Rozdział 13

7.9K 417 106
                                    


13 to pechowa liczba ale proszę o ocenę, czy również w moim przypadku.

______

Hermiona patrzyła tępo jak twarz Voldemorta przybiera obojętnego wyrazu. Zniknęły łzy, które jeszcze przed sekundą szkliły się w jego oczach. Ta chwila słabości w istocie... była tylko chwilą.

- Laura zginęła za ciebie. Chciała żebyś się do mnie przyłączyła.

- Żartujecie, prawda? - Spytała Hermiona - na mózgi wam padło.

- Wyrosłaś na bezczelną dziewuchę - rzekł spokojnie czarnoksiężnik - pyskuj sobie ile chcesz, ale nie mi.

- Może najlepiej wszyscy się uspokójmy - wtrącił pośpiesznie Hayes - jesteśmy tu po to aby Hermiona poznała prawdę.

- Jaką znowu prawdę?! - Wykrzyknęła dziewczyna - jestem tu, bo zabito moich rodziców! A ta psychiczna Lestrange mnie porwała!

- TO NIE BYLI TWOI RODZICE! - Krzyknął niespodziewanie, Voldemort - Laura była twoją matką, nie ta tchórzliwa mugolka. Wiesz co powiedziała gdy mierzyłem w nią różdżką? Błagała o litość, musi się opiekować córką! Ci wstrętni mugole nie zasługiwali na Hermionę Merope Riddle.

Hermiona cała dygotała ze wściekłości, a słowa czarodzieja przelały szalę.

- Wstrętni? Czy ty patrzyłeś ostatnio w lustro? Sam jesteś potworem, którego boi się twoja rzekoma córka! A ludzie których zabiłeś, przyjmując że rzeczywiście mnie spłodziłeś, troszczyli się, opiekowali nad twoim potomkiem!

Hermiona wpatrywał się w oczy Voldemorta, z nieskrywaną niechęcią. To nie mógł być jej ojciec, tu chodziło o coś więcej niż biologię. Nie był przy niej, nie uczył jeździć na rowerze, nie przyklejał plasterka do zdartego kolana. Po Prostu NIE BYŁ JEJ OJCEM.

- Hermiono, na pewno w głębi serca rozumiesz i wiesz, że Tom jest twoim ojcem - rzekł łagodnie, Hayes.

Może, ale dziewczyna nigdy by się do tego nie przyznała. Istniały dowody, nawet wspomnienia, ale zawsze pozostawał w człowieku ten dziecięcy upór.

- Skoro już się uspokoiłaś, może usiądziesz - rzekł sucho Voldemort. Nadal popijał Ognistą, patrząc jednak w kominek.

Hermiona stała tylko po to, by zrobić czarnoksiężnikowi na złość. Założyła ręce na piersi i bezczelnie tupała nogą. Z niewiadomych przyczyn, z dziewczyny uleciał cały strach. Skoro to jej tatuś, to nic jej nie zrobi, prawda? Zupełnie normalna scenka z trupem przy drzwiach. Czego się bać?

- Długo cię szukaliśmy, Hermiono. Myśleliśmy, że Dumbledor umieścił cię w rodzinie czarodziej, ale dopiero gdy Tom odzyskał ciało, mogliśmy wszcząć poszukiwania. Dostałem posadę nauczyciela, dzięki czemu było dużo prościej. Nie podejrzewałem ciebie, myślałem, że to zbyt banalne, żebyś to była ty. No i trafiłaś do Gryffindoru. To dość dziwne.

Hermiona już chciała wygłosić mowę o tym, że w czasie Przydziału liczy się charakter, nie pochodzenie, ale Hayes ciągną dalej.

- No ale w końcu postanowiłem sprawdzić i ciebie, zwłaszcza po tym jak zbijałaś punkty na moich lekcjach. Często nawet wydawało mi się, że jesteś Laurą. Efekt zawsze psuły włosy, które bezsprzecznie kolor odziedziczyłaś po Tomie.

- Poczekaj, po co były ci moje urodziny? Skoro moi rodzice mogli wyznaczyć ich datę na tą, w której mnie znaleźli.

- Tyle że ja doskonale znałem datę, w której cię straciliśmy - Rzekł profesor z pewną nostalgią.

Dramione |Potrzebuję Zmian|Where stories live. Discover now