Nigdzie ani śladu dziewczyny. Przynajmniej było wiadome, że nie ma jej w domu. Ci porywacze nieźle to uknuli. Zbrodnia doskonała. Nie zostawili ani śladu. O co mogło im chodzić? Albo o kogo? Hmmm... chińska dziewczyna najpewniej była tylko przykrywką. Możliwe, że zastawili pułapkę.

- Oi! Okita-kun nie obijaj się. Szukaj śladów! – powiedział Gintoki popijając mleko truskawkowe.

- Tak jest, Danna! – wyciągnąłem drugą wodorostożelkę.

- Wy nic nie robicie, tylko się zażeracie! Kagura może ucierpieć albo zginąć, a wy nic! – wydarł się na nas Shinpachi.

- Patsuan... ona wróci... bez pośpiechu.

- Gin-san... jak możesz być taki spokojny?! Nie wiemy gdzie jest. Idę jej szukać! – powiedział okularnik i zaraz wyszedł z domu.

- Życie jest jak numer JUMPA! Cały czas zaskakuję.

- Dobra... to i na mnie pora...

- Przyjdę po pomoc do ciebie... w razie czego. – ostatnie zdanie jakie usłyszałem.

Schodząc z piętra Yorozuyi pomyślałem, że jednak zrobię patrol miasta. Nic się nie dzieje, jak zawsze. Jednak coś mi nie pasuje. Jedno jest pewne... nie wrócę tak szybko do siedziby. Nagle przy jednej z uliczek mignął mi widok wielkiego białego psa.

Zatrzymałem się by lepiej mu się przyjrzeć. Pies od rudej. Podszedłem do niego powoli. Po krótkiej chwili zauważyłem, że trzyma coś w pysku. Fioletowa lekko zakrwawiona parasolka chinki. Pies zawarczał... zignorowałem to.

Zabrałem mu parasol z pyska i obejrzałem go dokładnie. Musiała się bronić. Bestia spojrzała na mnie ciemnymi oczami. Wyszła z uliczki i szła przed siebie. Czasami zerkając w moją stronę. Szedłem cały czas za nim. Jednak pies stopniowo zaczął przyspieszać. Przyspieszyłem tym samym wpadając na jakiegoś faceta.

- Sorry! Spieszę się... - szybko się otrząsnąłem.

- Sougo... za kim tak pędzisz? – zapytał troskliwy głos, odgadnąłem, że to ktoś bardzo znajomy.

- Kondo-san... to tylko jogging. – uśmiechnąłem się i zacząłem oddalać w szybkim tempie.

To śmieszne, ale ten wielki pies zniknął z mojego pola widzenia. Tylko jak coś tak dużego może zniknąć? Rozejrzałem się jeszcze parę razy, ale nigdzie go nie było. Nagle usłyszałem ciche szczekanie. Od razu pobiegłem w stronę, gdzie stawało się ono coraz głośniejsze. Nie ma go.

Wygląda na to, że wpadłem w dość banalną pułapkę. Po jakimś czasie kręcenia się bez powodu, usłyszałem czyjś przerażający śmiech. Nie ma to jak zgubić się w pobliżu starych opuszczonych budynków. Chyba będzie bardzo zabawnie jak się z nimi rozprawię. Uśmiechnąłem się do siebie.

- W końcu się spotykamy! Ty musisz być Okita Sougo! Moi ludzie śledzili cię na każdym kroku. Poza tym chyba masz słabość do tej dziewczyny!

Nagle na środku dachu wysokiego budynku pojawiło się światło. Oświetlało jakiś obiekt. Po paru minutach ogarnąłem, że chińska dziewczyna jest przywiązana do wielkiego pudła. Ruszyłem bez zawahania. Spostrzegłem zaraz, że jakimś cudem zostałem otoczony. Jak powinienem to rozegrać?

Kiedyś kupię nóż! Powyrzynam wszystkich wkoło. Kupię nóż i zostawię tylko dwoje! Tylko ty i ja! E? Skąd to się wzięło? No, więc wracając do planu. Powinno się wszystko udać. Żebym tylko wrócił na Barwy nieszczęścia. Wybiłem tych naokoło bez najmniejszego problemu.

Ruszyłem wolno w stronę budynku gdzie była ruda. Jednak nagle poczułem przeszywający ból w piersi. O mało nie straciłem równowagi. Zakaszlałem krwią zaraz zaciskając zęby i czując jak rana krwawi. Dobrze się przygotowali. Nie było ich tak mało jak przypuszczałem. Dopiero teraz zauważyłem ukrytych snajperów na dachach.

Fanfick [Gintama]Where stories live. Discover now