Rozdział IV - Co to będzie... gówno będzie

81 10 6
                                    


Piękny dziś tytuł rozdziału... ale on opisuje wszystko co przeczytacie w moim opo.

₩-------------/^&^\--------------₩

Obudziły mnie promienie słońca... wiosna coraz bliżej. Wbrew moim oczekiwaniom, Marco nie leżał przytulony do mnie, a był na skraju łóżka i przyglądał mi się.

-N-nie chciałem naruszać twojej przestrzeni- powiedział zarumieniony- Nie chciałem cię też budzić... słodko spałeś.

Położyłem rękę najego ramieniu i odkryłem, że jest lodowate... kompletnie zimne.

-M-Marco, dobrze się czujesz, jesteś zimny ?- zacząłem się martwić- Czemu się nie przytuliłeś ?

-Nie było mi bardzo zimno...-przerwałem mu

-Ale było ci zimno.- powiedziałem srogo. Marco wyglądał słabo- Wystarczyło się przytulić albo mnie obudzić, chociaż przyniósłbym ci koc

-P-przepraszam- zauważyłem, że się trzęsie- J-ja po prostu nie chciałem bardziej się ci przymilać, zajmujesz się mną i nic ode mnie nie masz

-Boże, Marco chodź do mnie- przyciągnąłem go do siebie i aż zamarłem, Marco był jak wyjęty z zamrażarki- Jesteś taki zimny... jestem idiotą

-Ale nic si... apsik- kichnął przytuliłem go mocniej

-Mogłem dać ci jakieś ubranko, mogłem zamknąć okno, a jak ci się coś stanie ?- objąłem go mocniej- Chyba się rozchorowałeś... mogę się do ciebie tak przytulać ?

-Nic mi nie będzie- powiedział zakatarzony, uśmiechnął się lekko - Lubię jak się ktoś do mnie tak przytula

Leżeliśmy tak jeszcze długi czas. Dobrze, że dziś sobota. Nic nie muszę robić, mogę tu leżeć i wąchać jego włoski.

-Alex wstaniemy już może- powiedział łaskocząc moją szyję ustami przy mówieniu

-Jeśli chcesz...-zaśmiałem się cicho

-To mnie póść- zaśmiał się tak jak ja

Póściłem go. Wstaliśmy, i zszedliśmy na dół.
Włączyłem czajnik żeby zrobić mu herbatę. Kiedy robiłem herbatę on wracał z łazienki, spojrzałem w jego stronę, członek chłopaka próbował wyrwać się z jego bokserek. Zauważył, że zagapiłem na jego krocze i od razu się zrumienił, ja również przypaliłem buraka.

-Słodzisz herbatę ?- zapytałem chcąc przerwać niezręczną ciszę

-Yyy jasne... póltora łyżeczki- gapił się na moje krocze i odziwo mi to nie przeszkadzało, jego policzki znów zapłonęły, od razu odwrócił wzrok

Podszedłem do niego i przytuliłem ciepło.
Nasze penisy stykały się przez bokserki.
O ile to możliwe bardziej się zarumienił i niechcący jęknął. Zaśmiałem się co go speszyło.

-Marco- powiedziałem do jego ucha- To nic takiego- złączyłem nasze czoła i spojrzałem w jego oczy i pocałowałem w skroń

Staliśmy tak chwilę... pragnąłem go a on ma tylko 17 lat... staczam się, ale on jest taki piękny, nie mogę mu tego powiedzieć, jest gejem, ale mnie odrzuci, przestraszy się.

***

Marco jakiś czas temu poszedł do domu. Byłem tym rozczarowany. Chciałem jeszcze go poprzytulać, ale przecież dam sobie radę. Jadłem tosta gdy nagle do domu wbiegł cały zapłakany Marco. Od razu wstałem i go przytuliłem, upadł ze mną na ziemię, klęczeliśmy. Nadal nie rozumiałem co się stało.

-Marco nie płacz, cśśśśś, Marco- starałem się go uspokoić, on zaczął tylko płakać bardziej- Marco proszę

-A-A-Alex j-ja...-uniosłem jego brodę w górę, pocałowałem go wkładając w to całą moją miłość do niego

-Tylko w ten sposób byś się uspokoił Marco- przytuliłem go mocniej - Co się stało ?

-O-oni chcą zabrać mój dom- wyszlochał- Dowiedzieli się że nikt ze mną nie mieszka

-Kto chce cię wyrzucić ?- spytałem cicho

-P-prokurator jest u mnie i...- zaczął szlochać tak głośno że nie nie rozumiałem co mówi

-Chodź Marco, no wstawaj- pomogłem mu wstać i pocałowałem w czółko- Zaraz coś poradzimy, tak ?

Usłuszałem nieme "yhym" co znaczyło, że możemy iść. Ubrałem się i wyszliśmy ma dwór. Bał się, cały się trząsł.

-Marco, wszystko będzie dobrze, nie martw się, przecież wiesz że ci pomogę- sam nie wiedziałem czy mówię prawdę czy chcę żeby tak było- Mam pójść sam ? Usiadłbyś u mnie, wypił ciepłą herbatkę ?

-Chce wiedzieć co się stanie- powiedział zapłakany- Mogę iść z tobą ?

-Jasne- chciałem go pocałować jeszcze raz, ale się powstrzymałem- Chodźmy bo zmarzniesz

Poszliśmy w ciszy do domu Marco, w salonie na kanapie siedział wyłysiały mężczyzna, dosyć wysoki, wychudziały... szkoda gadać.

-Witam, jestem prokuratorem- jakbym nie wiedział- Ten nastolatek nie ma prawnego opiekuna, nie ma informacji o jego rodzinie.

-Dzień dobry- nie ma opiekuna- Ja jestem jego opiekunem

-Och ma pan może jakieś papiery ?- niech to

-Jestem przyjacielem rodziny- oby nie pytał- Mieszkam obok

-Więc nie ma pan papierów ani przywilejów- o nie- Nie jest pan jego opiekunem. Jeśli w ciągu miesiąca nie znajdzie się opiekun prawny będę zmusony wystawić dom na licytacje. Radzę prosić o sprawę o prawa rodzicielskie

Mężczyzna wyszedł a Marco... Marco płakał, klęczał i płakał, nigdy nie widziałem go w takim stanie. Kompletnie się załamał. Przytuliłem go. Wziąłem na ręce. Musnąłem jego usta moimi. Uspokoił się nieco. Czy ja go kocham... nie wiem ale teraz przyrzekam że się nim zajmę. Zaniosłem go do domu i poszliśmy spać.

₩--------------/^&^\--------------₩

Przepraszam że nie było rozdziału ale nie miałem internetu.




Duch miłości Where stories live. Discover now