Po kilku dniach wróciłem do siedziby. W dzień powrotu Kondo-san wezwał mnie do siebie. Nie wiedziałem o co mu może chodzić. Jednak pewnie ma mi za złe tamtą misję. Bądź co bądź nie powinienem badać tego sam. Mogłem wezwać jakieś posiłki, ale za długo by się zeszło.
Poza tym nic nie poradzę, że wolę załatwiać sprawy samemu. Jeszcze zagrożone życie tej dziewczyny. Musiałem działać! Nie było czasu na zastanawianie się czy dzwonienie po posiłki. Bo kto normalny o tym myśli? Raczej nie sądzę by Hijikata-san lub Kondo-san wzywali posiłki będąc tak blisko jakiegoś celu.
Nadal bolało mnie całe ciało. No i jeszcze skręcona kostka. Pamiątka po horrorze w szpitalu. Nie dawała się już tak we znaki. Jednak dalej miałem chodzić do lekarza na ogólne wizyty czy nic z moim zdrowiem się nie pogorszyło. Mimo to nie było tak źle.
Zostawiłem swoje rzeczy w swoim pokoju. Nic się aż tak tu nie zmieniło. Westchnąłem cicho i rozejrzałem się. Porządek. To było co najmniej dziwne. Rzadko tu sprzątam. Ktoś musiał tu być. Choć w sumie nie trzymałem tu aż takich cennych rzeczy.
Poszedłem do komnaty Kondo-sana. Czekał na mnie. Siedząc jak zwykle na swoim miejscu. Nie był sam. Zamiast majoneziarza towarzyszył mu jakiś podejrzany brązowowłosy chłopak. Był nowy. Nigdy go jeszcze nie widziałem.
- Kondo-san, wzywałeś. O co chodzi? - zapytałem.
- Sougo. Postąpiłeś zbyt lekkomyślnie... Trzeba było nas powiadomić! - powiedział.
- Ale...! Ta dziewczyna zginęłaby bez mojej pomocy. Miałem ją zostawić? Gdybym się tam nie zjawił to... byłoby po niej.
- Żadnych ale!
Kondo nie wytrzymał. Wstał i uderzył mnie w policzek. Znalazłem się na podłodze. Potarłem bolące miejsce i zerknąłem na dowódcę. Rzadko się to zdarzało, ale chciał zachować dyscyplinę. Pokazać mi jakie popełniam błędy. Świeżak obserwował całe to widowisko i szybko podbiegł do mnie. Zapewne chciał pomóc.
- Nic ci nie jest? – zapytał z troską w głosie, ale nie potrzebowałem kogoś kto się nade mną lituje, więc od razu go odepchnąłem.
- Sougo! Ja nie chcę, żebyś źle skończył! Dlatego chcę byś nie działał na własną rękę! - odparł wkurzony Kondo.
- Sam świetnie daje sobie radę! - wykrzyczałem.
- Nie bądź idiotą! - zbliżył się, a ja byłem już gotowy na kolejne uderzenie.
- No dalej. Pokaż jaki to jesteś dobry... - sprowokowałem go, jednak nic się nie stało.
Nie oberwałem. To było trochę dziwne. Dopiero po krótkiej chwili uświadomiłem sobie, że tamten chłopak się podłożył. Nie wiem po co to zrobił. Pewnie masochista jakiś. Leżał trochę oddalony ode mnie. Nie ruszał się, ale po dłuższym czasie zaczął się podnosić. Spojrzałem na dowódcę. Był lekko zszokowany.
- Kondo-san, po co naprawdę mnie tu wezwałeś? - zapytałem powoli zmieniając temat i obojętnie zerkając w stronę nieznajomego.
- Ten młodzieniec jest w twoim wieku, zna się na walce. Będzie ci pomagał w raportach. - powiedział opanowując się.
- Ja nie potrzebuję...- cicho odparłem, jednak mógłbym wtedy zrzucić wszystko na niego, więc po namyśle dodałem - Może jednak się przyda... - podszedłem do niego i pomogłem wstać, odchodząc powoli do drzwi - Zaprowadzę go do lekarza.
- Sougo! - odwróciłem głowę w stronę dowódcy - Twój oddział ma ważną misję, szczegóły przekażę ci twój rówieśnik.
Wyszedłem z komnaty dowódcy razem z tym nowym chłopakiem. Czułem na sobie jego spojrzenie. Westchnąłem cicho. Szliśmy wolno w stronę gabinetu pielęgniarki. Byłem trochę znudzony ciszą, ale nie miałem ochoty z nim gadać.
YOU ARE READING
Fanfick [Gintama]
FanfictionJak zdążyliście się domyślić to tu będzie w końcu mój dłuższy ff... Gintama forever <3 W roli głównej oczywiście moja ulubiona postać - Okita Sougo. Będzie też moja własna postać brała tu udział, ale nie będę wam zdradzać, bo spoilery to zło XD...
![Fanfick [Gintama]](https://img.wattpad.com/cover/59732079-64-k526831.jpg)