Rozdział II - Uroczy sąsiedzi 2/2

119 8 7
                                    


No, powiem wam, że nie umiem liczyć dni dlatego teraz wysyłam wam rozdział z perspektywy Marco.

₩---------------------/^&^\---------------------₩

PERSPEKTYWA MARCO

Słyszałem od Armina, że obok mnie wprowadził się nowy lokator. Cały wieczór robiłem lasanię... Już 20, mam nadzięję, że nowy sąsiad jeszcze nie śpi. Wyjrzałem przez okno i w oknie paliło się światło...
Ubrałem się ładnie, wziąłem lasanię i wyszedłem na spotkanie.
Pod drzwiamy nieznajomego zawachałem się, nie wiem czy to bezpieczne iść tak do obcej osoby.
Raz kozie śmierć...ufff
Zadzwoniłem dzwonkiem, po dłuższej chwili zadzwoniłem jeszcze raz. Tym razem odpowiedzią było wykrzeyczenie przez kogoś "Już idę"
Gdyby nie to, że ktoś krzyczał to mógłbym powiedzieć, że ta osoba ma bardzo miły głos. Drzwi otworzył mi wysoki; blondyn o lśniących włosach; pełnych zrozumienia oczach (jak kolwiek to brzmi); szczupłej twarzy i jeszcze można tak długo wymieniać... może to model... nie modelami są tylko pedały takie jak ja... tak jestem gejem i mam nadzieję, że się prędko o tym nie dowie. Mam nadzieję, że się zaprzyhaźnimy. Mam tylko troje przyjaciół, gdyby nie oni byłbym sam... poczułem, że moje oczy pieką. Nie, nie mogę płakać. Mam nadzieję, że nie zauważył...

-Dzień dobry- powiedziałem uśmiechnięty podkładając mu pod nos moje ulubiome danie: pachnącą lasanię- Przepraszam za przeszkadzanie, ale słyszałem, że się pan dopiero wprowadził

-Dobry- wymamrotał, może jest zły, że mu przeszkadzam- Zapraszam. Niestety jeszcze nie ma mebli więc siądziemy na poduszkach

-Nie ma problemu- powiedziałem zakrywając uśmiechem smutek-
Jestem Marco Bodt, mieszkam w domu obok

Podał mi rękę i się przedstawił. Weszliśmy do środka, chwilę stałem z lasanią do póki nie przyniusł dwóch poduszek i zastawy. Jedliśmy w ciszy, próbowałem go rozszyfrować. Był o widać, że jest bardzo zmęczony i dużo pracuje.

-Mieszkasz sam Marco ?- zapytał chcą przerwać ciszę, a ja znów muszę sobie to przypomnieć

-Yyy... tak, siostra wyjechała do pracy i zostałem... sam- nawet nie poczułem jak po moim policzku spłynęła łza i spadła na talerz. Niestety to zauważył, pewnie będzie się pytać...

-Płaczesz ?- tak jak myślałem, musiał się o to zapytać, pierwszy raz od tak dawna ktoś się mnie zapytał o samopoczucie i do tego obca osoba. Zauważył moje zamyślenie i to jak posmutniałem, mam nadzieję że nie myśli, że to przez niego- Przepraszam, że zapytałem...

-Nic się nie stało. Po prostu od dawna nikt nie pytał mnie o samopoczucie- powiedziałem z lekkim uśmiechem- Dziękuję

- To nic takiego, lubię poprawiać ludziom humor- odwzajemnił uśmiech

-Mogę do pana mówić po imieniu ?- zapytałem, nie lubię cały czas mówić pan pan pan

-A ile masz lat ?- zapytał śmiejąc się

-17, a pan ?- dopiero gdy to powiedziałem, pomyślałem, że to mogło go urazić

-21, jasne, że możesz- ładnie wyglądał gdy się śmiał, tak słodko choć w jego przypadku nie mogę tak powiedzieć. Był zbyt męski żeby nazywac go słodkim...

-Więc smakuje ci ? Samemu to robiłem- uśmiechnąłem się jak mała japonka

- Lepszej lasanii nie jadłem- ale mi sie zrobiło miło- Chciałbym umieć tak gotować

-Dziękuję, ale muszę już iść- posmutniałem, wyczuł to, ma w głowie jakiś radar czy co...-Robi się co raz ciemniej

-Odprowadzę cię, zaczekasz ?- nie czekając na moją odpowiedź pobiegł po schodach na górę

-Nie trzeba, ale jeśli chcesz- po słowach nie trzeba odwrócił sie zasmucony więc szybko dodałem "ale jeśli chcesz". Od razu się zarumieniłem. Znów zauważył kolejną rzecz, której nie powinien zauważyć.
Wyszliśmy na dwór, nie chciałem jeszcze iść. Może się zgodzi bysmy się jutro spotkali...

-Mogę przyjść do ciebie jutro Alex ?- oby się zgodził, oby się zgodził- Przez ferie siedzę w domu sam i trochę mi tak smutno...- zabrzmiałem jak skrzywdzona dziewica. Co ja wyprawiam...

-Jasne, może wieczorem. Cały dzień pracy, jestem prawnikiem i mam tu zlecenie dlatego tu przyjechałem- powiedział a mi zbierało się na płacz, chciałbym mieć takiego przyjaciela jak on... opanowałem się.

-Więc jak skończysz tu pracę... wyjedziesz ?- nadal byłem smutny, czuję się przy nim taki bezpieczny... j-ja nie chcę go stracić.

-Za trzy lata albo nawet więcej- powiedział a ja się rozchmurzyłem, oczywiście jego alarm uczuć się od razu włączył- Jeszcze chwilę tu zostanę- powiedział ze śmiechem... durny wykrywacz odczuć

-Będę już iść do jutra- byłem taki szczęśliwy, że nawet nie zobaczyłem tego, że się do niego przytuliłem. Stał jak wryty... zobaczyłem co się dzieje i chciałem odskoczyć i go przeprosić,ale przyciągną mnie do siebie i mocno przytulił

-Nic się nie stało- powiedział, słyszałem bicie jego serca, bijące od jego ciała ciepło... taka chwila mogłaby trwać wiecznie ale muszę już naprawdę iść

-Nikt mnie od dawna nie przytulał- powiedziałem odsuwając się od niego, on tylko się uśmiechną- Dziękuję

Poszedłem pod drzwi, na werandzie pomachałem do niego i wszedłem do środka. Ogarnęło mnie ciepełko... po kilku minutach rozmyślań wyjrzałem przez okno a on dopiero wracał do siebie. Przypomniałem sobie uścisk... cudowny. Nadal nie mogę rozgryźć tego faceta, raz oschły raz taki milutki, raz taki melancholijny.
Przebrałem się i poszedłem spać. W śnie czułem jego ciepły dotyk, był wspaniały.

₩--------------------/^&^\------------------------₩

Udało się, w nocy, w zimnie, na zepsutej ładowarce, udało mi się skończyć. Ta sama historia oczami innej osoby jest trudna do przedstawienia, ale mi daje okropną radość. Mam nadzieję że się wam podoba i sam nie mogę się doczekać następnego rozdziału. O błędach piszcie w kom. Pa mopsy :*

Małe japonki uśmiechają się tak :
:3

Duch miłości Donde viven las historias. Descúbrelo ahora