Siedzieliśmy w kawiarni jakąś godzinę, Jeanson postanowił zabrać mnie na spacer do parku, było cudownie.
-Myślałem, że cię stracę.
-Och, proszę nie zaczynajmy tego tematu. - facet już nic się nie odzywał tylko na mnie patrzył. Usiedliśmy na najbliższej ławce i obserwowaliśmy park. Niedaleko znajdował się plac zabaw pełen dzieci. Ścieżkami spacerowały młode bądź starsze pary zakochanych. Sposób w jaki na siebie patrzyli - coś pięknego. Ciszę między nami przerwał dźwięk smsa. To telefon Jeansona. Spojrzałam na niego, a on właśnie odpisywał. Wcale nie interesuje mnie kto to..
-Co porobimy? - nadal na niego patrzyłam i słodko się uśmiechałam.
-A na co masz ochotę? - położył swoją rękę na mojej, a na jego twarzy zagościł cwany uśmiech.
-Sama nie wiem. Mam ochotę na żelki, kwaśne. - powiedziałam i oblizałam usta. Z Jeansona wydobył się gardłowy śmiech. Musnął delikatnie moje wargi, to wystarczyło żebym się rozpłynęła. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę sklepów. Ludzie posyłali mi dziwne spojrzenia. Coś im we mnie przeszkadzało.
-Jesteś jakaś blada. Wszystko w porządku?
-Tak, jasne. - powiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam.
-No i schudłaś.
- To chyba dobrze prawda?
- No nie wiem właśnie. - spojrzałam na niego pytająco, ale już się nie odzywałam, on też chyba nie miał takiego zamiaru
Gdy weszliśmy już do sklepu, Jeanson wziął wózek i zaczęliśmy chodzić po supermarkecie.
-Na co masz ochotę ?
-Chcę, żebyś powoził mnie w tym wózku - zaczęłam się śmiać i pokazałam na "pojazd". Mężczyzna zaczął się śmiać, a ja spojrzałam na niego z naburmuszoną, dla dodania powagi skrzyżowałam ręce na piersi.
-Ty mówisz serio? - spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko skinęłam głową.
-No to wskakuj maleńka ! - zaczęłam piszczeć jak małe dziecko, wsiadłam i usiadłam po turecku w wózku, a Jeanson zaczął pchać.
-Tu ! Tu ! - krzyczałam, gdy zobaczyłam dział ze słodyczami. Jeanson posłusznie podjechał pod regał z czekoladą, a ja szybko zgarnęłam moją ulubioną czekoladę.
-Może teraz żelki ? - mężczyzna władował do koszyka jeszcze kilka czekolad, jakieś ciastka i pojechał w stronę żelek. Zgarnęłam kilka paczek i ruszyliśmy do kasy.
-To może ja już wyjdę, poczekaj! - Jeason stanął, a ja zaczęłam wychodzić. Jako, że pech mnie nie opuszcza zachaczyłam butem o wózek i upadłabym, gdyby nie silne ramiona mężczyzny, który był obok.
-Uważaj mała! - powiedział i cmoknął mnie w usta.
Po zakupach udaliśmy się do jego samochodu, który zostawił pod kawiarnią. Zaczęliśmy już jeść moje ulubione kwaśne żelki.
-Ale masz minę ahahah- Jeanson wziął całą garść żelek do buzi i zaczął się krzywić. Widok ? Nieziemski!
Wsiedliśmy do samochodu i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Nie była to niezręczna cisza, w której nie wiesz co powiedzieć, nasza cisza była przyjemna. Obserwowaliśmy się nawzajem.
-Gdzie chcesz jechać ? -Jeanson przerwał ciszę między nami.
-Chyba już wrócę do domu
-Jakto? A te słodkości?
-Następnym razem je zjemy, obiecuję.
- Jak sobie życzysz- uśmiechnął się i odpalił samochód. Jechaliśmy prosto do mojego domu, a Jeanson nucił jakąś nieznaną mi piosenkę.
-Nie kalecz !
-Co ty gadasz ? - facet zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
-No żartuje przecież !
Zaprzestaliśmy naszej dyskusji, bo stanęliśmy pod moim domem.
- To ja już lecę - pochyliłam się i dałam mu buziaka w policzek.
-Pa pa ! Do zobaczenia!
-Pa mała! - wysiadłam z samochodu i popędziłam do domu. Przed drzwiami odwróciłam się i pomachalam jeszcze Jeansonowi. Po chwili odjechał. Wyjęłam klucze z plecaka i otworzyłam drzwi. W domu nikogo nie była. Spojrzałam na zegarek w korytarzu. CO?! 18.40 ? Przeleciał mój ulubiony serial !
Poszłam do kuchni po wodę, już miałam się napić, ale usłyszałam dźwięk smsa.
Jeanson:
Już tęsknię Księżniczko! :(
Brak weny ! Zaczynałam ten rozdział chyba 5 razy. Przepraszam za to !;(((( wasza EweLLajna <3
CZYTASZ
Bad Teacher ;3
Teen FictionVictoria ma 17 lat, chodzi normalnie do szkoły, uczy się, do czasu poznania Jeasona- nowego nauczyciela matematyki.. Jak potoczą się losy Vi? Czy będzie szczęśliwą nastolatką? Zapraszam do czytania ;)