25.

5.3K 390 221
                                    

Pozaprogramowe info: zapraszam na nowe, jednorozdziałowe opowiadanie o Larry'm. Na moim profilu szukajcie "Hold Me Tight".

# #

Krzyczał. Krzyczał ile sił w płucach i walił pięściami w drewnianą powłokę, która z każdym uderzeniem drgała coraz bardziej. To spadło na niego tak nagle; wielki ciężar odpowiedzialności i chęci niezawiedzenia swoich bliskich, a jednocześnie Harry'ego przygniatał powoli jego serce, stając się nieznośnym. Nie widział dla siebie żadnych perspektyw, żadnej alternatywy dobrej dla obu stron, które chciał, by pozostały szczęśliwe. Nie rozumiał, dlaczego mama postanowiła tak długo zwlekać z oznajmieniem mu tych wieści i był na nią potwornie zły, że postanowiła powiedzieć mu to z dnia na dzień. Wolałby, żeby zrobiła to tak, jak powiedziała reszcie jego rodzeństwa - przygotowała powoli i długo rozmawiała. Podczas gdy on został postawiony pod ścianą. Pod ścianą, po której musiał się wspinać. Ściana, która w rzeczywistości była Harry'm. Był pewien, że łatwiej byłoby mu z tym wszystkim, gdyby Harry nie zaistniał w jego życiu i że... Zaraz, zaraz. Czy on właśnie powiedział, że jego życie byłoby lepsze i łatwiejsze, jeżeli nie miałby przy sobie Harry'ego?

W pokoju obok dało się słyszeć stłumiony szloch. W całym domu wzbudził nagłe protesty i zamieszki, powodując swoim buntem niezadowolenie swoich sióstr, które postanowiły wziąć przykład ze starszego brata i stawiać razem z nim opór. Już od dobrych piętnastu minut Fizzy kłóciła się z Jay, upierając się, że nie wyjedzie i nie pozostawi swoich przyjaciół. Dla Louisa przyjaciele byli mało ważni. Wyjedzie i znajdzie sobie nowych. Nie mógł zmusić się do myślenia w ten sposób o Harry'm. Nie był w stanie przekonać siebie, że jeśli zgodzi się na wyjazd, znajdzie sobie nowego chłopaka. Był to dla niego cios prosto w serce. Serce, które dopiero niedawno zaznało miłości, o jakiej marzyło od dawna. Oczy okropnie go piekły i zdawały się zmniejszać od bólu. Najchętniej w ogóle nie podejmowałby decyzji. W takiej sytuacji mógłby całą winę zrzucić na tego, kto ją za niego podjął. Ale nie. Oni dali mu ostatecznie jedną opcję. Miał zamieszkać u dziadków w Doncaster, 322 kilometry od Harry'ego lub wyjechać do Nowego Jorku razem z rodziną i być 6 tysięcy kilometrów od Harry'ego. Już sam nie wiedział, co powinno zostać jego wyborem i gdzie naprawdę byłby szczęśliwy i najchętniej po prostu zabrałby Harry'ego razem ze sobą do nowego miasta. Za każdym razem kiedy starał się wybrać pomiędzy jednym a drugim, myślał jak bardzo tęskniłby za Harry'm lub swoją rodziną. Zastanawiał się, kto do cholery dał rodzicom prawo, żeby na barki nastoletniego chłopaka składać takie decyzje.

*

Słońce wyjrzało zza ciemnych chmur odwrotnie do humoru Louisa. Cztery dni nieodzywania się do Harry'ego, nie odpowiadania na jego zaczepne SMS-y i unikania go w szkole wystarczyły, by wzbudzić jego podejrzenia i nim się zorientował, Harry pewnego popołudnia pojawił się przed bramą jego domu. Spanikowany poprosił swoją mamę by odprawiła Harry'ego, mówiąc mu że jego syna nie ma w domu, podczas gdy Louis obserwował zaskoczonego Harry'ego przez okno. Więcej go u siebie niestety nie zobaczył i to sprawiło, że jego serce cholernie mocno się ścisnęło, myśląc o tym, co mógłby sobie ubzdurać Harry. Louis po prostu uważał, że jeśli spotka się z Harry'm, nie będzie mógł się powstrzymać i zaleje się potokiem łez, który będzie cholernie trudny do opanowania. Jeszcze nie podjął decyzji i nie chciał martwić tym Harry'ego, więc wolał go unikać.

Decyzja zapadła w weekend. Po prostu przyszła do Louisa i już kiedy otworzył rano oczy zdał sobie sprawę, że wie już, jak postąpi. W głowie miał myśl, że cokolwiek zrobi, zrani tym ważne dla niego osoby.

Ubrał się i umył zęby, nie kwapiąc się by zjeść śniadanie. Udał się na szkolny trening, jednak nie mógł się na nim długo skupić. Po powrocie do domu wziął długi, gorący prysznic i przed telewizorem spędził kolejne godziny aż do wieczora. Kiedy zaczęło się ściemniać, powiadomił mamę o swoim wyjściu i zamknął drzwi na klucz. Energicznym krokiem szedł w stronę posiadłości państwa Styles, choć czuł się, jakby w jego organizmie brakowało sił by dalej iść. Uliczne latarnie świeciły słabo i nim dotarł pod bramę domu Harry'ego, zdążyło się zrobić już całkiem ciemno. Jego buty przemokły, powodując tym że od jego stóp w górę zamarzał.

Nie wahał się długo przed naciśnięciem dzwonka do drzwi ale rozważał ucieczkę w czasie, kiedy słyszał tupot czyichś stóp. Nie wiedział, czy wolałby żeby drzwi otwarła Anne czy może jej syn. Wszystko wydawało się być dla niego teraz okropne.

Stanął twarzą w twarz z zielonookim nastolatkiem, czując jego oddech owiewający jego twarz. Oddychał ciężko ale nie wydawał się być zły, co jakimś sposobem sprawiło, że Louis się zirytował. Byłoby mu o wiele łatwiej zerwać z Harry'm, jeśli tamten byłby na niego wściekły.
Ruchem dłoni zaprosił go do środka i poszedł do swojego pokoju z dwoma szklankami wody. W głowie mu huczało i nie wiedział co myśleć. Po dniach, w których Louis sumiennie go unikał, on zjawia się w jego domu z wisielczym wyrazem twarzy. Oczywiście, Harry wiedział, że prędzej czy później Louis przyjdzie z nim porozmawiać, ale cholernie bał się tego momentu.

- Wtedy, kiedy u mnie byłeś, Harry... - zaczął niższy młodzieniec, zajmując miejsce na krześle przy biurku, kiedy jego zdanie zostaje przerwane.

- Byłeś w domu. Widziałem cię jak stałeś przy oknie. - wyszeptał młody Styles, splatając palce swoich rąk razem i patrząc na swojego chłopaka wielkimi, kocimi oczyma. - Wiesz, odkąd zacząłeś mnie unikać zacząłem zastanawiać się, czy zrobiłem coś źle i nie chciałem ci się narzucać, sądząc że to ci po prostu przejdzie i przyjdziesz pogadać po góra dwóch dniach. Ale ty się nie odzywałeś, nie odpowiadałeś na SMS-y, nie oddzwaniałeś, więc postanowiłem przyjść. A ty sobie stałeś w oknie jak gdyby nigdy nic, podczas gdy twoja matka starała się, żebym uwierzył w jej kłamstwo. - urwał, zamykając oczy i czując, jak wewnątrz niego kumuluje się cała złość i irytacja nagromadzona w ciągu ostatnich dni. Wybuchnął. - Jak długo zamierzałeś mnie unikać, Louis?! Jak długo chciałeś ciągnąć swoje kłamstwa, pozwalać, by twoja rodzina cię kryła?! Jak długo chciałeś milczeć, kiedy ja martwiłem się w ciągu dnia i nocy?!

Louis skulił się jak bezbronny piesek, podciągając swoje nogi i oparł czoło o kolana, kryjąc twarz pomiędzy nogami i rękami. Jakaś cząstka niego chciała zaprotestować, wytłumaczyć ale była również ta, która chciała posłuchać wszystkiego, co Harry miał do powiedzenia, a potem brutalnie zerwać z nim, nie dając mu żadnego wytłumaczenia. Spalił to na samym początku.

- Wyprowadzam się! - krzyknął nawet głośniej niż zamierzał, a chłopak naprzeciwko zamarł. Gdyby Louis uniósł głowę zobaczyłby, jak po jego twarzy przemykają różne uczucia, aż w końcu tylko milkną, zostawiając niewyobrażalną pustkę w jego oczach. - Wyprowadzam się. Do Nowego Jorku.

Gdyby serca mogły eksplodować bez żadnego powodu, serce Harry'ego na pewno by to zrobiło. Zamiast tego poczuł, że kompletnie zaschło mu w gardle i jedyne, co był w stanie wyjąkać to pytanie o termin.

- W przyszłym miesiącu. Ja... - urwał, spoglądając na swoje stopy i wahając się, czy powiedzieć o tym Stylesowi. - Dali mi wybór. Mogę zamieszkać w Doncaster z dziadkami albo lecieć do Stanów z mamą i dziewczynkami.

Harry pokiwał powoli głową, marszcząc czoło.

- I wybrałeś swoją rodzinę.

Krętowłosy chłopak bez słowa zdjął swoją koszulkę i spodnie, zostając w samych bokserkach. Ułożył się na łóżku, kołdrę pozostawiając nietkniętą.

- Proszę, Louis. - jęknął, wyciągając w jego stronę ręce. Już po chwili uwiązł w ciasnym uścisku młodszego nastolatka. Ciało przy ciele, skóra ocierająca się o skórę i ich myśli. Co teraz będzie?

# #

Znów tak jak co parę rozdziałów: proszę każdego czytelnika o pozostawienie po sobie komentarza!

Komu jutro odpadają dwie lekcje? >>>

W ogóle to muszę się pochwalić, bo a) napisałam ok. 10 rozdziałów do opowiadania w parę dni i b) poprawiłam ocenę końcową z fizyki!!




Oops! (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz