Rozdział VI

91 3 0
                                    

Tydzień później...

Rose's POV

Minął tydzień, a w moim życiu tyle się zmieniło... Jai to mój chłopak, pan od WF-u dał mi spokój, w szkole lepiej mi idzie. Martwi mnie jedynie fakt, że nie rozmawiam z Luke'iem. Ostatnio Luke zrobił się markotny. Musiałam już zbierać się na lekcje, co niezbyt mnie cieszyło. Miałam teraz lekcję fizyki. Byłam już spóźniona 10 minut. Szłam pustym korytarzem, rozmyślając co powiem, kiedy wejdę do klasy. Może zatrzasnęłam się w ki...

-AAA! Jai! Ty idioto! Puść mnie! - krzyczałam przewieszona przez jego bark. - Ja mam teraz lekcje!

-Na prawdę? Nie byłbym tego taki pewien kochanie.

-Co to ma znaczyć? - On chyba nie ma na myśli wagarów dość, że mam słabe oceny z fizyki, to jeszcze będę opuszczać lekcje?!

-Idziemy na wagary i nie chcę słyszeć NIE. - powiedział puszczając mi oczko. To było naprawdę uroczę.

-Przekonałeś mnie, ale możesz mnie już puścić. - Jai jednak nie zareagował. Mów do dupy to cię osra. Wybiegł ze mną ze szkoły i odstawił mnie dopiero w samochodzie. - Gdzie masz zamiar mnie zabrać? - zapytałam zaciekawiona.

-Niespodzianka! Dowiesz się na miejscu. - Bałam się co ten debil wymyśli. Kocham go, ale jego pomysły często mnie przerażają. Jai odpalił auto, dodał gazu, a w radiu zabrzmiał dobry bit. Po godzinie jazdy byliśmy już na miejscu. Jai kazał zamknąć mi oczy.

-Mogę już otworzyć? - westchnęłam.

-Tak. - Moim oczom ukazał się piękny widok... KRÓW?! Czy on jest pojebany?! - Zaskoczona?

-Yyy... nawet nie wiesz jak bardzo... Jai, czy ty tak na serio, czy o drogę pytasz? - D.E.B.I.L

-Przecież nie będę zabierał cię na plażę, z szampanem i truskawkami w czekoladzie, bo każdy tak robi, a ja jestem wyjątkowy. Nie sądzisz? - na tylu romantycznych chłopaków ja wybrałam tego, który zabiera mnie na wieś. Super i co on ma tu zamiar robić? Krowy doić? To serio romantyczne... - Lepiej usiąść na łące, wypić kompot i zjeść jabłko z sadu. - Jai w tym momencie przybliżył mnie do siebie i ucałował w czoło. On jest romantyczny... tylko inaczej.

-Masz rację! To dużo lepsze! Będziemy się świetnie bawić! Mam nadzieję, że zabrałeś ogrodniczki i gumiaki?

-O holenderski śledź! Zapomniałem. - Spojrzeliśmy na siebie i oboje wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. - Ale jeżeli nie chcesz tu być, możemy jechać.

-Żartujesz?! Nie pamiętam kiedy byłam na wsi! - Pociągnęłam Jai'a za rękę i pobiegliśmy do drewnianego domu. Mój chłopak po drodze wytłumaczył mi, że to farma jego dziadków.
Kiedy dotarliśmy do domu, zobaczyłam starszą kobietę z miłym wyrazem twarzy, która właśnie gotowała obiad.

-O jejku Jai! Wnusiu! A co ty tutaj robisz? Przecież jest środa... nie powinieneś być w szkole.

-Witaj babciu! Trzeba sobie czasami zrobić odpoczynek. Tak w ogóle to jest Rose, moja dziewczyna.

-Dzień dobry. - czułam się trochę skrępowana. To chyba poważny związek skoro poznaje jego dziadków.

-O jejku jakaś ty śliczna i te bioderka. Urodzisz nam śliczne wnuczęta. -stwierdziła całkiem poważnie kobieta.

-Babciu, bo wystraszysz moją Rose. -"MOJĄ" to brzmi cudownie. Kocham go.

-Dobrze, dobrze. Siadajcie już do stołu, a po obiedzie pokażesz tej kruszynce gospodę.- jego babcia jest naprawdę miłą kobietą.

F.O.R.E.V.E//Fanfiction o JanoskiansWhere stories live. Discover now