1

260 18 16
                                    

Wsiadając do samolotu byłam zła. Musiałam zostawić wszystkich: rodziców, przyjaciółki, a przede wszystkim dwa psiaki, które kocham nad życie. Gdy usiadłam na swoje miejsce obrażona na cały świat, włożyłam słuchawki w uszy. Włączyłam pierwszą lepszą playlistę na telefonie i poszłam spać.
Myślę, że gdzieś tak w połowie lotu obudziłam się, bo zrobiło mi się zimno. Wyciągnęłam cieplutką bluzę oraz kocyk i wygodnie ułożyłam się na siedzeniu. Następnie odczytałam wiadomość, która nawet nie wiem kiedy przyszła.
Od mama:
"Właśnie się dowiedziałam, że będziesz mieszkała z 3 chłopakami, każdy ma około 20 lat."

O super! - pomyślałam ironicznie. Jak nie napaleni pedofile, to napaleni dwudziestolatkowie. Na ekranie wyświetliła się kolejna wiadomość.
Od mama:
"Z lotniska odbierze Cię asystentka doktora Mitchella".

Jeszcze lepiej - Prychnęłam. Ta kobieta to czysta tęcza i wodospad szczęścia. Serio... W życiu nie widziałam tylu kolorów na jednej osobie. Kiedy z rodzicami rozmawialiśmy przez skype z tą kobietą, to kręciło mi się w głowie od ilości kolorów na jej ciele.

Kierując się w stronę lotniska, zauważyłam znajomą mi blondynkę, która zaczęła do mnie machać. Postanowiłam udawać głupią i spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Przystanęłam, rozejrzałam się na boki i wskazałam palcem na siebie. Kobieta, która o dziwo była ubrana w jeden kolor pokiwała twierdząco głową. Podeszłam do niej, a róż jej ubrań mnie poraził. Ta zaś zaszczebiotała radośnie:
- Bailey, tak? - Nie czekając na odpowiedź wzięła moje walizki. - Chodź, wezmę to i jedziemy do twojego nowego domu.

Podążałam za nią w ciszy. Całą drogę w samochodzie przemilczałam. Za to asystentka doktora gadała jak najęta. Zadawała tyle pytań na minutę, że ciężko było zrozumieć jakiekolwiek słowo. Gdy dojechałyśmy na miejsce, burknęłam ciche "dziękuję", wzięłam walizki i pytającym wzrokiem spojrzałam na kobietę. Ta wskazała dużą czarną bramę. Zamarłam. Doskonale znałam to ogrodzenie. Tyle filmików nagranych na jej tle. Oczywiście, że mogłam się mylić. Przecież każdy może mieć taką bramę... Kiwnęłam głową na znak, że dziękuję i ruszyłam przed siebie. Stanęłam przed ogromnym płotem i zadzwoniłam na dzwonek. Kątem oka widziałam Panią Shockelford, która wsiadała do samochodu. Tak. Ta kobieta ma na nazwisko Shochelford. Po chwili usłyszałam głos chłopaka:
- Kto tam?
- Emmm... To ja! Bailey. Mam z wami mieszkać. - Powiedziałam swoim jakże "perfekcyjnym" angielskim.
- Oh tak, już Cię wpuszczam.

Weszłam na plac i skierowałam się w stronę frontowych drzwi. Zapukałam i zaraz zobaczyłam wesołą twarz wysokiego, chudego i brązowowłosego chłopaka.  
- Hej. Wchodź. - Powiedział, odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby i biorąc połowę mojego bagażu.
- Przedstawię Cię.
- Chłopcy! To jest Bailey. Ja jestem.. - nie zdążył dokończyć, bo weszłam mu chamsko w słowo.
- Kian. To jest Jc a to Joseph. Tak wiem. - burknęłam, wzdychając.
- Skąd ty... - popatrzył na mnie zdziwiony.
- Bo jestem waszą fanką. Jednakże wolałabym was spotkać w innych okolicznościach. Wybaczcie moją wredotę i oschłość ale jestem zmęczona podróżą. Więc czy moglibyście mi powiedzieć gdzie będę miała pokój? - spytałam z błagalną i przepraszającą miną.
- Uhuhu ostro. - zaśmiał się Lawley.
- Chodź ja cię oprowadzę - Jc uśmiechnął się do mnie. - Rzeczy zostaw tutaj. - dodał.
- Że tak na środku pomieszczenia?! - zapytałam zdezorientowana.
- No tak. - odpowiedział Kian, kierując się w stronę kuchni.

Justin oprowadził mnie po domu. Duży przestronny budynek z ogrodem i basenem. Dało się w nim zgubić... Chłopak pokazał mi 2 sypialnie. Jedna znajdowała się niedaleko pokoju Josepha. Druga była w głębi domu.  W sumie nie wiem jak to ująć, bo do teraz nie ogarniam konstrukcji tego domu. To jest jedno wielkie "WTF?!". Druga sypialnia bardziej mi się spodobała. Była duża ze szklanymi drzwiami balkonowymi. Znajdowało się tam małżeńskie łoże, komoda, lustro, biurko, stoliczek i dwa pufy. Cały pokój był utrzymany w kolorach czarnym i białym z pojedynczymi kolorowymi dodatkami.
- Podoba ci się? - spytał Caylen, kiedy usiadłam na ogromnym łóżku. Brunet wpatrywał się we mnie. Na mojej twarzy pojawił się malutki uśmieszek. Chłopak zaśmiał się i wyszedł z pokoju. Chwilę później pojawił się z bagażami. Zaczęłam się zastanawiać gdzie mogę dać ubrania. Jc wskazał zasłonkę ze sznurków. Normalnie tak jakby mi czytał w myślach. Podeszłam, odsunęłam lekko ręką kilka sznureczków i ujrzałam niewielką ale dobrze rozplanowaną garderobę. Odwróciłam się do chłopaka.
- Gdy wyjdziesz z pokoju, drzwi po prawej prowadzą do łazienki.- powiedział, uśmiechając się.
- Okay, dziękuję bardzo. - po tym zdaniu zapanowała krępująca cisza. -  To.. to.. ja wezmę się za rozpakowywanie. - dodałam, na co brunet przytaknął i wyszedł z pokoju.
Rozpakowywanie zajęło mi kilka godzin. Wszystkie ubrania poukładałam starannie w garderobie, kosmetyki zaniosłam do łazienki, na stoliku nocnym położyłam książkę, ładowarkę, słuchawki i telefon. Na komodzie postawiłam oprawione w ramkę zdjęcie na którym byłam ze swoimi psiakami. Biurko pozostało puste. Nie za bardzo miałam co na nim położyć. Koło godziny 17:00 usłyszałam wzmożony ruch na dole. Stwierdziłam, że pewnie znajomi przyszli. Jakoś specjalnie się tym nie przejęłam i położyłam się na łóżku. Wzięłam mój rozbity i w sumie ledwo żyjący telefon, który jednocześnie był moim skarbem, włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam ulubioną składankę na youtube. W końcu zasnęłam i myślałam, że sobie pośpię ale niestety nie było mi to dane.
- Bailey wstawaj! - krzyknął roześmiany Kian.
- Co się dzieje? - spytałam zaspanym głosem.
- Weź prysznic, ubierz się ładnie i umaluj czy coś.
- Co? Czemu?
- Bo mamy imprezę!
- No to bawcie się dobrze. - odpowiedziałam po czym odwróciłam się na drugi bok i naciągnęłam kołdrę aż po samo czoło. Czułam na sobie spojrzenie bruneta, a potem poczułam jak materac z łóżka lekko się ugina pod jego ciężarem.
- Bailey nie każ się prosić. - szepnął mi do ucha zaraz po tym jak odsunął kawałek kołdry. Udałam, że tego nie słyszę i leżałam dalej. Co on sobie myślał, że skoro jestem jego fanką to takie coś mnie przekona? Oh hell no! W końcu Kian mnie przytulił i nachylił się do mnie -  Bailey proszę. Rozerwiesz się, nie będziesz myśleć o problemach... -  chłopak objął mnie mocniej. Po niecałej minucie leżenia tak ze mną wypuścił mnie z uścisku, wstał i bez słowa wyszedł z pokoju. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie dość, że mieszkam z moimi "idolami" to jeszcze ten debil mnie tak kokietuje... Wygoniłam wszystkie dziwne myśli z głowy. To nie mogła być prawda, bo przecież jest pierwszy dzień a ten już się do mnie kleił. Stop. Próbowałam czymś zająć myśli i wtedy kątem oka zauważyłam  dwie dziewczyny wchodzące do pokoju. Były to Carrington i Julia. Bardzo dobrze wiedziałam kim są i to mnie przerażało.
- Hej! - krzyknęły uradowane.
- Cześć. - odpowiedziałam siadając na łóżku.
- Ty jesteś nową współlokatorką a raczej podopieczną tych idiotów tak? - Car uśmiechnęła się szeroko.
- Tak. - odpowiedziałam krótko, bo nie wiedziałam kompletnie jak się zachować.
- Słuchaj. Chodź z nami na imprezę. - powiedziała błagalnie Julia.
- Nie chcę. Mówiłam już Kianowi.
- No chodź! Będzie super! - krzyknęły dziewczyny, ciągnąc mnie za ręce, a ja znów przecząco pokręciłam głową. Dziewczyny popatrzały się na siebie porozumiewawczo i weszły do mojej garderoby. Po 5 minutach wyszły z niej i z pokoju również. Dosłownie po 30 sekundach wróciły z ogromną torbą. Przyglądałam im się z przerażeniem. Brunetka zaczęła wyciągać ubrania, a Carrington analizowała moje ciało, zastanawiając się czy wybrać dla mnie sukienkę czy może spodenki. W końcu wzięłyśmy się za to razem.  W sumie rozluźniłam się przy nich i wybrałyśmy czarne leginsy, białą bluzkę i czarne martensy. Wyszło na to, że zgodziłam się na tą imprezę. Wzięłam prysznic w swojej własnej łazience. To strasznie dziwne uczucie. Gdy wyszłam spod prysznica, ubrałam się w rzeczy, które dały mi dziewczyny. Następnie zrobiłam makijaż i wychodząc z łazienki lamentowałam, że mam straszne włosy. Dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem.
- Jak mamy stwierdzić jakie masz włosy skoro masz je spięte? - zapytała Car.
- Chodź. - Julia zaczęła mnie pchać w stronę wyjścia. Zaciągnęła mnie do łazienki, a gdy stanęłyśmy przed lustrem, rozpuściła moje włosy. Po czym wydała z siebie okrzyk zachwytu.
Wróciłyśmy do pokoju. Carrington się na mnie wydarła, że mam piękne włosy i mam skończyć marudzić. Wzięłam telefon i ruszyłyśmy na imprezę.

Schodząc na dół, zobaczyłam masę ludzi. Chciałam zawrócić, ale dziewczyny zablokowały mi drogę. W myślach pragnęłam się zabić, bo to nie było środowisko do jakiego byłam przyzwyczajona. W tym momencie podszedł do nas Trevor. Stwierdził, że nie będzie się przedstawiał, bo bardzo dobrze go znam. Na te słowa uśmiechnęłam się do siebie. No tak... Typowy Moran. Zaprowadził nas do Kiana i Justina, a ja po raz kolejny chciałam umrzeć. Dlaczego? Ponieważ oproćz tej dwójki byli tam również Sam Pottorff, Jessica Carbo, Andrea Russett i Lia Johnson. Czytaj: moi ulubieni youtuberzy i ich byłe. Gdybym miała tu użyć jakiejś emotikonki na pewno wyglądała by tak: ":)))))))))))))" . Zdecydowanie za dużo dla mnie jak na jeden dzień. Byłam na tej całej imprezie 5 minut a już spotkałam połowę członków O2L. Musiałam moją fangirlową naturę tłumić w środku, a to jest ciężkie i niebezpieczne. Bardzo niebezpieczne. Cały czas w myślach powtarzałam sobie, że dam radę i chyba za bardzo odpłynęłam, bo ocknęłam się kiedy Kian zaczął mi machać ręką przed oczami.

DEEP BREATH // KIAN & JC FFOnde as histórias ganham vida. Descobre agora