21.

6.5K 517 218
                                    

Parę tygodni później oboje, Harry i Louis zostali zaproszeni na ślub. Właściwie to został zaproszony tylko Louis z osobą towarzyszącą, chociaż słyszał jakieś pogłoski na temat interwencji Jay w sprawie tajemniczej osoby towarzyszącej. Był jej wdzięczny, ponieważ sam na ślubie czułby się nieswojo i nie miałby z kim porozmawiać. Nie było nikogo, kto byłby w jego wieku, nie wliczając w to kuzynki Cate, która nie potrafiła opowiadać o niczym innym jak o swoim chłopaku. Były też dzieci. Mnóstwa, wręcz potoki dzieci w różnym wieku, od roku do dziewięciu lat, ale to naprawdę nie było dobre towarzystwo na całą noc. Zaprosił więc Harry'ego, który wydawał się być zaskoczony, jednak zgodził się. Louis czuł się naprawdę szczęśliwy i gotowy, by przekazać całej swojej rodzinie fakt, że ma chłopaka. Z całej siły pragnął, by żaden członek jego rodziny nie okazał się niemiły w stosunku do niego czy Harry'ego, bo po prostu pragnął mieć miły wieczór w towarzystwie osoby, którą bezwzględnie kochał.

Już od rana rozpoczynały się przygotowania. Louis leniwie zwlókł się z łóżka, podczas gdy Lottie, bliźniaczki i Fizzy były gotowe do wyjścia. Miały umówioną wizytę u kosmetyczki i fryzjera i Louis oszacował, że nie powinien ich zastać w domu aż do godziny jedenastej, co dawało mu całkiem niezłą gamę czasu, który mógł wykorzystać na różne sposoby. Jego serce podpowiadało mu, że powinien odpocząć przed szaloną nocą i pooglądać trochę telewizji, ale coś skłoniło go do ponownego przymierzenia swojego garnituru. Wydawało mu się, że wygląda w nim za poważnie i czuł, jak kołnierzyk białej koszuli krępuje jego ruchy. Nie był wielkim fanem tego typu ubrań, ale nie mógł pójść na ślub w swoich ulubionych dresach i beanie. Margo, przyszła żona jego wujka, wyrzuciłaby go za próg. I to nie tak, że Margo była bezlitosną, zimną kobietą, która wprost uwielbiała pieniądze i luksus. Po prostu chciała, by ten dzień w jej życiu był dopracowany w każdym detalu.

Spojrzał na siebie w lustrze i skrzywił się lekko. Wciąż nie miał dopasowanego krawatu i wahał się, czy nie wybrać może muszki. Prawie żałował, że dzisiejszej nocy nie gościł w swoim pokoju Harry'ego, ponieważ mógłby przynajmniej liczyć na jego pomoc w tej kwestii. Ostatecznie stwierdził, że skoro nie może się na nic zdecydować, nie ubierze ani krawatu ani muszki.

Był zaskoczony, kiedy zaledwie zdążył usiąść wygodnie na kanapie i włączyć konsolę, usłyszał dzwonek do drzwi. Był sam w domu więc musiał iść otworzyć i poszedł z myślą, że to może jego mama i siostry zdołały upiększyć się w tak krótkim czasie. Przekonał się jednak na własnej skórze jak bardzo się mylił, kiedy malinowe usta naparły na niego i odebrały mu oddech. Pachniał papierosami i jakimiś nowymi perfumami. Niebieskooki odepchnął go od siebie i starał się przywołać na twarz karcący wyraz.

- Paliłeś! - wskazał na niego palcem i dźgnął go gdzieś w okolicach mostka. Wciąż po nocach śnił mu się palący Harry - taki, jakiego go kiedyś przyłapał na balkonie, kiedy u niego nocował. Półnagi, którego loki mieniły się pięknie, skąpane w zachodzących promieniach słońca. Ilekroć śnił mu taki Harry, budził się z ogromnym problemem w spodniach.

Wpuścił go do środka i obaj usiedli na kanapie z uśmiechami. Louis podał Harry'emu pada i tak spędzili wspólnie czas aż do powrotu Jay i reszty. Zanim zaczęła na nich krzyczeć, że są jeszcze nie gotowi, wyściskała serdecznie Harry'ego i poczęstowała go domowymi wypiekami.
Musieli iść w końcu przebrać się w swoje wyjściowe ubrania. Swój garnitur Harry przywiózł razem z sobą, by nie musieć potem wracać do domu. Zdejmował po kolei z siebie ubrania i Harry naprawdę nie potrafił powstrzymać się od zerkania. W jego oczach ciało Louisa było idealne, chociaż on sam nie był do końca z niego zadowolony. Czasem narzekał na swój lekko sterczący brzuszek, na odstający tyłek idealnie wypełniający spodnie i na swój wzrost. Skarg na tę ostatnią rzecz Harry musiał wysłuchiwać najwięcej. Uważał, że to wszystko sprawiało, że Louis był gorący, a to, że był niższy od zielonookiego wydawało mu się urocze. Zaśmiał się, kręcąc głową i złapał Louisa za biodra, przyciągając do siebie. Składał na jego szyi mokre pocałunki, chichocząc przy tym jak nastolatka na komedii romantycznej i na koniec pocałował chłopaka w usta. Odwracając się do swojego chłopaka Louis wskazał na swoje krocze.

- Co ty zrobiłeś, Harry? - zapytał karcąco, na co tamten oblał się rumieńcem.

*

- Nie tańczę zbyt dobrze. - zmieszał się, jednak powoli ustępował starszemu chłopakowi. Z początku nie był przekonany do pomysłu podbicia parkietu, jednak nie mógł zbyt długo opierać się wizji Louisa trzymanego przez Harry'ego w ramionach podczas powolnej piosenki. Wstał więc, nie trudząc się nawet by poprawić fałdki na swojej koszuli. Marynarkę dawno odrzucił na bok.
Louis ciągnął go na parkiet za rękę i kiedy znaleźli się pośród tańczącego tłumu, zaczął w zabawny sposób poruszać biodrami, starając się utrzymać rytm. Po chwili zaczął skakać z jednej nogi na drugą, wymachując rękoma, podczas gdy Harry nadal nie wiedział co robić. Nieczęsto zdarzało mu się tańczyć i nie czuł się w tym dobry. Ale Louis sam to dostrzegł i zaczął zachęcać chłopaka, który po chwili równie niezgrabnie poruszał się, próbując złapać rytm podobny do Louisa. Kiedy im się to nie udawało wybuchali śmiechem. Był to niewątpliwie jeden z ich najszczęśliwszych wieczorów w życiu, zaczynając go od całkowitej akceptacji Harry'ego jako chłopaka Louisa. Sami nie potrafili uwierzyć, jak bardzo rodzina Tomlinsonów ucieszyła się na wieść o tym, że najstarszy syn Jay w końcu sobie kogoś znalazł a to, czy jest to dziewczyna czy chłopak nie miało dla nich najmniejszego znaczenia. Jak powiedzieli sami, liczyło się dla nich szczęście chłopaka z puszystymi włosami i nie zamierzali stać ku temu na przeszkodzie.

Nagle Louis postanowił wypróbować z Harry'm nowy krok. Pociągnął jego rękę i dał mu znak, by okręcił się wokół własnej osi lecz to był jeden z tych momentów, w których wyszły na jaw wszystkie mankamenty w tańcu Harry'ego. W końcu dali sobie z tym spokój i po prostu tańczyli, kołysząc się lekko w swoich ramionach do swojej własnej melodii.

# #

Pod ostatnim rozdziałem było naprawdę mało komentarzy, więc proszę, żeby każdy pod tym rozdziałem zostawił po sobie komentarz! x




Oops! (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz