49

30.4K 1.9K 154
                                    

- Tenis?! - wykrzykuje, wychodząc na kort - w życiu w to nie grałem!

- Za to ja, jak już wiesz, gram od paru lat, więc może czegoś się nauczysz - puszczam mu oczko.

- To będzie masakra, mówię ci - rzuca we mnie złowrogie spojrzenie.

- Przestań już marudzić i ustawiaj się po drugiej stronie - zarządzam.

Gdy z ociąganiem znajduje się w wyznaczonym miejscu, biorę piłkę tenisową, robię duży zamach i odbijam ją tak, że leci idealnie w Liama. Ten nie zdąrza się zamachnąć i dostaje piłką w ramię.

- O Boże Liam, nic ci nie jest?! - podchodzę spanikowana do siatki, ale on zostaje w miejscu.

- Wszystko okej - rzuca od niechcenia.

- Ale wiesz, że tu nie chodzi o to, żeby odbijać piłkę ciałem, bo do tego jest rakieta, prawda? - nabijam się z niego.

- No co ty nie powiesz! W życiu bym się nie domyślił! - woła lekko naburmuszony, a ja wracam na pozycję.

Chwytam kolejną piłkę i serwuję. Chłopak próbuje ją odbić, ale mu się nie udaje. Po kilku kolejnych serwach, woła zrezygnowany.

- Mówiłem, że jestem beznadziejny!

- A co ty myślałeś, że wejdziesz na kort i odrazu będziesz miszczem?

- W sumie to na to liczyłem, ale chyba nic z tego nie wyjdzie.

- Nie poddawaj się! Próbujemy dalej - posyłam mu uśmiech, a on tylko się przygotowuje, aż podam mu piłkę. Nie odbija, lecz tym razem się nie poddaje. Kolejne dwa razy również mu się nie udaje. Lekko tracę wiarę w to, że chodź raz uda mu się odbić, ale mimo to po raz kolejny serwuję. I w tym momencie udaje mu się trafić w piłkę . Już uradowana tym, że w końcu mu się udało, przygotowuję się żeby odbić, ale piłka leci w górę i uderza o sufit wysokiego namiotu. Niewiem czy zacząć się śmiać, czy płakać. Wybieram jednak tą pierwszą opcję.

- Hej, przynajmniej odbiłeś! I to jak mocno! - nabijam się z niego, ale on wydaje się być z siebie zadowolony.

- Dobra, odbiłem. Teraz się tak szybko nie poddam, kochana - puszcza mi oczko.

- Kochana? - śmieję się, zdziwiona tym, jak mnie nazwał.

- Tak, kochana. Już bierz piłkę i serwuj.

- A może teraz ty spróbujesz? - proponuję.

- Nie nie. Myślę, że to mogłoby się źle skończyć - śmieje się i wskazuje na piłkę leżącą obok mnie, dając do zrozumienia, żebym już odbijała.

- Ehh no dobra.

Kilka razy Liam przepuszcza piłkę, a kilka udaje mu się odbić, jednak w zupełnie inną stronę.

- Skończyły się piłki - wołam, i łapię za dwie rury do ich zbierania. Jedną podaję chłopakowi.

- Ile mamy jeszcze czasu? - pyta ciekawy.

Spoglądam na zegar wiszący na ścianie ogromnego namiotu. Jest 10:39.

- Jeszcze z pół godziny.

- Tak mało?! - woła zdziwiony.

- Widzisz, jesteś taki nieogarnięty, że w ciągu pół godziny odbiłeś tylko parę razy.

Gdy wszystkie piłki lądują w koszu przeznaczonym do nich, ustawiamy się po dwóch stronach kortu i serwuję. Udaje mu się odbić piłkę tak, że leci w moją stronę.

- Brawo! - wołam podekscytowana tym, że nareszcie mu się udało i odbijam do niego piłkę. Tym razem odbija w bok.

- No i to by było na tyle z mojego cudownego talentu tenisisty - mówi naburmuszony.

- Przecież ci się udało! Gramy dalej.

Podaję jeszcze wiele piłek i z każdą idzie Liamowi coraz lepiej. Na koniec nasz rekord wynosi 9 podań, co jest wspaniałym wynikiem jak na pierwszy raz.

- Może jednak nie jesteś taką ofiarą losu - szturcham go, gdy już znajdujemy się w samochodzie Liama.

- Sam jestem z siebie dumny - mówi, odpalając silnik.

- Głodny?

- I to jak! - mówi, oblizując wargi. On to chyba robi specjalnie! Staram się jednak o tym nie myśleć.

- To wracamy do domu wziąć prysznic i jedziemy do restauracji - zarządzam.

- Razem?!

- Ale co? - pytam zdezorientowana.

- Wspólna kąpiel? - po tych słowach obrywa ode mnie z łokcia w ramię.

- Chyba cię coś pogięło - chcę być poważna, lecz nie udaje mi się powstrzymać śmiechu.

- Musiałem się zapytać - szczerzy się i ruszamy z parkingu.

Internetowa znajomośćWhere stories live. Discover now