7 czyli zostań

28 1 0
                                    

- Bawisz się w detektywa czy co?- zażartował Lucky, dokładniej przyglądając się fotografii, którą przysunęła mu dziewczyna. Pomimo wszechogarniającej atmosfery zabawy i radości, jak zwykle mężczyzna był poważny. Eira tylko przekręciła oczami i dopaliła papierosa.

- Znasz czy nie? Proste pytanie, prosta odpowiedź.

- Odpowiem ci, jak ty odpowiesz mi na pytanie skąd ją znasz i kojarzysz- kiwnęła głową, była przygotowana na te pytanie i doskonale znała odpowiedź.- Oszustka i zdrajczyni, jej narzeczony sprowadzał jedne z najlepszych alkoholi. Mało handlowaliśmy ze sobą, ale jednak, a wiesz co ona zrobiła?- oparł brodę na dłoniach i spojrzał w skupieniu na dziewczynę.

- Nie mów, że powiedziała służbą?

- Otóż to i runęło wszystko jak domek z kart, teraz ty.

- Podsłuchałam rozmowę w barze, a później na nią wpadłam, wyglądała na zdenerwowaną- przez chwilę, aby potwierdzić swoje słowa, zastanawiała się czy nie powiedzieć o Brayanie. Na całe szczęście mężczyznę to mało obchodziło, więc nie dociekał.

- Zostaniesz?- spytał się, a Eira wzruszyła ramionami, kolejna impreza nie zaszkodzi. Zamówiła drinka i rozejrzała się po pomieszczeniu, które znajdowywało się na tyłach salonu fryzjerskiego. Dostęp tu mieli tylko nieliczni i zazwyczaj w takich miejscach, rozmawiano o najważniejszych interesach. Ten cały zakaz alkoholowy to jedna wielka bujda, nikt tego nie przestrzega, a nawet jest jeszcze gorzej. Eira nie rozumiała sensu tego, ale z drugiej strony, niby zakazany owoc smakuje najlepiej. Może to samo stwierdzili ci wszyscy rządzący, bo oni też pili, nawet handlowali. Doskonale znała kilku polityków, którzy mają okropnie wielkie wpływy w tych całych alkoholowych interesach. Idealnie potrafią przekabacić człowieka, tak że nikt nie zobaczy jak na twoich oczach łamią prawo, bo im bliżej jesteś, tym mniej widzisz. Taka była zasada, więc Eira nigdy nie podchodziła za blisko ognia, nie bała się oparzenia, bała się, że nie zobaczy płomienia. Zapewne w ten sposób została oszukana Blair, przecież kto dokładnie sprawdza ukochanego, którego niby się zna? Lecz przecież nikt nikogo nie zna do końca, człowiek to labirynt z milionami zaułków i nowych ścieżek. Poznasz jedną, a kolejne się otworzą, albo zostaną ukryte tuż pod twoim nosem.

Z drugiej też strony Eira płakała nad głupotą siostry. Tylko skończony idiota rwał się motyką na słońce i to właśnie zrobiła Blair, pociągnęła za sznurek, przewróciła jedno domino, które pociągnęło za sobą całą resztę. Reakcja łańcuchowa.

- Kto prowadził interesy z tym jej narzeczonym?- spytała nagle, podnosząc wzrok znad kieliszka.

- Ciekawa się ostatnio stałaś, a to pierwszy stopień do piekła.

- A czy już w nim nie jesteś?- odwróciła szachownicę, nie mogła pozwolić stracić prowadzenia. Jeden głupi ruch, a mogła przekreślić swoje życie. Musiała działać powoli i małymi kroczkami, wycofując się w odpowiednim czasie.

- Nie, jesteś w raju, pełnym muzyki, alkoholu i tańca- i jak na znak, koło dziewczyny pojawił się jakiś nieznajomy chłopak i zaprosił do tańca. Niepewnie zgodziła się, ostatni raz obrzucając Lucky'ego spojrzeniem i uśmiechnęła się sztucznie, udając że świetnie się bawi. Może przeżyje kolejną noc, a jak na razie zatraciła się w tańcu, próbując poczuć atmosferę. Tak dawno się nie bawiła.

* * *

Świat koło niej wirował, w uszach dudniła muzyka, słyszała śmiechy i rozmowy dookoła, a ona coraz szybciej się poruszała, tańcząc z przypadkowym chłopakiem. Przepych, obrzydliwe bogactwo, pycha, duma. Każdy z zebranych tu ludzi, sądził że jest kimś ważnym, że zrobił coś wyjątkowego, aby móc trafić do tego miejsca. Dla takich zwykłych ludzi było to spełnienie marzeń, choć raz znaleźć się na dostojnym przyjęciu, gdzie każdy tracił granice. Przyzwoite mieszało się z nieprzyzwoitym, skromność i duma. Prawda była taka, że pod tymi kolorowymi ubraniami kryli szarość, a ona to widziała. Teraz, będąc tak bardzo pijaną, widziała całe to oszustwo. Bo czym były te wszystkie przedmioty, miliardy wpychane do kieszeni Lucky'iego, albo innego gangstera, za kroplę alkoholu? Ludzie popadali w skrajność, powoli gubiąc się w rzeczywistości. Mając ochotę zwymiotować, Eira przystopowała i nie mówiąc ani słowa, okręciła się i zniknęła w tłumie. Musiała wyjść na dwór i powdychać świeżego powietrza. Za dużo czasu tam spędziła, niepotrzebnie, ale jak nie ten bar, to zapewne trafiłaby do innego. Bo tak właśnie wyglądało jej życie, wieczna tułaczka, z miejsca na miejsce bez celu.

Z kieszeni sukienki, wyciągnęła paczkę papierosów i drżącymi dłońmi, zapaliła jednego. A później jeszcze jednego i jeszcze jednego. To ją uspokajało i w jakiś sposób, otrzeźwiało.

- Nie za dużo dymu? Mogłabyś się podzielić- nie spodziewała się tu nikogo, specjalnie wybrała przestronne miejsce, ale niestety nawet tu nie było prywatności.

- Masz- rzuciła mu jednego i zapalniczkę. Przez chwilę nie wypowiedzieli ani słowa, przyglądali się gwiazdkom na niebie, budynków, gdzie, pomimo takiej godziny, dalej paliło się światło. Każdy z tych ludzi właśnie coś przeżywało, każde z tych okien mogło opowiedzieć jakąś historię. O parze kochanków, uciekających od małżonków, o chłopaku, który właśnie spędza upojną noc z przypadkową dziewczyną, o mężu, który katuje żonę, o chwili spokoju młodych rodziców. Każdy mógłby coś powiedzieć o sobie, lecz to co dzieje się w tych czterech ścianach, na zawsze tam miało pozostać.

- Dowiedziałaś się czegoś o niej?

- Tak, trochę, ale to już nieważne. Znowu udaliśmy się dwiema różnymi ścieżkami.

- To dobrze czy źle?

- Nie wiem, zobaczymy- szepnęła i wypuściła dym, przyglądając się jak znika, rozpływa się w powietrzu.- Powinnam już iść.

- Czekaj, zostań- szepnął Calum i dogasił niedopałka butem. Kolejna noc, kolejny już raz wyglądał tak... dobrze.

- A chcesz tego?- spytała, przybliżając się do niego. Na swoich obcasach byli równego wzrostu i dokładnie mogła przyjrzeć się chłopakowi, jego brązowym oczom.

- Nie mam nic do roboty, ani z kim, więc –szepnął niby od niechcenia, oboje dalej próbowali zgrywać obojętnych, kto dłużej pociągnie, kto pierwszy przegra. Gra toczyła się o honor i dumę.

- Więc, czemu nie?

- To pytanie czy odpowiedź?

- A jak pytanie, to, jaką odpowiedź byś mi udzielił?- Calum zaśmiał się, zmniejszając ich odległość jeszcze bardziej. Od niego też wyczuła alkohol, oboje byli pijani i stąpali po cienkiej lince.

- Że nie ma żadnych przeciwskazań- znowu cisza, tak głośna, że aż raniła uszy. Następnie zrobili kolejny krok, do tyłu i do przodu, co chwilę przekraczali granicę, nie przejmując się konsekwencjami i tak ich nie będą pamiętać, więc czemu? W każdej grze są chwilowe przerwy, a może ich nie ma, może gra toczy się dalej, a oni robią coraz więcej kroków i w tył i w przód? Nie wiedziała już nic, każde kolejne słowo, czyn był rozmazany i za nic na świecie nie mogła powiedzieć, czy był remis, a może ktoś tej nocy przegrał. Nie było czasu na rozmyślenia, zastanowienia się, bo wtedy nie chodziło o to, o czym jest życie, tylko o nich. O ich przyszłe losy...

Did you ever sit and ponder,
Sit and wonder, sit and think,
Why we're here and what this life is all about?

Teatr // cthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz