Rozdział 8 - Jack, proszę...

656 69 10
                                    

 Spojrzała smutno w lustro. Jej ciemne włosy były poprzetykane blondem, skóra opalona, lecz dziwnie blada, tęczówki o niespotykanym kolorze, zarazem złotym i niebieskim... Może kiedyś była piękna, ale ogromne, sine wory pod oczami, wychudła twarz, splątane, przetłuszczone włosy i popękane usta skutecznie to przyćmiły.

 Wzięła z lodowej toaletki pierścień, jednak zawahała się chwilkę przed jego założeniem. Ten niepozorny przedmiot stworzony z księżycowej łzy był jedynym co mogło ją powstrzymać, ale i on przegrywał z jej gniewem. Była zbyt potężna. Ogromu mocy jaki otrzymała, nie przewidział chyba nawet sam Pan Księżyc.

 Niezwykła potęga i delikatnie serce. To nigdy nie powinno iść w parze. Dziewczyna powoli uświadamiała sobie, jak wiele jest w stanie zrobić. Gdyby zechciała, dałaby radę pokonać każdego. Jacka, Pitcha, Asmodeusza, Księżyc... jej magii nic nie może powstrzymać.

 Dlatego powinna odejść. Sprawa Mroza zachwiała jej i tak nie zbyt stabilnymi emocjami, przez co bała się, że ktoś może to wykorzystać. Mimo bólu jaki jej zadał, Elsa nadal kochała Strażnika Zabawy. Jednak nie potrafiła na niego patrzeć. I bez niego było jej bardzo trudno. Obraz jego i Anny miała wypalony po wewnętrznej stronie powiek. Kiedy tylko zamykała oczy, na powrót ich widziała.

 "Nie mogę kochać kogoś takiego jak ja..."

 Z ust Frozenchild wyrwał się szloch, ale szybko go zdusiła, zasłaniając sobie usta dłonią. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że jest w Bazie. Zdecydowanie nasunęła pierścionek na palec. Jej ciało pozbyło się resztek chłodu, który się w nim gnieździł. Włożyła do torebki jeszcze tylko szkicownik z przyborami i wspięła się na biurko. Zmusiła się do ostatniego użycia mocy, pomniejszając się do wysokości kilkinastu centymetrów. Z niemałym trudem wspięła się po uchwycie swojego bardzo pojemnego kuferka i wskoczyła do środka.

 Wnętrze pudełka nie wyglądało tak jak się spodziewała. Otaczały ją metalowe ściany, a wokół leżało wiele przedmiotów, które tam kiedyś wrzuciła. A także dwie rzeczy, których wolałaby więcej nie oglądać. Srebrne serduszko na lodowym łańcuszku i bransoletka ze śnieżynką, które kiedyś podarował jej On. Cisnęła ozdóbkami o ścianę, jednak zaraz podbiegła i wzięła je delikatnie, sprawdzając czy przypadkiem się nie uszkodziły.

 Jack był dla niej niczym narkotyk. Jego brak ją wyniszczał, ale obecność także. Była na niego wściekła, nienawidziła go za to co jej zrobił, jednak... w jej sercu nadal pozostała miłość do niego. Potrzebowała choć najmniejszej więzi, żeby móc dalej funkcjonować, a ją zapewniała jej ta biżuteria.

 Bransoletkę odłożyła na jakiś stosik kartek, a wisiorek zapięła na szyi i ukryła pod bluzką, mając płonną nadzieję, iż to w końcu ulży jej cierpieniu. Westchnęła i pozwoliła łzom spłynąć po twarzy. Odwróciła się, nie mając pojęcia co teraz robić, a wtedy jej wzrok padł na drzwi. Zesztywniała, sama nie wiedząc nawet czemu.

 Ale potem sobie uświadomiła co było tego powodem. Od kiedy w jej kuferku były drzwi?! Wyglądały całkiem zwyczajnie i niewinnie. Proste z gładko wypolerowanego wiśniowego drewna... Podeszła niepewnie i nacisnęła klamkę. Uchyliła je odrobinkę, po czym wyjrzała. Za nimi rozciągał się las. Widziała go już kiedyś. Przeszła przez próg i zamknęła za sobą drzwi. Przez chwilę jeszcze widziała ich kontur, ale i on zaraz rozpłynął się w powietrzu. To była droga bez odwrotu. Dziewczynie nie pozostało nic innego jak ruszyć przed siebie.

