- Nic mi nie jest! Nie przejmuj się mną... - wykrzyknął i się zatrzymaliśmy.
- Wygląda na to, że nie mam innego wyjścia. Zostałeś moim podwładnym, więc przejmowanie się to mój obowiązek. - pociągnąłem go w stronę gabinetu zauważając też, że lekko się zarumienił.
- Nie trzeba! Zostaw! - odepchnął moją rękę.
- W takim razie przynieś mi papiery dotyczące misji i powiadom resztę. Wyruszamy za parę godzin. - powiedziałem, a on szybko wykonał polecenie i zniknął za rogiem.
Spojrzałem w karty dotyczące misji. Nic nadzwyczajnego. Gang piratów harusame handlujący prochami. Świeżak na pewno się przyda o ile prędzej nie zginie. Ciekawe czy potrafi walczyć. Uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem w stronę swojej komnaty. Wyczyściłem swoją katanę.
Miałem pewien plan w zanadrzu.
- Walczyłeś? - zapytałem znienacka.
- T-Tak... uwielbiam walkę kataną i strzelanie z bazooki. - odparł cicho.
- Może się zmierzymy? W końcu musisz być coś wart, skoro Kondo-san przypisał cię do mnie. – odparłem odkładając swoją katanę na miejsce po czym przekazałem mu bokken, sam też zaopatrując się w swój.
- Jak pan chcę. – powiedział i patrzył na mnie uważnie odsuwając się.
Czekałem na dogodną chwilę by zaatakować. Skupiłem się na chłopaku. Plus taki, że trzymał prawidłowo miecz. To samo z pozycją. Dostrzegłem, że jest bardzo opanowany jak i spokojny. Ściema! W pewnej chwili zaatakował. Byłem szybszy. Co z tego, że on jest w moim wieku? Powinien się jeszcze wiele nauczyć.
Zrobiłem unik i podciąłem mu nogi. Wylądował na ziemi. Przybliżyłem się i przystawiłem mu miecz do brody. Przełknął wolno ślinę i spojrzał błagalnie. Uśmiechnąłem się sadystycznie i zabrałem bokken. To mu pokażę, że jednak się nie nadaję. Przynajmniej nie w moim oddziale.
Odszedłem parę kroków. Niczego się nie spodziewałem aż do czasu jak nie usłyszałem świstu wiatru i jego bokkena. Było bardzo blisko, ale udało mi się zrobić unik. Mimo to podciął mi nogi i wylądowałem na ziemi. Jednak nie był taki słaby za jakiego go uważałem! Zbliżył się uśmiechając lekko i wbił drewniany miecz obok mojej głowy.
- Nie sądzę, że pan kapitan chciał być w takim stanie... - powoli odchodził.
Szybko wstałem biorąc jego miecz i rzuciłem się na niego. Odepchnął mnie lekko. A przynajmniej próbował. Po dłuższej chwili przestał się szarpać. Coś mi nie pasowało. Skąd u niego ten rumieniec? Kondo-san powinien bardziej uważać na nowych rekrutów.
Chłopak wyglądał na zaskoczonego, ale leżał dość spokojnie. Patrzył na mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Widziałem jak błyszczały. Gdyby to była dziewczyna przyznałbym, że oczy ma nawet piękne. Siedziałem na nim okrakiem i zastanawiałem się co dalej robić. Najchętniej użyłbym na nim tego kija. Jednak wina spadłaby na mnie.
- Ta walka była bez sensu... - odezwał się po dłuższej ciszy. – Czy mógłbym przygotować się do misji? – zapytał, a ja po chwili z niego zlazłem i odsunąłem się na bok.
Wstał zaraz się otrzepując i wyszedł z mojego pokoju. Walka bezsensu, co? Już ja się zemszczę! Może nawet na tej misji. Jego własna matka go nie pozna. W sumie zwłoki mogą nawet nie być rozpoznawalne. Jeszcze ten dzieciak mnie popamięta! Poszedłem ochlapać twarz w łazience. Musiałem odreagować to jak żałośnie on wygrał.
Usłyszałem jakiś szmer. Byłem już w gotowości do ataku. Gdy z jednej z kabin wyszedł ten brązowowłosy świr. Otrzepał ręce podchodząc do zlewu i odkręcił wodę. Nie zachowywał się jakoś podejrzanie. Jednak czy on próbował zająć moje miejsce w siedzibie? Rzuciłem się na niego bez powodu. Chłopak nie stawiał jakichkolwiek oporów.
- Oi, Sougo! Zmieniłeś orientację? Teraz wolisz chłopców? - Hijikata stanął w progu i patrzył w naszą stronę.
- Hijikata! Shine! – warknąłem w stronę czarnowłosego i zlazłem z Hirako, następnie ruszyłem do wyjścia.
- Ty! - rzucił do Hirako - Nic ci nie jest?
- W-w porządku. - odparł, otrzepując się - Kapitan nie jest zły...
Nie miałem ochoty wysłuchiwać tych lamentów. Jeszcze pouczeń czy różnych innych głupot od Hijikaty-sana. Idiota! Kiedyś na pewno zajmę jego miejsce. Wkurzony wyszedłem na plac. Mój oddział już czekał. Pojechaliśmy w miejsce starej fabryki. Wiedziałem, że dokładnie tam przebywa gang.
Zostaliśmy otoczeni. Widocznie się nas spodziewali. Nie byłem za bardzo zaskoczony. Ba! Wiedziałem, że najzwyczajniej pomyślą o tym, że niedługo zostaną przyłapani. Z tłumu wyszedł znajomo wyglądający dla mnie facet. Gdzieś go widziałem, jednak nie mogłem sobie przypomnieć gdzie.
- Znowu się spotykamy, Okita Sougo? Zobaczymy czy nadal jesteś w tak świetnej formie. - zaatakował.
Broniłem się robiąc uniki i czasami kontratakując. Moi ludzie też dzielnie walczyli. Nie mogłem powiedzieć, że każdy się obija. Musiałem poradzić sobie sam. Chociaż było mi to na rękę, bo nikt nie wchodził mi w paradę. W pewnym momencie straciłem równowagę i lekko się zachwiałem. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Jedyne co na daną chwilę widziałem to zasłona dymna.
Nie mogłem dobrze skupić się na walce. Nagle przede mną pojawił się przedstawiciel gangu, atakując. Upadłem na ziemię, gdy miał zadać ostateczny cios, ktoś mnie obronił. Zatrzymał atak tego faceta i dał mi czas na podniesienie się. Szybko wstałem, ale nie było to dla mnie korzystne. Ból kostki powrócił.
- Panie kapitanie! - krzyknął chłopak, pomagając mi wstać.
- Nic mi nie jest... uważaj! - odepchnąłem go od siebie, by przyjąć cios.
- Kapitanie? - odparł zdezorientowany - Co się...? - zauważył, że upadam, więc szybko rzucił się, żeby mnie złapać.
- Dlaczego ty? – zapytałem cicho, czułem tylko i wyłącznie ból.
- Ja? Jestem po to, by pana chronić... - mówił, a łzy ciekły mu po policzkach.
- Chcesz chronić mnie? Kogoś kto jest dla ciebie niemiły? Nie bądź śmieszny! - nie wierzyłem własnym uszom, ten chłopak wydawał się być dziwny. Odepchnąłem go i stanąłem na nogi nadal się chwiejąc.
- T-To nic... pan jest kapitanem... moim obowiązkiem jest zginięcie i chronienie pana. - powiedział, wciąż drżącym głosem. - Dlatego... ochronię pana i zabiję tego idiotę! - warknął i rzucił się na faceta.
Muszę dowiedzieć się kim tak naprawdę jest Hirako. Bardzo podejrzany z niego gość. Chcę mnie chronić i zginąć specjalnie dla mnie. Pffff. Za dużo kodeksu się naczytał? To śmieszne. Zachowałem bardziej równowagę. Syknąłem cicho, rana w boku dalej krwawiła.
Nie mogłem zostawić nowicjusza samego. Miałem się na nim jeszcze zemścić. Zbliżyłem się powoli, by cokolwiek zobaczyć. Moje oczy nie zawodziły. Mafiozo leżał w kałuży krwi. Hirako stał nad nim uśmiechając się sadystycznie. Krew szefa mafii ubrudziła mu twarz dodając jeszcze bardziej psychicznego wyglądu.
I nagle uznałem, że zemsta nie będzie potrzebna. Zacząłem się cieszyć, że jest tak podobny do mnie. Podszedłem do niego powoli trzymając się za nadal krwawiący bok. Widziałem błysk w oczach. Chłopak zadowolony z siebie uśmiechnął się do mnie.
- Dobra robota! Wracajmy! - pochwaliłem go, powoli odchodząc.
Nastolatek ruszył za mną. Nie widziałem żadnego zagrożenia, szliśmy w spokoju. Jednak gdy usłyszałem pociągnięcie za spust, szybko się obróciłem. Było już za późno.
Brązowowłosy był cały czas za mną, ale nie zdążył zrobić uniku. Powoli padał na ziemię. Złapałem go i zarzuciłem jego rękę na moje ramię, by móc dojść do samochodu. Westchnąłem cicho spoglądając na ranę. Został trafiony w udo. Zacisnął zęby i cicho syczał z bólu.
Po krótkiej chwili zdążyliśmy dotrzeć do jednego z samochodów. Pomogłem mu wsiąść i zająłem miejsce kierowcy.
- Misja wykonana. Dobrze się spisałeś. – powiedziałem i odpaliłem samochód.
YOU ARE READING
Fanfick [Gintama]
FanfictionJak zdążyliście się domyślić to tu będzie w końcu mój dłuższy ff... Gintama forever <3 W roli głównej oczywiście moja ulubiona postać - Okita Sougo. Będzie też moja własna postać brała tu udział, ale nie będę wam zdradzać, bo spoilery to zło XD...
~~4~~
Start from the beginning
![Fanfick [Gintama]](https://img.wattpad.com/cover/59732079-64-k526831.jpg)