Rozdział piętnasty: JASNA ZIELEŃ

93 8 2
                                    

- Gdzie znowu wyjeżdżasz?- spytałem wprost mojego starszego brata.
- Mam sprawy do załatwienia- zbył mnie.
- Jak zwykle- odburknąłem odchodząc.
- Ross..- minęła mnie Katie, próbując nawiązać rozmowę.
- Nie teraz- ruszyłem w swoim kierunku.
Zatrzymałem się na chwilę, obserwując przez ramię rozmowę tych dwojga. Żwawo dyskutowali na jakiś temat, zmrużyłem oczy starając się wyostrzyć słuch, niestety nic konkretnego nie udało mi się podsłuchać.

Czułem, że w tym całym rodzinnym bajzlu zgubiłem swoją osobowość, szybkość podejmowania decyzji. Moja wybuchowość została oblana ciepłym moczem rodzinnego konwenansu.
Idę się wysuszyć.
Schnę.

- Ross dlaczego taki jesteś dla Katie?- Rydel jak zwykle próbowała naprawiać sytuację.
- Czyli jaki?- udawałem, że nie wiem o czym ona mówi.
- Unikasz jej, budujesz mur- jakże wnikliwie zauważyła moja siostra.
Budowałem mur, nie było to trudne, miałem materiału pod dostatkiem, przecież nie tak dawno, zburzyłem jeden, całując ją wtedy pod klubem.
- Po prostu nie mam z nią już nic wspólnego, ok?- ton mojego głosu stawał się coraz ostrzejszy.
- Ok, ja chciałam tylko..- próbowała się tłumaczyć.
- Przestań mnie wreszcie niańczyć, nie jesteś moją matką!- wykrzyczałem w twarz mojej jedynej znanej mi siostry.
- Ale ja jestem i zabraniam ci się tak odzywać do rodzeństwa- Stormie stanęła w drzwiach salonu, w którym siedzieliśmy z Rydel.
- Nie jesteś!- zmierzyłem ją wzrokiem i skierowałem się do wyjścia na podwórko.
Słabo odgrywała swoją rolę, byłem gotowy napisać list do reżyseria, o zmianę dla tej kobiety, była zupełnie nieprzekonywująca. Widz może czuć się oszukany, ja na pewno tak.
- Spokojnie mamo, on wydorośleje- słyszałem jak Rydel pociesza kobietę, która mnie urodziła.

Byłem wściekły na siebie. Frustracja wypełniała mnie po brzegi, a kieliszek uczuć wylewał już lekko plamiąc dywan mojego życia. Nie miałem zamiaru tego sprzątać, nie biorę jeńców, zabijam na miejscu.

Wypijając kolejną szklankę whisky postanowiłem wejść do pokoju Rikera, dowiedzieć się gdzie wyjechał.
Otworzyłem drzwi, wszystko stało tak jak kilka dni temu, gdy czytałem tu książkę. Po prawej stronie równolegle do mnie stało dwuosobowe łóżko, starannie zaścielone. Narzuta w kolorze granatowym podkreślała surowy charakter pokoju, naprzeciw mnie na ścianie wisiał duży drewniany regał, na którym Riker trzymał książki. Zwykł czytać wszystko co wpadnie mu w rękę, ale głównym ulubionym gatunkiem były książki psychologiczne, samorozwojowe. Moją uwagę zwróciła pusta dziura po czerwonej książce "Ronnie". Czyli braciszek wiedział, że go szpiegowałem, może o tym rozmawiał z Katie? Pod regałem stało drewniane biurko, na nim nic nie było, w pierwszej szufladzie również było dość pusto, żadnych papierów, długopisów, prezerwatyw. Nic. Otwierając drugą odetchnąłem głęboko wiedząc już co w niej się znajduje.
Wyciągając list z koperty na podłogę wysypał się piasek.

Jasna zieleń to kolor przygody,
Skończmy wreszcie te marne podchody.

-Dobry pomysł- powiedziałem głośno zatrzaskując drzwi do pokoju brata.
Zszedłem po schodach zastając matkę z Rydel w salonie, dokładnie w tym samym miejscu, w którym je zostawiłem.
- Rocky, Ryland- chodźcie szybko do salonu- wołałem na cały głos.
- Co ty wyprawiasz?- Stormie zmiażdżyła mnie wzrokiem.
- Zagramy w grę- uśmiechnąłem się radośnie.
- Chłopaki- wołałem głośniej obracając się wokół osi.
- Co się tak drzesz?- Ryland zbiegł po schodach.
- Chodź, usiądź na kanapie- wskazałem ręką miejsce obok Rydel.
- Gdzie ten Rocky- wyciągnąłem telefon z kieszeni dzwoniąc do brata.
Rocky przyszedł z Katie z ogrodu.
- Ciebie nie zapraszałem- wskazałem palcem na szatynkę.
- Ross przestań, Katie jest członkiem rodziny- Rydel wstała wyraźnie broniąc dziewczyny.
- Niech wam będzie- wyrzuciłem ręce w górę na znak kapitulacji.

Yayımlanan bölümlerin sonuna geldiniz.

⏰ Son güncelleme: Nov 09, 2016 ⏰

Yeni bölümlerden haberdar olmak için bu hikayeyi Kütüphanenize ekleyin!

COLOURFUL LETTERSHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin