II.Rozdział 2.

900 88 6
                                    

Nie śpię już od jakichś 20 minut tępo wpatrując się w sufit i głaszcząc po włosach Charlott, która śpi z głową na moim brzuchu. Spoglądam w bok na zegarek na stoliku, który wskazuje godzinę 07:49. O ile się nie mylę - na pewno nie - to do pobudki Aiden'a została jakaś dobra godzina, natomiast co do Charlott... wszystko możliwe jeżeli mam być szczera. Lubi pobijać rekordy.
Ciekawe co teraz robi Zayn? Czy myśli o mnie czasmi tak jak ja o nim? Czy tęskni... Nie no. Nie może tęsknić skoro ułożył sobie życie i przecież bierze ślub...
Z rozmyślań wyrywa mnie wibracja obok poduszki. Podnoszę szybko telefon i najdelikatniej jak tylko mogę wyswobadzam się z objęć dziewczynki, łóżka a później na paluszkach z sypialni. Odbieram od razu kiedy znajduje się za progiem salonu.

- Halo? - pytam zachrypniętym głosem.

- Cam?! Przepraszam! - krzyczy do telefonu zdenerwowana Waliyha.

- Nie krzycz mi do ucha idiotko o 8 rano! - również krzyczę tylko że ciszej.

- Przepraszam ale muszę ci coś powiedzieć...

Wzdycham zdenerwowana wybuchem dziewczyny. Włączam w czajniku elektrycznym wodę do gotowania i wyciągam zielony kubek w groszki z górnej szafki do którego wrzucam saszetke zielonej herbaty.

- No to co jest takie ważne, że postanowiłaś postawić mnie do pionu? - pytam unosząc brew chociaż wiem, że tego nie widzi.

- No bo... - jej głos się zawiesza.

- Wali do rzeczy - proszę.

Słyszę ciszę po drugiej stronie więc chcę sprawdzić czy czasem nas nie rozłączyło ale w ten słyszę jej głos.

- Jakieś pięć minut temu był u mnie Zayn.

Zamieram.

- Przyjechał, ponieważ stwierdził, że musi małą zabrać jak najwcześniej z powodu wyjazdu do wesołego miasteczka, który zaplanowała ta blond miotła. Chciałam mu wcisnąć coś o tym, że mamy już z Lotti plany i nie chcę ich niszczyć ale on wyskoczył z pretensjami, że to jego dziecko i nie mogę o niczym decydować. Później poszedł do mojego pokoju bo myślał, że właśnie tam jest Lotti no i... niesamowicie się wkurwił.

Boje się zadać najważniejsze pytanie.

- Gdzie jest teraz? - pytam chwiejnym głosem.

- Jedzie do Ciebie... przepraszam Cami! Tak bardzo!

- To nie twoja wina Waliyha. Wszystko będzie dobrze. Dam ci znać później.

Nie daje jej odpowiedzieć tylko wyłączam się i odkładam delikatnie telefon na blat.
Pierwsza myśl? - Wyjdzie mi ucieczka na Hawaje?
Co ja plote... Kurwa.
On zaraz tutaj będzie a ja wyglądam jak gówno. Co?! Od kiedy mnie to obchodzi...

Staram się nie myśleć o tym, że on pewnie jest już na dole pijąc wolno herbatę i wpatrując w ekran telewizora pokazujący powtórkę jakiegoś serialu. Jak już mówiłam - stawiam na wygodę we własnym mieszkaniu więc mam na sobie szare leginsy i narzucony tego samego koloru sweter na białą bokserke. Nawet się nie pomalowałam, bo w sumie nie ma to sensu. Jest 08:16 kiedy słyszę głośne puknie do drzwi. No to przegiął pałę. Wkurzona wstaje z kanapy i biegnę do drzwi. Odkluczam wszystkie zamki i zamaszyście je otwieram. W progu stoi nie kto inny jak Pan Zayn Pieprzony Idiota Malik. Wpatruje się w jego oczy mierzące mnie spojrzeniem.

- Czy Ty już całkowicie masz braki zamiast mózgu?! - zadaje mu pytanie krzycząc szeptem.

Nie odpowiada od razu tylko dalej bada wzrokiem każdą część mnie jakbyśmy dopiero się poznali. To zabawne i jednocześnie wkurzające.

- Czego tu szukasz prócz porządnego opieprzenia?

- To naprawdę Ty... - mówi do siebie.

- Wchodzisz czy będziesz się rozczulał?

Wchodzi do mieszkania - oczywiście. Zamykam drzwi i idę za nim aż znajdujemy się w pomieszczeniu gdzie wcześniej siedziałam. Rozgląda się po czym siada na kanapie.
Punkt pierwszy na liście "po wyjściu Zayn'a"?
1. Odkazić kanapę.

Staję niedaleko niego zakładając ręce na piersi i wpatruje się w drzwi sypialni. Oby mi nie obudził dzieci, bo przysięgam że zabije.

- Jeżeli przyjechałeś po Lotti to wiedz, że ona jeszcze śpi - oznajmiam sucho.

- Zauważyłem.

- Więc co tu jeszcze robisz? - pytam retorycznie - Przyjdź za godzinę. Na pewno będzie gotowa - rzucam i wychodzę do kuchni niestety on idzie w przeciwnym kierunku niż ten który mu poleciłam.

Siada na krześle barowym i śledzi każdy mój ruch. Olewam go sprawnie szykując naleśniki dla Lotti.

- Porozmawiamy? - pyta po chwili cicho.

- Nie mamy o czym. - odpowiadam i kładę na talerz ostatni naleśnik. Smaruję nutellą i ozdabiam truskawkami.

- Obawiam się, że mamy.

- Czy mi się wydaje czy Bella Cię woła? - pytam się ociekającym z sarkazmu głosem.

- Co? O czym ty... Skąd Ty wiesz? - jąka się.

- Nie udawaj większego debila, co? Jakbyś nie wiedział skąd.

Wstawiam w małym garnuszku mleko do gotowania a do miseczki Aiden'a wsypuję trochę kaszki owsianej bananowej. I teraz do mnie dociera wszystko... Zayn tu jest. Mój synek tu jest. Jego syn... O nie. To się dobrze nie skończy. I jakby usłyszał moje myśli słyszę głośny płacz z mojej sypialni. Spoglądam przerażona na Zayn'a którego oczy są teraz większe niż zawsze.

- Czy... czy to

Mruże oczy i zaciskam pięści po obu stronach mojego ciała.

- Mamuś! Aiden płacze! - słyszę wołanie Lotti.

- Nie powinno Cię to interesować - warcze do bruneta.

Zestawiam ugotowane mleko na bok wyłączając kuchenkę i ruszam do pokoju.

- Już idę myszko!

Siemaneczko! :D

I mamy drugi rozdział! No to jest pierwsze spotkanie po dwóch latach Zayn'a z Cami! :D

Gwiazdkujcie, komentujcie i rozdziału oczekujcie! :**

Kocham Was! <3

Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz