I.Rozdział 27.

2.5K 219 11
                                    

Widziałam złość w oczach bruneta za każdym razem kiedy przy naszym stoliku pojawiał się uroczy, ale młody - za młody jak dla mnie - kelner. Powtarzałam, że nie jestem nim zainteresowana, ale Zayn mnie nie słuchał dalej zabijając go wzrokiem.

- Czy mógłbyś skupić się w końcu na mnie i leżącym na przeciwko Ciebie talerzu ze stekiem, czy dalej masz zamiar mnie olewać? - powiedziałam wkurzona odkładając sztućce z naciskiem.

- Nie olewam Cię. Nie wiem o co Ci chodzi. - mruknął pod nosem i zaczął grzebać widelcem w pieczonych ziemniaczkach ułożonych obok mięsa.

- Dość tego.

Rzuciłam serwetkę znajdującą się na moich nogach na stół, z oparcia krzesła zabrałam narzutkę i ruszyłam w stronę wyjścia z restauracji. Słyszałam jak woła moje imię ale miałam to szczerze i głęboko w poważaniu. Jak na złość zaczęło lać. Co jeszcze w ten przeklęty wieczór się stanie?
Po moich włosach jak i z ubrań spływała ciurkiem woda a każdy powiew wiatru powodował, że na moich ramionach pojawiała się gęsia skórka. Chciała już przebiec na drugą stronę ulicy i zakończyć dzisiejszy dzień lecz mocne i stanowcze szarpnięcie odwróciło mnie o 180 stopni.

- Czego chcesz? - warknęłam wyszarpując jednocześnie rękę z jego uścisku.

- O co Ci chodzi?! - zaczął krzyczeć chcąc być głośniej od uderzającego o chodnik krople deszczu.

- O co mi chodzi?! No chyba żartujesz! - prychnęłam. - Zabierasz mnie na - zaznaczyłam palcami w górze - romantyczną kolację a później zlewasz przez chorą zazdrość o małolata!

Jego pięści zacisnęły się po bokach spiętego ciała a moje oczy mimo późnej pory dostrzegły jak jego źrenice z cudownej czekolady zmieniły się w czerń.

- Nie. Jestem. Zazdrosny. - powiedział dobitnie przez zaciśnięte zęby.

- Oczywiści. - prychnęłam i odwróciłam się aby kontynuować moją drogę do mieszkania Zayn'a.

- Kurwa.. - wymamrotał co usłyszałam bardzo dobrze mimo, że byłam oddalona od niego o jakieś 6/7 sporych kroków i otaczający nas szum wody.

I wtedy stało się to, czego spodziewałam się najmniej. Mocne szarpnięcie i ciepło na moich ustach. Znowu je czułam - znów usta Zayn'a całowały moje w ten cudowny sposób. Jakby wokół nas nie było nikogo. Jakbyśmy liczyli się na tym świecie tylko my i nikt więcej. Nasze wargi spotykały się w tak tęskny sposób. Byłam się, że już nigdy nie poczuję tego, co czuję przy tym brunecie o czekoladowych tęczówkach, który zabrał w środku nocy obcą kobietę do własnego domu aby zapewnić jej ochronę. To było to, czego potrzebowałam. Był nim on. Był moim wszystkim. Jego język przejechał delikatnie o mojej dolnej wardze prosząc o wejście, które niemal natychmiast otrzymał. Włożyłam w ten pocałunek wszystkie emocje i całą pasję ostatniego czasu i miałam nadzieję, że prawidłowo je odczyta.

Nie wiem ile czasu minęło, kiedy oderwaliśmy się od siebie spragnieni życiodajnego tlenu. Nie straciliśmy kompletnie kontaktu między ciałami, ponieważ nasze czoła zostały przyciśnięte do siebie.

- Jedźmy już... - wyszeptałam.

Skierowaliśmy się do samochodu, zapieliśmy pasy i ruszyliśmy. Miedzy nami panowała przyjemna cisza. Ręka bruneta spoczywała na moim odkrytym kolanie a moja na jego. Przemierzaliśmy ciemne, uśpione ulice a ja zastanawiałam się jak bym skończyła, gdyby nie Zayn. Czy przeżyłabym tamtą noc? Może i tak. Ale wkrótce by dopadły mnie złe demony od których uciekłam. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak jestem teraz. I chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.

Moje rozmyślenia przerwał warkot wydobywający się z przedniej klapy samochodu, burczenie i nagle stanęliśmy.

- Co się stało? - zapytałam spanikowana.

- Spokojnie.. wyjdę i sprawdzę o co chodzi a ty tu poczekaj. - powiedział spokojnie, pocałował mnie szybko w usta i wyszedł.

Czy można nas już uznać jako parę? Głupia ty... Stoisz cholera wie gdzie z zepsutym samochodem i - no pięknie - bez zasięgu a myślisz o tym, czy Zayn jest twoim chłopakiem. Halo halo! Psychiatryk wita.

Mój wewnętrzny monolog został przerwany trzaskiem i wiązanką przekleństw.

- Dalej nie pojedziemy słońce... Zabieraj torebkę i musimy się stąd ruszyć. - zabrał swoją marynarkę, portfel i telefon po czym okrążył samochód i otworzył drzwi od strony pasażera.

- Dlaczego? - wzięłam torebkę, narzutkę i podałam mu rękę.

Zaczęliśmy kierować się w nieznanym mi kierunku.

- Ponieważ nie możemy tu zostać na całą noc. Znajdziemy w okolicy jakiś hotel i poczekamy do rana aż przyjadą, żeby go zabrać.

Złapał za moją dłoń i zapanowała cisza, którą przerywały obcasy uderzający o beton. Moje stopy wołały o pomoc ale nie mogłam teraz zacząć narzekać kiedy szukaliśmy jakiegokolwiek schronienia przed nocą. W pewnej chwili moje nogi oderwały się od ziemi a ramiona oplotły szyję bruneta. Z moich ust uciekł cichy pisk.

- Było trzeba powiedzieć, że bolą cię nogi a nie jęczysz coś pod nosem. - uśmiechnął się do mnie ukazując rząd idealnie prostych i śnieżnobiałych zębów.

Przybliżył usta do mojego ucha, przygryzł delikatnie płatek i wyszeptał:

- Jęczenie zostawimy na później kochanie.

Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz a przez myśli obraz zakończenia dzisiejszego dnia...

Cześć i czołem kochani!

Wracam do Was w końcu! Miałam tyle nauki, że nie mogłam pozwolić sobie na chwilę oderwania czego bardzo żałuję, ponieważ Was zaniedbałam. Jest mi z tego powodu bardzo źle ale mam nadzieję, że chociaż trochę zrekompensuje Wam tym rozdziałem żal do mnie. Kolejny pojawi się na dniach a może nawet jutro. :)))

Dziękuję Wam za 22,2 tysiące wyświetleń i ponad 2 tysiące gwiazdek! <3 Bez Was to co robię nie sprawiałoby mi tyle radości. Dzięki Wam wiem, że ktoś czeka po drugiej stronie na słowa które wyjdą spod moich dłoni. Kocham Was bardzo!

Dziękuje, że jesteście! <3

Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz