Rozdział 12

753 66 3
                                    

Drzwi otworzyły się cicho, ale zamknęły z głośnym hukiem. Bracia zamarli w przestrachu. Uderzenie przeszło echem po pomieszczeniu, nic więcej się jednak nie wydarzyło. Wyprostowali się więc i rozejrzeli.

Stali w wielkiej hurtowni. Wokół panował nieład, a po podłodze walały się kartki różnych rozmiarów i kolorów. Było dość ciemno, ale nie na tyle, żeby nie mogli dostrzec konturów ogromnych półek i regałów. Były zawalone jakimiś papierami i innymi niepotrzebnymi rzeczami. Dean podszedł do jednego. W dwa palce złapał plik spiętych stron i podniósł go na wysokość twarzy.
- Gazeta - powiedział z zaskoczeniem. Popatrzył wokoło. - Mnóstwo gazet. I folie do pakowania? - zmarszczył brwi, ruszając dalej.
- Jeszcze kolorowe magazyny - uzupełnił Sam. Oglądał regał obok. - Kto by uwierzył w te brednie? - dodał, marszcząc czoło. Wściekle różowy nagłówek jednego z czasopism głosił, że jakaś znana piosenkarka dorabia, rozdając ulotki.
- Wybrali na kryjówkę hurtownię gazet? - Dean prychnął pogardliwie. - Chodź już, nie traćmy czasu. - Ruszył wzdłóż regałów.
Sam chwilę jeszcze oglądał z niedowierzaniem magazyn, który trzymał w dłoniach. Zaraz jednak z obrzydzeniem rzucił go spowrotem na półkę i ruszył za bratem.

Pochwili szybkiego marszu, na końcu rzędów półek, znaleźli drzwi. Spojrzeli po sobie. Dean niepewnie nacisnął klamkę.

W małym pomieszczeniu na szczotki i inne rzeczy do sprzątania, panował straszny chaos, jeszcze większy niż w hutrowni. Rozsypany proszek i rozlane płyny zdobiły brudne kafle, a na tym całym syfie leżały miotły i wiadra. Na półkach walały się poprzewracane butelki i inne rzeczy do czyszczenia. Dean chciał zrobić krok do przodu, ale potknął się o mop i omal nie rozwalił sobie głowy o kant szafki.
- Nic tu po nas - wymamrotał, otrzepując spodnie z proszku. Spojrzał na brata. - I czego rżysz? - wkurzył się, widząc jak brat bezgłośnie zaśmiewa się niemal do łez. - Wyłaź stąd, matole. No, już. Nie rób sztucznego tłumu. - Popchnął brata na drzwi. Ten najpierw boleśnie się z nimi zderzył, potem dopiero znalazł klamkę. Wrócili do hurtowni.

Przejrzeli całe ogromne pomieszczenie i nic. Minęło już prawie półtorej godziny, odkąd tu byli. Dean chodził jak na szpilkach. Był wściekły i podłamany. Cas gdzieś tam cierpiał, może już nie żył, a on kręcił się jak kurczak bez głowy między półkami z kolorowymi gazetami. Miał ochotę płakać, ale się powstrzymał. W ostatnich dniach naryczał się już wystarczająco dużo.
- Nie wiem, Dean - Sam podszedł do brata. - Nic tu nie ma. Żadnych innych drzwi, klap w podłodze, ukrytych przejść... Sam już nie wiem co możemy jeszcze zrobić. - Chwila ciszy. - Może... może ten demon nas okłamał?
- Albo coś przeoczyliśmy. - Dean spojrzał na brata z nagłym błyskiem w oczach. - Chodź. - Niemal pobiegł do pokoju na rzeczy do sprzątania. Sam popatrzył za nim zaskoczony, ale zaraz go dogonił.
- Odepchnął nas bałagan - Dean niemal gestykulował. - Więc stwierdziliśmy, że tak małe pomieszczenie nie może mieć większego znaczenia... - Weszli do środka. Dean tym razem ominął mopa i podszedł do półki.
Sam zapalił latarkę.
Zaczęli oglądać pokój. Po kilku minutach Dean niemal entuzjastycznie zawołał:
- Patrz! Tam z tyłu, za regałem, ściana ma inny kolor. - Wskazał. Sam podszedł do brata i przyjrzał się temu, co pokazywał.
- Racja - kiwnął głową. Złapał regał z boku. - Chodź, pomóż mi to odsunąć.
Dean chwycił z drugiej strony. Po kilku minutach walki udało im się przesunąć kawałek ciężki mebel. Zadyszani, podeszli do ściany.
- Tektura? - Dean przejechał palcami po fałszywej ścianie i zmarszczył brwi. Bez większego wysiłku odrzucił ją na bok. Braciom ukazała się niewielkich rozmiarów dziura w murze. Tektura tylko ją zakrywała.
- Jak mogliśmy to pominąć? - w głosie Deana słychać było wyraźnie zawód. - Mogliśmy tu przyjść o tyle wcześniej...
- Lepiej ruszaj grube dupsko, palancie - Sam popchnął brata. - Nie mamy czasu na twoje rozwody.
Dean, przewracając oczami, przecisnął się na drugą stronę. Samowi zajęło to chwilę dłużej. Zaraz jednak stanął obok brata i zaświecił latarką.

It's a Terrible Life || SPNWhere stories live. Discover now