Akurat weszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdy dopadła ją Ginny. Miała zapuchnięte, czerwone oczy, co bezdyskusyjnie oznaczało, że płakała.

– Co się stało?

– Ha-arry ca-ały-y-y cza-a-as...

Rudą naszła histeria i nie mogła się wysłowić. Hermiona doskonale znała to uczucie i szczerze go nienawidziła. Dlatego schowała ją w swoim mocnym uścisku, aby pomóc jej się uspokoić.

– Chodźmy do mojego dormitorium. Patrzą się.

Tak więc zamknęły się w dormitorium Hermiony, uprzednio sprawdziwszy czy nie chowają się w nim współlokatorki brązowowłosej.

– No dobrze, opowiadaj.

– Ha-arry ca-ały czas mnie oszukiwał. Mydlił oczy tandetnymi bajeczkami...chodził z Luną, wiedziałaś?

Hermiona nie bardzo orientowała się co odpowiedzieć, dlatego tylko mocniej przytuliła Weasleyównę. Ta po prostu zaszlochała w jej ramię.

– Nie mogę. Już nie mogę. Fred nie żyje, a George nie jest już sobą, no i w dodatku Harry...

– Ginny, coraz bardziej wątpię w Harrego. Nie płacz z jego powodu. Wybrał, ty też wybierz.

~***~

Draco siedział w Pokoju Wspólnym Slytherinu, razem z Blaisem. Wokół niego szczebiotały jakieś laski, co z dziwnych przyczyn, nie pasowało Draconowi. Zabini również miał zbolałą gminę, gdy Astoria usiadła mu na kolanach. Chyba chciał ją zepchnąć, ale przypomniał sobie w efekcie o zasadach dobrego wychowania wpajanych przez matkę.

– Nie wiem jak ty, ale ja muszę się napić – rzekł Smok wstając z miejsca. Przyjaciel gorliwie się zgodził, znikając za nim w ich dormitorium.

– Boże, jakie idotki – mrukną Blaise, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.

– Nawet mi nie mów. Całe szczęście, że mam zarezerwowane półtorej godziny z kimś inteligentny.

– Znowu korki? Mówiłeś, że coraz lepiej ci idzie.

– No tak, ale nie mów Granger – wymienili porozumiewawczej spojrzenia.

– Tooo...co zamierzasz, w związku z kujonicą? – Dociekał Zabini.

– Sam jeszcze nie wiem, ale...ona coś kombinuje. Coś ukrywa.

– Żartujesz?! Granger miałaby coś ukrywać? Przecież ona jest jak otwarta księga! Każdy zna ją na wylot.

Malfoy jedynie wzruszył ramionami, wiedząc, że wykłócanie się z Blaisem nie ma sensu. W milczeniu sączyli dalej trunek, rozmyślając. Nawet się nie spostrzegli, gdy zegar wybił osiemnastą.

– Kurwa, korki – Draco zerwał się z miejsca. W ekspresowym tempie chwycił za różdżkę, poprawił krawat oraz koszulę, po czym wybiegł z dormitorium. Do sali od transmutacji dotarł pięć minut po czasie i Gryfonka już tam czekała. Siedziała skulona na jednym z krzeseł, wpatrując się w ciemne okno z nieobecnym wyrazem twarzy. Draconowi przyszła niechciana myśl, że dziewczyna wydawała się w tamtym momencie krucha i delikatna. A gdy tylko to pomyślał, poczuł jakieś dziwne, aczkolwiek przyjemne łaskotanie w brzuchu. Jak odnalezienie cudownego wspomnienia z dzieciństwa- czasów beztroski i szczęścia.

– Nareszcie jesteś – mruknęła naburmuszonym tonem, wstając. Od razu przegnała dziwne porównywania chłopaka – przygotowany?

– Przygotowany...zwarty i gotowy – potwierdził ze swoim standardowym uśmieszkiem.

Dramione |Potrzebuję Zmian|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz