siostrą- próbowałem uświadomić sobie tę wiadomość i wpisać ją w swój życiorys, ale kreda ciągle się łamała, a tablica protestowała, jakby nie chciała przyjąć tych słów na swojej płaszczyźnie.

-Musimy wziąć płytę z nagraniem z monitoringu, niech Bruce nie wie, że znamy już prawdę- z zadumy wyrwała mnie Katie.

-Właśnie czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałem!- krzyknąłem.

-O czym?- zmarszczyła czoło.-O płycie z nagraniem z tamtej nocy, każdy pamięta coś jak przez mgłę, a na płycie musi być nagrana cała noc- podniecała mnie myśl ruszenia do przodu.

-Masz ją?- Dziewczyna nerwowo stąpała z nogi na nogę rozglądając się czy ktoś czasem nie idzie pokrzyżować im planów.

-BINGO!- krzyknąłem głośniej niż miałem zamiar.-Mam nadzieje, że dowiemy się czegoś więcej- na chwile zapomniałem o tym co wydarzyło się kilkanaście minut temu.Zaproponowałem Katie podwózkę, ale odmówiła. Cieszyłem się z takiego obrotu spraw. Wiedziałem, że oboje potrzebujemy teraz samotności.

Jestem na pustyni uczucia w samym środku burzy piaskowej. Nagi bezbronny, staram się znaleźć ukojenie, oazę by zebrać wystarczającą ilość wody by ugasić to co czuję.

Fatamorgana.

*Oczami Katie*

Dostałam potężnego liścia w twarz.Wstaje, odpalam papierosa. Kurwa znowu przypaliłam filter, wyrzucam go do tyłu, biorę nowego, zaciągam się i wydmuchuje dym życiu w twarz.

Wracam do domu, domu mojej siostry, czuje się jakbym otworzyła wielkie pudło z prezentem a w nim były dwa mniejsze pudełka. Jedno z wiadomością, że facet, którego kocham to jest mój brat, a drugie mówiące mi, że zyskałam rodzinę, której nigdy nie miałam.Uśmiecham się.

-Ta różowa z tiulu czy ta czarna koronkowa?- Rydel wyraźnie ucieszyła się, że wróciłam. Od progu machała mi spódniczkami przed nosem.

-Czarna koronkowa- wskazałam właściwą.-Płakałaś?- Rydel rzuciła spódnice na kanapę i chwyciła mnie za ramiona.

-Nie, dym mi wpadł do oka- uniosłam kąciki ust do góry w nadziei, że to kupi.

Kupiła i jeszcze zapłaciła nie przyjmując reszty.

-Gdzie się szykujesz?- chciałam powrócić do tematu spódniczek, który odciągał moje myśli od wydarzeń sprzed kilku godzin.

-No jak to gdzie? Dzisiaj jest gala AMAs* i nie martw się, idziesz z nami!- podskoczyła klaszcząc w dłonie.

-Zupełnie zapomniałam, nie mam się w co ubrać, lepiej jak pójdziecie sami, ja będę wam kibicować stąd z popcornem w ręku.

-Już ci coś przygotowałam i bez marudzenia- rozkazującym tonem podała mi papierową torbę z sukienką i pudełkiem z butami.

COLOURFUL LETTERSWhere stories live. Discover now