ROZDZIAL XI

5K 213 17
                                    

Nic tak nie podnosi człowieka na duchu, jak konfrontacja z dziewczyną chłopaka, którego -chyba- kochasz. Czujecie ten sarkazm ? Czuję się jak śmieć. Nikt nigdy mnie tak nie potraktował. NIKT. A on z ciągu kilku tygodni zmienił moje życie o 180°. Jedno wiem. Zero kontaktu z Jeansonem, chyba że jego gówniane lekcje.


Jestem w drodze do domu. Zaczyna padać deszcz. Nastrojowo prawda ? Chociaż pogoda mnie rozumie. Kieruje się w stronę parku, dobrze mi zrobi spacer. Czuję mokre kroplę na moich policzkach. Deszcz miesza się ze łzami. Muszę się wypłakać, muszę. Jeanson nawet nie wspomniał, że ma dziewczynę. Czy rzeczywiście chciał mnie tylko wykorzystać ? Czy byłam jego kolejną zabawką? Czy on taki jest ? Tysiące pytań krążyło po mojej głowie, żadne nie miało odpowiedzi. To tak strasznie boli. Osobą której zaufałeś, tak Cię oszukała. Dlaczego ja muszę tak łatwo przywiązywać się do ludzi? Czy ja nie zasługuje na szczęście? Czy wszystko musi być przeciwko mnie ? Usiadłam na najbliższej - mokrej niestety- ławce. Podkurczyłam nogi i tak siedziałam. Nie wiem ile, nawet przestało padać. Byłam cała przemoczona, poczułam, że ktoś siada obok mnie. Podniosłam głowę i ujrzałam jakiegoś chłopaka, przyglądał mi się. Miał na sobie czarne dresy i bluzę z kapturem, który był na głowie.

-Cześć - powiedział cicho. Jego głos był spokojny i melodyjny. Miał zmartwioną minę.

-Cześć- odpowiedziałam i odwróciłam wzrok. Gdy patrzył mi w oczy czułam jak jego wzrok mnie przeszywa. Gdyby przejrzał mnie na wylot.

-Czy jest jakiś bardzo ważny powód, przez który siedzisz tu od półtorej godziny na deszczu i nawet się nie ruszasz ? - powiedział, a ja aż podskoczylam, on tu był od początku? Był całkiem przystojny i młody.

-Odpieprz się ! - krzyknęłam i od razu wstałam. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Poczułam rękę na ramieniu.

-Zaczekaj ! - odwróciłam się gwałtownie i trafiłam w coś twardego. Był to tors chłopaka. Spojrzałam w górę i zobaczyłam zatroskany wzrok. Odsunęłam się.

-Czego Ty ode mnie chcesz?

-Chce porozmawiać, widzę że coś Cię trapi.

-Nie będę o tym gadać, a zwłaszcza z obcym facetem. Żegnam. - odwróciłam się i szłam do domu. Nikt nie zakłócił już mojego dalszego "spaceru".

Weszłam do domu. Na szczęście nikogo nie było. Zdjelam buty i mokrą kurtkę i poszłam do kuchni. Zgłodnialam. Zjadłam płatki i poszłam na górę. Dzisiaj spotkanie z Mattem. Nie wiem czy pójdę. Wciąż jestem roztrzęsiona. Wchodzę do pokoju i zdejmuje mokre ubrania. Muszę wziąć prysznic. Podchodzę do szafy i biorę jakieś czyste a przede wszystkim suche ubrania. Słyszę jakiś dźwięk. SMS.

Matt :))

Heej:* będę po Ciebie o 17.00. Do zobaczenia Mała !!


Mam iść ? Musze stać się zimną suką. Kiedyś traktowałam ludzi z uprzejmością teraz będę traktować ich z wzajemnością. I tak, pójdę. Niech Jeanson nie myśli, że mnie zranił....

Jest godzina 16.00 mam godzinę. Dam radę. Jeszcze raz podchodzę do szafy, żeby wybrać ubrania. W co się ubrać do kina ? Sukienka ? Spodnie ? Decyduje się na bordową, lekko rozkloszowaną sukienkę i czarne szpilki. A jak szaleć to szaleć.

Godzina 17.00. Dzwonek do drzwi. Podchodzę i otwieram je. Widzę uśmiechniętego Matta. Ma na sobie czarne spodnie i czerwoną koszulę, a na tym czarna skórzana kurtka. Mmmm no nieźle.

-Hej piękna ! - szczerzyl się od ucha do ucha. Czuję że się zarumienilam.

-Hej Matt, idziemy ? - przytaknął więc założyłam kurtkę, wzięłam torebkę i wyszliśmy. Złapał mnie za rękę i zaprowadził mnie do samochodu. Droga minęła nam w ciszy. Przeglądałam mu się trochę. Jest naprawdę przystojny... Ale nie tak jak Jeanson. Nie ! Stop ! Nie myślę o nim..


Matt wybrał suuper film ! Bawiłam się świetnie ! Chociaż na chwilę zapomniałam o dzisiejszych przykrosciach. Po kinie poszliśmy jeszcze do jakiejś knajpy. Wypilismy kawę i Matt postanowił przetransportować mnie do domu.

-Matt dziękuję Ci było naprawdę super. - staliśmy już pod moimi drzwiami.

-Mnie też się podobało, bardzo. - patrzył mi prosto w oczy. Nagle się nachylil. Położył swoje ręce na moich biodrach. Pocałował mnie. Jego usta delikatnie pieściły moje. Były takie miękkie, całował delikatnie. Po chwili oderwał się ode mnie i nagle usłyszeliśmy pisk opon. Jakiś samochód właśnie odjechał spod mojego domu. To było dziwne. Matt odwrócił się i znów na mnie patrzył.

-Ja, ja już pójdę Matt. Dziękuję. Za wszystko. - dałam mu buziaka w policzek i weszłam do domu. Widziałam jeszcze jak się uśmiech. Zamknęłam drzwi i oparłam się i nie. Tak, to było mile.

Zdjelam kurtkę i poszłam do pokoju. Przebrałam się, zmyłam makijaż i położyłam się. Jutro sobota więc pośpię trochę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Od jakichś pięciu minut dzwoni mój telefon. Cholera jasna co za ludzie. Wyciągam rękę po telefon i po omacku odbieram.

-Czego !? - warknąłem do telefonu.

-Vi, musisz przyjechać do szpitala. - usłyszałam słowo szpital i Od razu się obudziłam.

-Prescot? Co się dzieje ?

-Matt. Został pobity dzisiaj rano. Ma złamane zebro i jest strasznie posiniaczony. - rano ? Czyli która jest godzina ? Patrzę na zegar ścienny. O kurde 13.30.

-Co ? Ale jak to ? Kto go pobił ? Zaraz tam będę.

- Nie uwierzysz. Zresztą ja też nie wierzę.

-no mów !! - wydarłam się jednocześnie wstajac z łóżka.

-Pan Jeanson, bynajmniej Tak twierdzi Matt. - mój świat stanął w miejscu. Kto ?!?! Cholera jasna, dlaczego. ???

-nie wierzę. Za godzinę będę w szpitalu. Cześć.

Rozlaczylam się a na moim telefonie wyświetliła się liczba nieodebranych połączeń i smsy. Jeanson dzwonił do mnie 40 razy i wysłał 15 smsów. O chuj mu chodzi ??





KOLEJNA CZEŚĆ !! Przepraszam że Tak długo Ale co tam :*

KONIECZNIE CHCĘ WIDZIEĆ GWIAZDKI I KOMENTARZE TO NAPRAWDE MOTYWUJE.

CHCE ZMIENIĆ TYTUŁ OPOWIADANIA PODAWAJCIE PROPOZYCJE W KOMENTARZACH. JEŚLI MACIE JAKIEŚ ZASTRZEŻENIA TO PISZCIE. KOCHAM WAS:*

Wasza EweLLajna ❤❤❤

Bad Teacher ;3Where stories live. Discover now