 Jakieś kilkaset metrów dalej dostrzegła wzgórze, a na nim ogromną sosnę. Coś jej mówiło, że nie powinna tam być, dlatego czym prędzej skierowała się w dokładnie przeciwną stronę. Szła dosyć szybkim krokiem, chcąc uciec od tego dziwnego uczucia, które nie było zbyt przyjemne.

 Jednak to co pojawiło się przed nią było o stokroć gorsze od tego. Była to skórzasta, skurczona wiedźma o straszliwej twarzy, skrzydłach nietoperza i groteskowych szponach zamiast stóp. W łapie trzymała ognisty bicz nabijany kolcami.

 Zszokowana Elsa nabrała gwałtownie powietrza, zwracając tym samym na siebie uwagę stwora. Potwór zaskrzeczał przeraźliwie i ruszył w jej stronę. Przerażona dziewczyna odwróciła się na pięcie, po czym zaczęła biec najszybciej jak mogła. Pędziła przed siebie jakby od tego zależało jej życie.

 W sumie tak było.

 Tym razem popędziła prosto na sosnę. Może i czuła, że to nie jest jej miejsce, ale jednocześnie wiedziała, że tylko tam może znaleźć ratunek. Będąc jakieś kilkadziesiąt metrów od celu, potknęła się o wystający korzeń i upadła. Coś chrupnęło jej w kostce i nogę zalała fala ostrego bólu. Jęknęła bezgłośnie.

 Rozległ się kolejny ryk stwora i poczuła jak coś rozrywa jej plecy. I kolejny raz. I znowu. A potem ostre pazury wbiły się jej w bok i przewróciły ją na plecy, powodując kolejną falę cierpienia, jednak ciemnowłosa nie była w stanie wydać z siebie nawet najcichszego dźwięku. Szpony przeorały jej twarz.

 Nagle ciosy przestały na nią spadać, a zamiast tego poczuła jakby coś niby piasek wysypało się na nią. Opuściła ręce, którymi się zasłaniała i zobaczyła nad sobą szare tęczówki. Elsa wydała z siebie coś na kształt jęknięcia, kiedy ich właścicielka zaczęła badać jej rany. Dziewczyna o chmurnych oczach zagwizdała przeciągle.

 - Chodźcie! Mamy ranną! - zawołała, ale Strażniczka słyszała to jakby przez ścianę. Jej powieki były takie ciężkie...

***

 - Jack, wyjdź, proszę - powiedziała Ząbek, pukając do drzwi pokoju, który zajmował Frost podczas pobytu w Bazie.

 Jednak chłopak jej nie odpowiedział.

 - Jack, proszę... - końcówka jej wypowiedzi zmieniła się w szloch. Zając podszedł do niej i położył jej futrzastą dłoń na ramieniu - Dlaczego Elsa znowu uciekła? Dlaczego próbowała się zabić? - głos kobiety-kolibra brzmiał połaczliwie. Po jej policzkach spływały łzy.

 - Asmodeusz ją złamał - odparł cicho Strażnik Nadziei

 - Co z Mrokiem? - spytała ledwo słyszalnie. Słudzy Księżyca już zaczynali akceptować fakt, że Pitch także został wybrany. Jednak tylko Toothiana potrafiła się zdobyć na troskę o niego. To Elsa go wprowadziła do ich grona, a Księżyc zaakceptował ten wybór.

 - Odkąd się dowiedział, siedzi i wpatruje się w ścianę - powiedział Szarak - Jeśli uda nam się odnaleźć Elsę, wszystko wróci do normy. Musimy tylko ją znaleźć - próbował ją pocieszyć

 - Nie wiem, czy to wystarczy. - westchnęła Zębuszka - Asmodeusz musiał zrobić jej coś strasznego, że odeszła...

Why did you do this?«zawieszone na wieki»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz