Rozdział jedenasty: BIEL

174 15 2
                                    

Cztery lampy wisiały nad moją głową, każda dawała inny kolor światła, podniosłem rękę uderzając je kolejno. Słyszałem jak łączyły się ze sobą, tworząc nową historię, dzieliły się, mnożyły, kreowały coś niesamowitego. Całe pomieszczenie wypełniała masa kolorów. Lampy bujały się na wszystkie strony rozprzestrzeniając coraz to więcej i więcej barwnych świateł. Działało to jak potężna machina, wydawało się, że każde pochylenie lampy jest przewidziane, ale to ja wprawiłem je w ruch, to moja wina.

Czułem, że każdy kolor ma znaczenie.


-Rooooooss- słyszałem jak Katie próbuje mnie dobudzić, ale ja nie mogłem otworzyć oczu.

-Ross wstawaj, jesteś cały mokry- szarpnęła mną, a powieki same poleciały do góry.


Piękno to rzecz względna, intymna, swoista. Piękno jest egoistyczną wersją rozrywki dla duszy. Moja dusza uwielbiała czerpać tę rozrywkę z Katie, wyrzucała wtedy karty i swoja 20-letnią plansze monopoly i tylko patrzyła. Umyła szybę i teraz widziała dokładnie. Ja też wiedziałem.

Jest piękna.


Smród po martwej jaskółce jeszcze kilka dni unosił się w moim mieszkaniu. Nie dostawałem przez jakiś czas nowych listów, co bardziej przyprawiało mnie o lęk niż dawało uczucie ulgi.

Kolejna osoba, która o mnie zapomina, która mnie ignoruje.


Z Katie nie widziałem się od dwóch dni, zatrzymała się w małym motelu 4 mile od mojego domu. Korzystałem z wolnego czasu i zatraciłem się w muzyce. Każde połączenie od niej zalewałem czerwonym przyciskiem zastanawiając się co jej powiem. Starałem się, żeby myślała, że nie chcę już drążyć tematu Bruca. Nie chciałem ryzykować i pakować ją w niebezpieczeństwo, zależało mi, żeby była cala, nienaruszona.


Był piątkowy poranek, cala noc zastanawiałem się jak wrócić do klubu niezauważonym, nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.


-Zabieram cię na zakupy- wpadła do mojego domu siostra.

-Rydel naprawdę nie mam do tego głowy- powiedziałem zrezygnowany.

-Za dwa miesiące zaczyna się nasza trasa koncertowa, musimy skompletować naszą garderobę, chyba, że wolisz, żeby nasza mama znowu bawiła się w stylistkę.

Ostatnim zdaniem przekonała mnie w 100%.


-Więęęc co u Katie?- Moja siostra próbowała mnie podejść.

-Ojczym ją więził, zgwałcił, pobił, ale nie martw się uciekła- powiedziałem spokojnym tonem, mierząc skórzaną kurtkę.

-Słucham?!?- Rydel upuściła sukienkę, którą właśnie niosła do kasy.

-To co słyszysz- wzruszyłem ramionami- proszę tę kurtę- podałem ją ekspedientce.

-Gdzie ona jest? Zgłosiła to na policje? Jak się czuje?- Blondynka zadawała tyle pytań, ledwo łapiąc oddech miedzy nimi.

-Nie wiem, nie widziałem jej od czterech dni- starałem się nie okazywać emocji.

-Liczysz- mógłbym przysiąc, że uśmiechnęła się lekko.

-Nie trzeba być mistrzem matematycznym, żeby doliczyć do czterech- oburzyłem się.

-Zależy ci na niej, powinieneś przy niej być- jak zwykle próbowała mnie pouczać.

COLOURFUL LETTERSWhere stories live. Discover now