I.Rozdział 16.

2.6K 180 7
                                    

Zayn POV

Kolejny trening. Kolejna zbliżająca się walka. Kolejny stres.

Zawsze było tak samo. Wiedziałem, że byłem w tym dobry ale nigdy nie obeszło się bez zbędnych nerwów. Każdy myśli, że bokser to pewnie nie boi się niczego i jest zaprogramowany na sianie zniszczeń. Ale się myli... Faktem było nastawienie mojego funkcjonowania przed i w czasie walki na wygraną ale co do strachu się nie zgadzam. Jak mogę go nie czuć skoro wiem, że jeżeli coś pójdzie nie tak, mogę skończyć w szpitalu lub gorzej a w domu czeka moja córeczka? Każdy człowiek czuje strach - czy jest to piosenkarz, tancerz, hydraulik czy też sklepowy. Nie ma takiego zawodu. Ja cóż... wybrałem taki a nie inny, ponieważ w nim czuje się dobrze a i również jestem w tym dobry. Kiedy zaczynałem przygodę z boksem było to głównie z powodu braku granic. Kiedy biłem się jako gówniarz nie znałem litości czy też słowa przestań, stop oraz zabijesz go. Nie widziałem w tym nic złego a oliwy do ognia dolewał alkohol. Z czasem, kiedy zacząłem chodzić na treningi i wyładowywać się na worku cała agresja zniknęła. Ludzie dziwili się, że tak szybko z tego wyszedłem a nawet rozsiewali plotki o niejakim pobiciu mojej mamy. Śmieszne... Nigdy, powtarzam, nigdy nie podniosłem i nie podniosę ręki na kobietę, nie wiadomo jaką by była. Gdyby Megan była mężczyzną to zatłukł bym ją na śmierć ale sama wybrała taką drogę... I tak skończyłem - jako znany bokser. Dziwne, że jeszcze Cami się nie zorientowała z kim żyję pod dachem. Właśnie... Cami.

Jej przybycie do mojego życia wiele zmieniło i oczywiście na dobre. Przyjemnie jest wracać z pracy, kiedy mam pewność, że czeka na mnie kobieta z ciepłym posiłkiem i ukochana córka. Między nami jest przyjaźń albo coś bliskie temu. Tak sądzę... Zdecydowanie nie jest mi obojętna. Nie wyobrażam sobie by jej teraz zabrakło. Po prostu... z nią jest inaczej. Lepiej. Zawsze wiedziałem, że brakuję w domu kobiety a kiedy już jest wiem, że wszystko jest tak, jak powinno.

Z rozmyśleń wyrwało mnie dzwoniące urządzenie w lewej kieszeni moich dresów. Po wyjęciu i sprawdzeniu, kto się dobija mogłem śmiało stwierdzić, że Cami ma doskonałe wyczucie czasu. Uśmiechnięty od ucha do ucha usiadłem na stoliku przy ścianie i odebrałem:

- No halo piękna. Właśnie o Tobie rozmyślałem...

- Zayn! Przyjedź szybko, proszę Cię!

Tylko tyle usłyszałem i połączenie zostało przerwane.

Po mniej niż 10 minutach byłem niemal u celu w głowie mając cały czas jej krzyk i jednocześnie błaganie. Właśnie teraz.. Bałem się jak cholera. Czy były bezpieczne? Czy nic im się nie stało i co do cholery się w ogóle stało?!

W poślizgu zaparkowałem auto i uprzednio włączając alarm zacząłem biec w kierunku klatki. Pokonywałem po 2 a nawet 3 stopnie, żeby jak najszybciej dostać się do mieszkania. Kiedy tylko dotarłem, usłyszałem krzyki. Tylko dlaczego ze środka? Otworzyłem drzwi a to co zobaczyłem pobudziło moje najciemniejsze zakamarki. Na kanapie siedziała Cami wraz z Charlotte a nad nimi stał dość dobrze zbudowany mężczyzna. Obydwie płakały. Tego już było za wiele...

- Kim Ty kurwa jesteś i co robisz w naszym domu?! - wydarłem się z najgłośniej jak to możliwe zwracając uwagę wszystkich osób.

Mężczyzna odwrócił w moją stronę głowę i uśmiechnął się obrzydliwie.

- Proszę, proszę, proszę... Nieźle Pray. Myślałaś, że jak dasz dupy zawodowemu bokserowi to Cię jakąś obroni? - prychnął pod nosem a we mnie się już gotowało. - Uważaj kolego. To zwykła mała dziwka i tyle. Pożytku z niej nie będziesz miał... - powiedział od niechcenia patrząc na nią.

- Nie waż się mówić tak o Camill Ty popieprzony sadysto! - warknąłem na niego a moje dłonie zacisnęły się w pięści.

- Widzę, że zakręciła Ci w głowie. - zaśmiał się gardłowo bez odrobiny wesołości. - Pewnie dała Ci się dobrać do majtek... Masz szczęście stary. - I nagle pochylił się i złapał za jej włosy ciągnąc do góry przez co zaczęła krzyczeć a Lotti głośniej płakać. - Tak słodka a taka zdzira.

I nagle wszystko potoczyło się szybko. Atak. Pokonałem dzielącą nas odległość i niemal od razu powaliłem go na ziemie, przyciskając kolanami jego ciało. Moje pięści raz zarazem zderzały się z jego twarzą. Moje oczy zaszył mgłą, przez którą nie widziałem nic prócz zemsty i chęci zabicia. Nie przejmowałem się niczym: bólem w knykciach, lejącą się krwią po jego twarzy czy też moją małą i dużą dziewczynką. Chciałem tylko by poczuł ból.

Camilla POV

- Zayn! Zostaw go!

Krzyczałam ile sił w płucach ale jego to nie wzruszało. Jakby nagle stracił słuch... Był odporny na jakiekolwiek wołania z mojej strony a jeżeli tak dalej pójdzie to nie dość, że straci córkę to pójdzie siedzieć. Zdjęłam mojego króliczka z nóg i posadziłam ją na kanapie mówiąc, że nic się nie dzieję i zaraz wrócę a ona tylko zaczęła bardzie płakać i piszczeć. Nakryłam ją kocem by tego nie oglądała i ruszyłam w kierunku bójki. Rzuciłam się na plecy Malika próbując oderwać go od Ashtona lecz był za silny.

- Zayn.. Zaraz go zabijesz a Lotti się Ciebie boi! - krzyknęłam w dalszym ciągu próbując go oderwać.

Na wspomnienie o Lotti jakby go olśniło i puścił go momentalnie odwracając się. Jego oczy były czarne jak węgiel a policzki czerwone jak rozżarzone kamienie. Nierównomierny oddech uspokajał się z każdą sekundą dzięki czemu czułam ulgę. Spojrzałam przez ramię na mojego byłego, który ledwo wstawał chwiejąc się w każdą stronę.

- Daję Ci 15 jebanych sekund w których masz opuścić to pomieszczenie albo inaczej się pobawimy. - powiedział spokojnie lecz dosadnie.

Usłyszałam wiązankę przekleństw wydostającą się pod nosem z jego ust a następnie udał się kulawym krokiem udał się do drzwi krzycząc przy końcu:

- To jeszcze nie koniec Ty mała suko!

Brunet chciał wstawać kiedy przytuliłam się do niego i całując miejsce pod uchem wyszeptałam:

- Zostaw. Nie warto...

Podnieśliśmy się z podłogi i odkrywając koc, wzięłam Lotti w ramiona i zaczęłam tulić uspakajając jej łkanie. Mina Zayna wyrażała silny ból, kiedy patrzył na uczepioną moich pleców córkę która powtarzała, że mam jej nie zostawiać. Powiedziałam mu bezgłośnie, że idę ją położyć po czym zniknęłam za drzwiami sypialni. Rozebrałam jej spodnie, bluzeczkę i przykryłam kołdrą. Zasnęła niemal od razu wykończona płaczem i wydarzeniami z dzisiejszego dnia. Również byłam rozregulowana tym wszystkim ale nie mogłam po sobie dać poznać tego, jak cholernie się bałam.

Wyszłam cicho z pokoju i udałam się do łazienki z której wydobywał się hałas. To będzie długa noc...

Cześć i czołem! :D

Tak oto przybywam z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że się podoba i dzięki maleńka za małą pomoc <3

Dodam dzisiaj jeszcze jeden, ponieważ wena mnie nie opuszcza a może i zrobię nawet maraton z SND.. Co Wy na to? Chciałby ktoś w ogóle? :D

P.S

Zapraszam kochani na nowe ff o złym Harrym :D <--- Mam nadzieję, że również się spodoba i będziecie czekać na rozdziały.

Dziękuje jeszcze raz za gwiazdki i komentujcie miśki!

Wasza Rosi :**

Dobranoc xx


Szczęście na dłoni || Z.M (w trakcie zmiany🖋️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz