Rozdział 18

626 66 2
                                    

Była piąta rano i Dean Winchester miał kaca.

I to z rodzaju tych bardzo wrednych.

Obudziły go, a raczej oślepiły, pierwsze promienie słońca, wpadające do pokoju przez częściowo zasłonięte okno. Mężczyzna stęknął, z wysiłkiem podnosząc jedną rękę i zasłaniając nią oczy.
- Niech ktoś to zgasi - wymamrotał, próbując przekręcić się plecami do okna. Niestety, nie dał rady. Potworny, pulsujący ból w skroniach skutecznie utrzymał go w miejscu. Jednak nie to było chyba najgorsze.

Pieczenie w zaschniętym gardle nie dawało mu spokoju. Był pewien, że jego podniebienie niepokojąco przypomina papier ścierny.
Zmusił się do oparcia plecami o poduszki i tym samym znalezieniem się w pozycji siedzącej. Przyłożył rękę do czoła. Było tak gorące, że spokojnie mógłby coś na nim usmażyć. A przynajmniej takie miał wrażenie.
Zauważył wazon stojący na szafce obok łóżka. Kwiaty były już stare, podobnie jak woda w której się znajdowały. Śmierdziała stęchlizną, ale Dean miał to gdzieś. Desperacko chwycił szklane naczynie i wypił prawie połowę jego zawartości. Zamknął oczy. Skrzywił się niemiłosiernie, czując nieprzyjemny posmak na języku.

Nagle ktoś wszedł do pokoju.

- O, już wstałeś! Świetnie się składa, bo... - Sam urwał w połowie zdania. Zbolała mina brata i jedna ręka, wyciągnięta przed siebie w geście obrony, powiedziała mu aż za wiele. - Dean, czy ty masz...
- Nie krzycz na mnie - wymamrotał niewyraźnie starszy Winchester spieczonymi wargami. Znalazł pod kołdrą pustą butelkę po whiskey i przyłożył sobie chłodne szkło do głowy.

No tak. W tym stanie nawet najcichszy szept zdawał się być dla Deana krzykiem.

Sam, powstrzymując uśmiech cisnący się na usta, wyszedł z pokoju, by po kilku minutach wrócić z Castielem. Ten na widok Deana nieznacznie pobladł.
- Za dobrze to nie wygląda. Stan jego wątroby woła o pomstę do nieba. - anioł podszedł do przyjaciela leżącego w łóżku. Po drodze nadepnął na jakąś deskę, która głośno trzasnęła pod jego ciężarem. Dean momentalnie złapał się za uszy. - Co się stało? Co mu jest?
- Kac. - Sam przekrzywił głowę z rozbawieniem. - Wypił wczoraj wieczorem trochę za dużo. - Dean przewrócił oczami na te słowa. - W każdym razie - odkaszlnął Sam, po raz kolejny próbując pozbyć się rozbawienia z twarzy. - Cas, dasz radę zrobić coś z tym wrakiem człowieka?
Castiel uważniej przyjrzał się młodszemu Winchesterowi, chcąc zrozumieć, co w tej sytuacji jest zabawnego. Nic jednak nie wymyślił, więc powiedział tylko:
- W każdym razie się postaram.
Sam uśmiechnął się szeroko, tym razem bez wyrzutów sumienia.
- To świetnie! Daj znać jak skończysz. - W połowie zdania odwrócił się i niemal wybiegł z pokoju. Zrobił to jednak za późno i Dean mimo wszystko usłyszał, jak brat głośno parska śmiechem.
- Kretyn - sapnął Dean ze złością. Zaraz jednak tego pożałował. Ból prawie rozsadził mu czaszkę. Zamknął oczy, próbując powstrzymać falę mdłości.

Kiedy tylko drzwi zamknęły się za Samem, anioł pochylił się nad starszym łowcą. Jedną ręką złapał go za czoło, a drugą za policzek.
- Co ty narobiłeś? - niepokój w jego głosie był aż nadto wyczuwalny.
- Magia alkoholu, mój drogi - Dean uśmiechnął się boleśnie. - Zrób coś chociaż z tym bólem głowy. Resztę przeżyję. Nawet fakt, że suszy mnie jak skurwysyn.
- Może nie pij więcej - wymamrotał Castiel, przykładając dwa palce do czoła łowcy.
- O nie. Nie zrezygnuję z mojej alkoholowej miłości. To jak lek. Co więcej, absolutnie niczego nie żałuję. - Przyjrzał się uważniej twarzy anioła. Po raz kolejny pomyślał, że jest całkiem przystojny. Drgnął, odrywając spojrzenie od niebieskich oczu Castiela. - I nigdy nie będę żałował! - dodał raźnie, czując, jak jego głowa przestaje być ciężka niczym tona ołowiu. - Dzięki, Cas - wstając, uderzył przyjaciela w plecy. Ten drgnął z zaskoczeniem.
- Um, nie ma za co. Tak myślę - dodał niewyraźnie anioł, ruszając za Deanem do kuchni. Tam łowca dorwał się do kranu. Odkręcił go i niemal włożył całą głowę do zlewu. Zaczął łapczywie połkać wodę. Anioł wlepił w przyjaciela pełen niedowiedzania wzrok, ale nie odezwał się.

Przekonanie, że nigdy nie zrozumie ludzi, utwierdziło się w nim jeszcze mocniej.

~~~

Jo w jednej sekundzie była z Crowleyem w sali tronowej, a w drugiej stała na środku przytulnego salonu. Rozejrzała się z zaskoczeniem dookoła.

Wszystko wokół było czyste, uporządkowane i utrzymane w jasnej kolorystyce. W kominku tlił się ogień. Przez okna ozdobione prześwitującymi, kremowymi firankami wpadało światło zachodzącego słońca.
- Kochanie, zrobić ci kawy? - zawołał znajomy głos z kuchni. Młoda łowczyni zadrżała. Ojciec..?
- Jasne, skarbie.
Jo odwróciła się gwałtownie.

W białym fotelu siedziała Ellen. Jej brązowe włosy opadały falami na ramiona. Na kolanach trzymała jakąś książkę.

Po twarzy dziewczyny spłynęły dwie gorące łzy.

- Mamo, wróciłam.

~~~

Dzwonek do drzwi rozdarł panującą w domu ciszę.

Łowcy spojrzeli po sobie z niepokojem. Bobby zatrzymał rękę w połowie drogi do kuchennej szafki. Sam, jak to miał w zwyczaju robić w takich sytuacjach, zmarszczył brwi. Dean dla odmiany postanowił działać, a nie zastygnąć w bezruchu. Zakręcił butelkę z wodą, rzucił ją na kanapę i podszedł powoli do wejścia. Dzwonek znów rozebrzmiał donośnym tonem.

Dean powoli uchylił drzwi i poczuł, jak po raz kolejny w ciągu tych ostatnich dni miękną mu kolana.
- Że co? Przecież ty nie żyjesz.
Tajemniczy gość roześmiał się i wpakował do środka bez pytania.
- Macie może coś do picia? Suszy mnie.
Zamiast alkoholu, spotkał jednak dwóch zaskoczonych łowców i...
- Cześć, braciszku - uśmiechnął się Castiela. - Całe lata minęły odkąd cię ostatnio widziałem!
- Cóż, umarłeś stosunkowo niedawno. - Cas przyjrzał się mu badawczo. - Właśnie. Skoro nie żyjesz, to co tu ro...
Nie dokończył, bo widok zasłonił mu Sam.
Łowca poczuł dziwny ścisk w gardle, kiedy tylko przycisnął do siebie przybysza. Trzymał go tak przez następne kilka chwil. Kiedy skończył, złapał go za ramiona i odsunął od siebie na tyle, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Odległość ta jednak nadal była niepokojąco niewielka.
- Tłumacz się, Gabriel, co się z tobą do cholery działo?

It's a Terrible Life || SPNWhere stories live. Discover now