Rozdział Osiemnasty

20.8K 1.6K 16.7K
                                    

- Daleko jeszcze? - pyta po dłuższym czasie wpatrywania się za okno. Nie wie, ile dokładnie minęło czasu, ale zdecydowanie jadą za długo, a on zaczyna się niepokoić. Widzi w oddali stare, opuszczone budynki, które były niegdyś magazynami. Liam opowiadał mu o nich, gdy przejeżdżali tędy raz czy dwa. 

- Hmm, to tutaj, tak właściwie. 

- W tych budynkach? Dziwne miejsce. - marszczy brwi, zastanawiając się, dlaczego akurat tutaj. Jest to dość daleko, a sądząc po tym, że szykuje się duża impreza okazji wygranej Masters, Harry wątpi, aby większość ludzi była w stanie wrócić później do domu. Sam nie umiałby wrócić nawet na trzeźwo, a bez samochodu zajęłoby mu to kilka tygodni. 

- Najlepiej świętuje się na obrzeżach miasta - wzrusza ramionami. Harry nic na to nie odpowiada, bo brakuje mu argumentów, ale im bliżej są celu, tym bardziej robi się podejrzliwy. Wokół są tylko drzewa, w przed dużymi stalowymi drzwiami stoi tylko jeden samochód. 

 Nawet nie zauważa, kiedy serce zaczyna bić mu ze zdenerwowania szybciej. Stara się ukryć drżenie swoich rąk, nie chcąc pokazać, że się boi, bo się nie boi. Nie jest taki głupi i wie, co robi - to jest znajoma Liama i to Niall kazał jej go popilnować, a on ufa Niallowi. 

- Możemy wysiadać - uśmiech Lei jest tak szeroki, że przez chwilę wiara w jej dobre intencje powraca. Jednak z każdą kolejną sekundą dociera do niego, że jest w obcym samochodzie z obcymi ludźmi, gdzieś, gdzie nie ma absolutnie nikogo. Nie odwzajemnia jej uśmiechu, po prostu się w nią wpatruje. - Coś nie tak? 

 Słabo kręci głową i po chwili odpina pas, wysiadając z auta. Automatycznie dotyka swoich kieszeni, ale dopiero wtedy orientuje się, że nie wziął ze sobą telefonu. 

- Chodź - dziewczyna kładzie rękę na jego ramieniu, więc jest zmuszony iść razem z nią. Jednak zdaje sobie sprawę z tego, jaki głupi i naiwny jest, i to kwestia czasu, zanim zrozumie, jaki błąd popełnił.

 Wchodzą do środka, a jego podejrzenia się sprawdzają - w środku nie ma balonów, konfetti, kanap ani stolików z alkoholem czy jedzeniem. W środku jest pusto, chłodno i ciemno, ale zanim może odwrócić się i uciec, drzwi zostają zamknięte, a światło zapalone. 

- L-Lea? - pyta cicho, przełykając z trudem ślinę i rozgląda się po ogromnym pomieszczeniu, które służyło kiedyś do gromadzenia amunicji. Jest przerażony, ale wciąż ma małą nadzieję, że jest w błędzie. - Gdzie są wszyscy? 

 - Lucas - woła, zupełnie ignorując Harry'ego i idzie przed siebie ściągając z ramion skórzaną kurtkę. Pod nią ma na sobie naprawdę skąpą bluzkę, uwydatniającą jej tatuaże, o których istnieniu Harry dowiaduje się dopiero teraz. 

 Stoi w miejscu i odprowadza ją wzrokiem, gdy z innego pomieszczenia wchodzi wysoki mężczyzna. Ma krótką kitkę i kolczyk w uchu, a Harry... Harry kiedyś go już widział. 

- Zajmij się dzieciakiem - jej głos, wcześniej delikatny i sympatyczny, teraz jest ostry i chłodny. Na sam dźwięk Harry drży i odsuwa się kilka kroków w tył, bo mężczyzna imieniem Lucas idzie w jego stronę. 

- Kim jesteś? 

 Nie uzyskuje odpowiedzi, zamiast tego zostaje mocno złapany za ramię i chce się wyszarpnąć, ale jest na to za słaby. Mężczyzna ciągnie go do innego pomieszczenia, a gdy do niego docierają, wreszcie go puszcza. 

- Rude jest wredne, nie słyszałeś? - Lea stoi do niego tyłem i nie może zobaczyć, co robi, ale ma nadzieję, że nie szykuje właśnie piły mechanicznej, aby odciąć mu głowę. 

- Dlaczego tu jestem? - patrzy na krzesło pod ścianą i ma wrażenie, że stanie się to, co zazwyczaj dzieje się w filmach akcji. - Ja Cię nawet nie znam. 

Fast and Dangerous (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now