~~5~~

111 6 0
                                        

Po powrocie do siedziby zabrałem podopiecznego do pielęgniarki. Nie było tak źle. Zostałem zabandażowany i otrzymałem małe zwolnienie dotyczące misji. Jednak wcale nie miałem całkowitego wolnego. Papiery dotyczące misji same się nie wypełnią. Choć za jakiś czas znów czekała mnie wizyta kontrolna.

Jak tylko wyszedłem z gabinetu, tak przyszła kolej na Hirako. Najdziwniejsze było to, że chłopak wygonił mnie z gabinetu. Przecież jako kapitan oddziału mam prawo wiedzieć o jego zdrowiu. Wyjmowanie pocisku nie jest wcale wstydliwą rzeczą. To norma. Z resztą co mnie to obchodzi.

Poczekałem na podwładnego, ale nie wychodził za szybko z gabinetu. Nudziłem się, aż do czasu kiedy mnie nie zmuliło. Uznałem, że jednak pójdę spać zamiast na niego czekać i to niewiadomo ile. Sprawdzając godzinę zorientowałem się, że jest dosyć późno.

Jak tylko znalazłem się w swoim pokoju tak z miejsca jak tylko zamknąłem drzwi, położyłem. Miałem dość dziwny sen. Jakaś blondwłosa dziewczyna o zielonych, a wręcz szmaragdowych oczach. Miejscem była zielona polana. Leżałem na kocyku i patrzyłem w niebo natomiast ona zerkała na mnie czasami cicho chichocząc.

Podniosłem się do siadu i zerknąłem na nią pytająco. Odwróciła wzrok i nieco się zarumieniła. Zrobiłem coś nie tak? Pobłądziłem wzrokiem w stronę piknikowej torby i jedzenia. Wyjąłem z niej jedną z bułeczek anpan i zacząłem jeść. Tym samym zastanawiając się jak Yamazaki może to ciągle pałaszować.

Dziewczyna powoli na mnie zerknęła i znów zaczęła chichotać. Była na tyle dobra by powiedzieć mi o okruszkach na twarzy. Jeden plus. Wytarłem się po krótkiej chwili. Uśmiechnąłem lekko i popatrzyłem znów w niebo, które ze słonecznego i bezchmurnego zaczęło stawać się zachmurzone.

Niestety nie miałem parasola na wypadek gdyby zaczęło padać. Ona raczej też nie. Przynajmniej nic takiego nie widziałem. Zauważyłem jak wybierała z torby drugą bułkę i wolno zaczęła jeść. Koniec końców wybuchnąłem śmiechem. Przypominała trochę chomika mającego napchane policzki.

Po krótkiej chwili zaczęło kropić. Z czasem krople deszczu stawały się coraz to intensywniejsze. Zdjąłem mundur i ją nim okryłem by nie zmokła. Wziąłem kocyk i torbę biegnąc z nią pod rękę i uciekając przed deszczem. Co jak co, niby głupcy nie łapią przeziębień, ale już parę razy Hijikata tego doświadczył. A nawet mnie zaraził.

Zaczęło grzmieć, no i jeszcze pioruny. Wszystko było by dobrze gdyby nie to, że wybraliśmy drogę pod drzewami. Jakaś świątynia była niedaleko. Byliśmy coraz to bliżej. W końcu udało nam się tam zatrzymać. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, a ona też odwzajemniła uśmiech. Było jej naprawdę do twarzy.

Gdy miałem ją zapytać o coś, tak rozległ się wkurzający głos niczym budzik. I tak oto piękny sen został mi przerwany.

- Oi! Sougo! Wstawaj... to, że masz zwolnienie wcale nie zwalnia cię z obowiązków. – powiedział Hijikata tuż nad moją głową.

Czy ja prosiłem o taki budzik? Nie przypominam sobie.

- Zgiń! – mruknąłem cicho i powoli wstałem przeciągając się.

- Kapitanie! Tu pan jest... - zerknął do pokoju mój podopieczny.

Kto jeszcze tu przylezie?! Chciałem tylko spokoju.

- Stało się coś? – popatrzyłem na niego badawczo – Co z tobą? W porządku?

- T-tak. Przyszedłem po dokumenty do wypełnienia. – mruknął tylko.

- Kondo-san albo Hijikata-san mogą ci je przekazać. – westchnąłem.

- Dokumenty? Kondo je ma... choć nie wiem czy jest w siedzibie. – czarnowłosy zerknął na chłopaka. – Zaraz ci je przyniosę. – oczywiście musiał zerknąć na mnie i po chwili wyjść.

Fanfick [Gintama]Where stories live. Discover now