Rozdział II

114 5 0
                                    

-Ojejku i znowu się spotykamy, to chyba przeznaczenie. Jesteś mi winna przeprosiny za ten nos nie sądzisz? - wyszczerzył się bezczelnie brązowooki brunet. 

-Odwal się. Nie usłyszysz ode mnie przeprosin. - obróciłam się na pięcie i zaczęłam podążać w stronę klasy. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy dookoła mnie zebrało się wiele osób obserwujących nasze zachowanie. Widziałam jak wielu z nich nas kamerowało. Czułam się niezręcznie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nagle moje ciało przeszedł ciepły dreszcz, kiedy ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Poczułam uderzenie gorąca. Moja twarz i... no właśnie ten dupek nawet się nie przedstawił, w każdym razie nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Jego czekoladowe tęczówki skanowały moje usta. Jego męskie ręcę oplatały moją talię, czułam jak coraz mocniej mnie do siebie przyciąga. Zaraz zaraz... ale ja go znam no nie wiem z GODZINĘ!! Kiedy odzyskałam zdrowy rozsądek wyrwałam się z objęć "księcia z bajki". Na moje szczęście zabrzmiał dzwonek, więc nie musiałam prowadzić daleszej konwersacji z NIM.

-Chyba muszę zażyć świeżego powietrza. - powiedziałam do siebie, podążając na podwórko szkolne. Cały czas myślałam o tym co wydarzyło się kilka minut temu. Serio.. jakiś koleś poznał mnie dziś rano, godzinę później prawie mnie całuje, a wieczorem co?! Zabierze mnie do łóżka?! To chore. Po chwili zorientowałam się, że teraz trwa pierwsza lekcja, a ja jestem spóźniona. Pośpiesznie udałam się do klasy, w której właśnie miałam zajęcia języka angielskiego.

-Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale jestem tu nowa i jakoś nie mogłam znaleźć klasy. 

-Panno..- nauczycielka groźnym głosem zaczęła patrząc w dziennik. -Tosatti. To niedorzeczne w naszej szkole, by spóźniać się na zajęcia. Czy to dla Pani jasne? 

- Tak, oczywiście. To już więcej się nie powtórzy. 

-Mam nadzieję. Dobrze usiądź koło pana Brooks'a. - Nauczycielka wskazała mi miejsce obok brązowookiego bruneta...czy to ten idiota?! O nie... Dlaczego on?! Każdy, dosłownie każdy... tylko nie on. Spojrzenie pani profesor wywierało na mnie presję, więc postanowiłam udać się do ławki... "pana Brooks'a".  Nie mam zamiaru odzywać się do tego idioty...

-Hej jestem Lu...

-Nie odzywaj się do mnie! Bo ci zmasakruję tą śliczną buźkę..ROZUMIESZ?! Nie mogę na ciebie patrzeć.. brzydzę się tobą zboczeńcu!! 

-Al..ale ja cię nawet nie znam, pierwszy raz cię widzę na oczy.

-Czy ty myślisz, że ja jestem kretynką?! - Co on sobie kurwa myśli?! Jak on w ogóle może mówić, że mnie pierwszy raz widzi na oczy?! Prawie mnie pocałował.. a teraz mówi, że mnie nie zna?! Ale on ma tutpet... 

-Pewnie pomyliłaś mnie z moim bliźniakiem... zawsze przez niego mam problemy... -Czy on zwariował?! Ale w sumie.. rano był inaczej ubrany i włosy ma inaczej ułożone. Przecież to bardzo możliwe, że ma bliźniaka...

-Ymm...mówisz prawdę? 

-Tak. On zawsze zrobi coś niestosownego, a później ja na tym cierpię. -Zrobiło mi się głupio, on mówi prawdę.. a ja tak go potraktowałam. Ale ze mnie idiotka..

-Przepraszam cię za moje zachowanie. Myślałam, że to twój brat. Wiesz co na przeprosiny zapraszam cię na kawę. Co ty na to? 

-Z przyjemnością, mam nadzieję, że trochę łagodniej mnie potraktujesz haha. Tak w ogóle to mam na imię Luke, a ty? 

-Jestem Rose. -w tej chwili zadzwonił dzwonek. 

Luke jest taki uroczy. Przeciwieństwo tego drugiego... Mimo, że znam go 45 min, to czuję, że mógłby być moim przyjacielem. To dziwnie jak szybko przywiązuję się do ludzi. Czasami jest to zaleta, ale częściej wada...

F.O.R.E.V.E//Fanfiction o JanoskiansWhere stories live. Discover now