Rozdział VII - Wyrok i drobna pomoc

67 8 11
                                    


I jest kolejny rozdział zacząłem go robić bez internetu i cieszę się, że się zapisał. Dzisiaj wszystkie zboczuszki będą mieć swoje święto.

₩--------------/^&^\--------------₩

Minął tydzień od rozprawy i nadal nie dostaliśmy potwierdzenia ani znegowania naszych próśb. Marco siedział jak na szpilkach bo za niecałe pięć dni miał wrócić prokurator. Jeszcze spał gdy ja myślałem o tak istotnych rzeczach. Wąchałem jego włoski, głaskałem głowę, całowałem czółko. Normalka. Niedłygo będę mógł nazywać się samemu jego starszym bratem...

-Już nie śpisz ?-zapytał zaspany

-Nie, a ty już wstajesz ? Jest wcześnie- zapytałem

-Nie chcę marnować pięknego dnia- powiedział słodko się uśmiechając

-Nie jest wyjątkowo piękny... leje od kilku godzin- niechcący zjechałem ręką poniżej końca pleców chłopaka i dotknąłem pośladków... naprawdę niechcący

-Lubisz tak dotykać małych chłopców ?- zaśmiał się

-Niezbyt, ale ty nie jesteś taki mały- szepnąłem ściskając pośladek Marco a on zamruczał

-Chyba mam gdzieś w domu kotka...- pocałowałem go w nosek (pfff jak zwykle)

-Poszukasz go pod kołderką ?- zapytał pociągająco

-Nie zapędzajmy się zbytni słodziaku... pamiętaj o friendzone- zaśmiałem się razem znim

-Ten dzień jest piękny bo mam go z kim spędzić- pocałował mnie w szyję- Mam wreszcie najlepszego przyjaciela

-Dziękuję- zamruczałem

-Może pouczymy się całowania- zapytałem słodko

-Friendzone- wyszczerzył się

-To tylko nauka- wyszeptałem z uśmiechem

Przybliżyłem twarz do jego. Na początek delikatnie muskałem jego usteczka, później zacząłem go namiętnie całować. Odwzajemniał pocałunki. Otworzył szerzej usta wpószczając mój język do ich wnętrza. Zobaczyłem, że Marco zaczyna brakować powietrza i odsunąłem się do niego. Po jego policzku spływała strużka śliny. Zlizałem ją i delikatnie pocałowałem Marco. Był cały czerwony i dyszał. Byłem nad nim, założył mi ręce za głowę.

-M-Marco, skończmy-powiedziałem i odsunąłem się od niego- Takie coś zniszczy naszą przyjaźń

-W-wiem- powiedział smutny- Wybacz

-Lubisz to ?- zapytałem przytulony do niego

-Troszkę- powiedział nieśmiało

-Chodź na śniadanko- uśmiechnąłem się

***

Marco poszedł jak zwykle po pocztę. Skończyliśmy przed chwilą obiad i oglądałem telewizję. Usłyszałem radosny (chyba...) pisk sprzed drzwi.

-Marco ?- zapytałem trochę zaniepokojony

Chciałem już do niego iść i stałem w gotowości a on przybiegł do mnie. Skoczył na mnie uśmiechnięty. Upadliśmy na podłogę i jedna moja ręka wylądowała na pośladku chłopca a druga na jego udzie. Podniosłem kolano, które niefortunnie było między nogami chłopca. Dotknąłem nim czegoś twardego... myślałem że telefonu albo portfela, ale czerwona twarz Marco, opószczony wzrok i piąstki zaciśnięte na moich rękawach ponad to przygryziona przez niego warga wskaztwały, że mogło być to coś innego...

-M-Marco czy...- zaciąłem się trochę- M-Może mógłbym ci... pomóc

-N-naprawdę ?- zapytał uroczo

-Jeśli nie przeszkadzało by ci to... mogę ci pomóc- czy ja chcę pomóc chłopakowi się spóścić

-Zróbmy to- uśmiechnął się ale było widać zmieszanie na jego twarzy

Siadłem po turecku na podłodze. Marco siadł na moich nogach a swoje założył za mnie.

-N-napewno tego chcesz ?- zapytałem go

-Yyy... yhym- wydukał

Rozpiąłem pasek jego spodni. Zdjąłem nasze bluzki żeby... ich nie pobródzić. Przy gumce od bokserek spojrzałem na chłopaka pytającym wzrokiem a on kiwnął głową. Marco na chwilę wstał żeby zdjąć spodnie. Wtedy ściągnąłem jego bokserki. Wyglądał jak pomidor i burak w jednym kiedy patrzyłem na jego... członka.

-S-siądź- powiedziałem

Założył ręce za moją głowę a swoje czółko położył na moim ramieniu. Delikatnie wziąłem w dłoń jego męskość przez co jęknął. Gdy nią ruszałem on jęczał co kumulowało się z jego wygibasami. W końcu doszedł i padł zmęczony na moje ciało, które było całe bródne. Wziąłem na palec trochę jego nasienia by je spróbować. To obrzydliwe ale niezmiernie ciekawił mnie jego smak. Marco patrzył na mnie z obrzydzeniem a ja się tylko oblizałem i zaśmiałem.

-To drobna przyjacielska pomoc- uśmiechnąłem się

-Ale nie musiałeś bawić się w Madzię Gessler- zaśmiał się- Może dosolić

-A może dopieprzyć- uśmiechnąłem się jak rasowy pedofil

-Alex- powiedział zniesmaczony

-Chodź spać kochany- wziąłem go na ręce i pocałowałem w usta w wkładając mu na język trochę spermy

-ALEX- krzyknął- To obleśne

-No przepraszam- zaśmiałem się- Nie obrażaj się tak

Poszliśmy spać. Tym razem żaden z nas nie miał bokserek bo czego się wstydzić.

Duch miłości Where stories live. Discover now