Rozdział Dziewiętnasty

Start from the beginning
                                    

- Louis - Liam akcentuje to imię, prawdopodobnie wiedząc, że to pozwoli wyrwać się Harry'emu z zamyślenia. Działa, bo mruga szybko i potrząsa głową, zanim patrzy na niego zdezorientowany. Jego spojrzenie wciąż jest mętne, bo z jego głowy nie chcą uciec urywki wspomnień, nawet na chwilę. - I Niall i Zayn. Przyjadą i pojedziemy razem na pizzę. 

- Och - znowu się uśmiecha, tym razem nie wspomnieniem wywołanym Louisem, chociaż może trochę. Ponieważ Louis będzie z nimi. - Takie pożegnanie lata?

- Takie pożegnanie Ciebie. Dla nas lato trwa, a może i wcale go nie ma. Ty wracasz do szkoły, my robimy to, co zwykle. 

- Czyli tylko się ścigacie? - opiera brodę na dłoni i zastanawia się, jak to jest wieść takie życie cały czas. Może było fajnie, ale Harry chyba by tak nie chciał. Jest fajnie, dopóki wiesz, kiedy przestać. 

- Nie, nie zawsze, to nie nasze jedyne zajęcie - odkłada miskę do zlewu i idzie w stronę wyjścia z kuchni. - Kiedyś Ci o tym opowiem.

- Kiedyś? - na te słowa jego serce od razu zaczyna bić szybciej, bo nie sądził, że kiedykolwiek będzie jakieś kiedyś. W ogóle nawet o tym nie myślał. - Spotkamy się jeszcze kiedyś? 

- Harry - zatrzymuje się w progu kuchni i patrzy na niego jak na idiotę. - Jesteśmy kuzynami.

 No tak. Mentalnie uderza się w policzek, a w rzeczywistości tylko się uśmiecha i pozwala Liamowi nadal myśleć, że jest kretynem. Gdy zostaje sam, jeszcze przez jakiś czas myśli o tym, co się dzisiaj wydarzy. Chce spędzić ostatni dzień tutaj jak najlepiej, bez kontroli i bez granic, tylko on i jego przyjaciele. Dzisiaj nie ogranicza uśmiechów, nie oszczędza głosu i nie wstrzymuje się przed powiedzeniem tego, co ma na myśli. Jeśli będzie chciał pocałować Louisa na oczach wszystkich, złapie go za kark, pociągnie w dół i zrobi to. 

 No dobra. Nie zrobi.

 Parska cicho śmiechem, wyobrażając sobie, gdyby jednak się na to odważył. Wyobraża sobie minę Liama, Nialla, który stoi za nim i zakrywa usta dłońmi, ale się uśmiecha. Zayn tylko się uśmiecha. A Louis... Louis stoi i nie rusza się, ale daje się całować, bo podświadomie tego chce. Po wszystkim wygląda, jakby nic się nie stało, ale jego usta są opuchnięte i sprawia wrażenie, jakby wstrzymywał uśmiech. 

 Harry naprawdę chce go pocałować. 

*** 

- Harry? 

- Tak, tak. Już. - mówi w pośpiechu, zapinając guzik swoich jeansów. Gdy wchodził do łazienki, byli w domu z Liamem sami, a teraz na biegu zapina spodnie, aby zabrać się z nimi. I no dobra, to nie tak, że wziął kilka par ciuchów ze sobą do łazienki tylko po to, aby ładnie wyglądać. Facet nie może wyglądać ładnie, a już na pewno nie dla kogoś. Szczególnie nie zakochany. - Już wychodzę! 

 Zbiera kilka t-shirtów z podłogi i rzuca je na kupkę obok wanny, stwierdzając, że posprząta to, kiedy wróci. I spakuje je wszystkie z powrotem do walizki. 

 Opuszcza w końcu łazienkę, ostatni raz poprawiając swoje włosy (wcale nie poprawia ich jeszcze kilka razy, gdy zbiega po schodach), a kiedy wreszcie schodzi na dół, szybko zakłada buty. Liam już wyszedł, więc to on jest tym, który musi zamknąć dom. 

- Skarbie - słyszy już na zewnątrz. Odwraca się i widzi Nialla, który szeroko rozkłada swoje ramiona, więc nie potrafi się nie uśmiechnąć i go przytula.

- Niall - przerywa im chrząknięcie, więc oboje natychmiast się od siebie odsuwają. Zayn stoi obok nich z założonymi rękami. - Harry nie jest twój. 

Fast and Dangerous (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now