– Dzień Dobry – wydukaliśmy równocześnie z Izzy.

– Mamo przyszliśmy zameldować akcję – wyznała w końcu moja siostra.

– Przepraszam państwa na chwilę – powiedziała po czym pociągnęła nas na bok. – Więc?

– Pięć przekształcających plus... Trzy wampiry – Maryse zrobiła wielkie oczy.

– Łamały porozumienia – dodałem uspakajając ją.

– Jak to?

– Zaatakowały Przyziemną, Wilkołaka i Łowczynię. W porę zareagowaliśmy – tłumaczyłem dalej.

– Łowczyni, Wilkołak i Przyziemna? Dość nie typowa grupka.

– Tym bardziej, że dziewczyna... Nie miała run – dodała Isabelle, a mama zrobiła zamyśloną minę.

– Rzeczywiście dziwne...Idźcie już spać. Jutro rano przybędą kolejni Łowcy, będę potrzebowała wsparcia w oprowadzaniu – westchnęła ,a my bez słowa wróciliśmy korytarzem.

– Clary i Jace już wrócili? – spytała Izzy poprawiając swoje czarne włosy.

– Znając życie tak. I to dużo wcześniej od nas.

– Tak... To było dziwne, nie?

– Co?

– Ta dziewczyna...

– Izzy przestań knuć teorie spiskowe... – wywróciłem oczami przy drzwiach mojego pokoju.

– To nie teorie tylko... Z resztą nie ważne. Pomożesz matce za mnie. Ja będę oprowadzać rano, a ty wieczór? Umówiłam się z Simonem.

– Jasne.

– Dzięki.-pocałowała mnie w policzek po czym poszła do siebie, a ja w końcu mogłem odpocząć.

SKYLER'S POV:

Z komórką w dłoni pakowałam rzeczy do walizki. Co prawda miałyśmy być tam niespełna trzy dni, ale przezorny zawsze ubezpieczony. W końcu nie wiadomo co dokładnie będę tam robić. Nie chcąc zbytnio się wyróżnić spakowałam prawie same czarne rzeczy bo to główny kolor ubioru Nocnych Łowców. Czekało mnie 18 godz. podróży i jedna wielka niewiadoma. Przecież ja tam nie pasuję... Nie jestem jedną z nich i boję się... ,,To tylko trzy dni", powtarzałam sobie w głowie, choć wiedziałam, że jeśli nie wpasuję się w towarzystwo będą to najdłuższe dni mojego życia. Wreszcie zadzwonił mój telefon. Mimo, że było wcześnie, wiedziałam, że Leo w końcu oddzwoni. W końcu to mój najlepszy przyjaciel.

– Po co dzwoniłaś do mnie o 4.00? – usłyszałam znajomy, zaspany głos w komórce.

– Wyjeżdżam – rzuciłam wkładając kolejne rzeczy.

– Co?! Gdzie?! Kiedy?! – spytał nagle rozbudzony.

– Spokojnie głupku. Na trzy dni. Do Instytutu w Nowym Yorku.

– Po co?

– Jakieś sprawy Clave. Mama jedzie, a tata chce, żeby mnie zabrała, żebym zobaczyła jak mieszkają prawdziwi Nocni Łowcy, czy coś w tym stylu?

– Myślałem, że twoi rodzice wystąpili z Clave i już nie chcą wracać do tego świata.

– Też tak myślałam, widocznie to coś ważnego... – nastąpiła cisza.

– Mogę jechać z wami? – spytał nagle.

– Chciałabym Cię zabrać, ale wiesz jaki Nefilim mają stosunek do Podziemnych...

– No tak... Szkoda bo w Nowym Yorku mają naprawdę fajne kluby... I nieziemskie dziewczyny...I pyszne hot dogi...

– Starczy – zaśmiałam się. – Powiesz Vicky, że nie będzie mnie przez weeckend?

– Jasne.

– Dzięki – po tych słowach rozłączyłam się. Usłyszałam wchodzenie po schodach na górę. Przez próg weszła moja mama. Widocznie także już wstała, żeby zacząć się pakować.

– Cześć, skarbie. Widzę, że dobrze ci idzie – zaśmiała się widząc mnie leżącą w stosie ubrań.

– Tak... Jakoś to będzie – westchnęłam.

– Denerwujesz się?

– Ja? Skądże, ani trochę – czując ironię w moim głosie podeszła bliżej.

– Będzie fajnie, zobaczysz – powiedziała całując mnie w głowę. – Wyjeżdżamy o 11.00. – dodała wychodząc, a ja zostałam sama z walizką i stertą czarnych ciuchów.

***

Po śniadaniu tata wnosił nasze walizki do samochodu, a ja ganiałam po pokoju myśląc czy na pewno niczego nie zapomniałam. Okazało się, że gdybym się nie wróciła zapomniałabym ładowarki i notesu, a w zasadzie pamiętnika, ale nikt nie wie, że coś takiego mam. Chwilę po tym wyszłam na dwór i czekałam na ostatnie poprawki kiedy zobaczyłam Leo biegnącego z torbą podróżną w naszą stronę.

– Czekajcie! – krzyczał, a cała nasza trójka w osłupieniu gapiła się na chłopaka.

– Leo?! Co ty tu robisz? Za chwilę jedziemy – powiedziałam witając się z nim.

– Znajomy ojca jest alfa stada Wilkołaków w Nowym Yorku. Zatrzymam się u nich. Dzięki temu mogę jechać z wami i możemy iść do tego klubu i... Na hot dogi! O ile oczywiście pani Grinwos się zgodzi – obydwoje popatrzyliśmy na moją mamę, która wywróciła oczami.

– Zgoda – powiedziała, a my ciesząc się jak idioci wskoczyliśmy do samochodu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

                Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba!

                   Do następnego :)

Shadow World // Alec Lightwood //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz