Potrzebowałam spokoju i ciszy wiec razem z Kamilą wyszłyśmy poza teren szkoły, chciałyśmy iść do sklepu ale droga do niego wiodła przez ciemny las.
- Jesteśmy pewne? - Mówiłam ze strachem przez śmiech.
- Nie ale chcę kupić wino i wypić je z moją przyjaciółką by poprawić jej humor - odpowiedziała mi patrząc na dróżkę.
- Moja adrenalina skoczyła ponad normę, może poczekamy do rana?- zapytałam patrząc na szkołę.
- Nie marudz to tylko jakieś 300 metrów.
- 300 metrów ciemnego lasu!
- Tym krzykiem wystraszyłas juz wszystko co w nim jest więc nie ma się czego bać.
Cała drogę rozglądałam się panicznie dookoła siebie dopiero gdy ujrzałam światła z ulicy uspokoiłam się trochę. Weszłyśmy do pierwszego sklepu był pusty, a kasjerka spała na ladzie.
- Nie potrzebnie panikowałaś.- Zaczęła się śmiać, udzielił mi się on i po chwili śmiałyśmy się razem.
- Co podać? - Obudziła się kasjerka.
- Najdroższe wino. - Powiedziała Kamila.
Wyszłyśmy ze sklepu i Kamila napiła się z gwinta wina, wyciągnęła rękę z nim w moim kierunku w geście propozycji ale odmówiłam.
Zaczęłyśmy biec widocznie ona też poczuła że coś się dzieje. Byłyśmy już prawie pod bramą gdy z krzaków wyskoczyło dwóch mężczyzn.
- Co takie ładne dziewczynki jak wy robią w lesie o tej porze?
Jeden z nich podszedł do Kamili i ją złapał a drugi szedł w moim kierunku. Dopiero gdy widziałam nadjeżdżajacy samochód poczułam ulgę, myślałam że się wystraszą i uciekną. Jednak gdy tego nie robili wiedziałam, że to ktoś od nich.
Samochód stanął obok nas Kamila z krzykiem została wciągnięta do samochodu. Do mnie podszedł drugi facet ale kopnęłam go w krocze. Musiałam biec po pomoc sama nie dała bym z nimi rady.
Ile sił w nogach pędziłam do naszego domku. Przed nim stał Łukasz z papierosem. Był moją ostatnią deską ratunku.
- Pomóż mi.- Pociągnęłam go za rękę i zaczęłam biec w stronę bramy.
Nie wiedział o co chodzi ale biegł za mną. Stanęłam w miejscu gdzie przed chwila był samochód. Zaczęłam płakać.
- Co się stało?- Złapał mnie za ręce a ja i tak dobrowolnie upadłam na ziemię. Usiadł obok mnie i obiął.
- Kamila....- nie mogłam wyksztusić z siebie słów.
- Co z nią?
- Porwali ją.- Patrzyłam na niego i miałam nadzieję że znajdzie sposób żeby ją tu sprowadzić, że za chwilę będzie tu spowrotem.
Wyjął telefon zadzwonił na policje i pojechał ze mną na komisariat gdzie spędził ze mną całą noc podtrzymując mnie na duchu.