Rozdział 35

228 14 21
                                    

NATALIE

Na świecie nie istnieją słowa, które chociażby w połowie opisały to, co czuje człowiek, kiedy kochana przez niego osoba umiera. Powiedzenie, że byłam zraniona było niczym w porównaniu z prawdą. Zostałam pozbawiona wszelkich uczuć znanych człowiekowi. Patrzyłam jak choroba pociąga Caspra za sobą na dno i zmusza go do walki o każdą kolejną godzinę. Najgorsza była świadomość, że Casper na moich oczach osuwał się gdzieś daleko w ciemność, a ja nie potrafiłam go złapać. Bezradna. Tak byłam bezradna. Gdybym tylko mogła wzięłabym na siebie jego cierpienie i nawet przez chwilę bym się nie zawahała, a potem oddałabym mu swój ostatni oddech, bicie serca, tętno oraz ciśnienie krwi, aż w końcu umarłabym zamiast niego. Niestety nie pozostało mi nic innego jak tylko być przy nim i troszczyć się o to aby nie bał się zamykać oczu za każdym razem, kiedy zrobi się senny. Noce były jak konfrontacja z przeznaczeniem, przesiąknięte strachem o to, czy dzień, który po niej nastanie przywita również Caspra i cichymi modlitwami, o to żeby śmierć zapomniała o Casprze i go pominęła, aż do dnia naszej wspólnej starości. Chciałam z całego serca nadal mieć nadzieję, że świat nie pozbędzie się kogoś, kto jak nikt inny kocha życie i może dać tak wiele dobrego od siebie dla innych. Chciałam wierzyć, że skoro Casper nie zasłużył sobie na przedwczesną śmierć to tak się nie stanie i czasu będzie miał w nadmiarze, ale to wszystko wydaje się takie fałszywe. Ten pomysł, że dobre rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom i na świecie istnieje magia, oraz że spokojni i sprawiedliwi ludzie to odziedziczą. Jest zbyt dużo dobrych ludzi, którzy cierpią, aby coś takiego było prawdziwe. Zbyt wiele modlitw jest niewysłuchanych. Każdego dnia ignorujemy to, jak całkowicie zepsuty jest ten świat. Powtarzamy sobie „wszystko będzie w porządku", „będzie z tobą dobrze". Ale nie jest w porządku. I kiedy to zrozumiesz, nie ma powrotu. Nie ma magii na tym świecie. Przynajmniej dzisiaj.

Lekarze, niczego nie ukrywając, nadal mówili dla mnie w obcym języku. Jeśli w ogóle z nimi rozmawiałam to rozumiałam tylko tyle, że organizm Caspra niebezpiecznie osłabł i zaczął poddawać się nowotworowi zamiast z nim walczyć. Jego układ odpornościowy przestał funkcjonować i pozwolił, żeby Caspra toczył rak. Ciągle podawano mu krew, ale poprawa była krótkotrwała a jeśli Casper dostałby w najbliższym czasie zaraz po transfuzji anemii, lekarze zrezygnowaliby i z tego. Leki nie dawały już takiego efektu, jakiego oczekiwali i zrezygnowano z chemioterapii, bo ona także przestała działać. Wszystko zawodziło. Powiedziano nam, że teraz możemy myśleć jedynie o terapii mającej na celu utrzymanie Caspra jak najdłużej przy życiu. Nasz wspólny świat, który tak zawzięcie budowaliśmy, zaczął się walić na naszych oczach. Padały przed nami ściany wraz z fundamentami. Pragnęliśmy walczyć o szczęście, miłość, nadzieję, życie, a pozostało nam stoczenie bitwy o czas-o to ile go będzie.

***

Szpital już na zawsze będzie przeze mnie najbardziej znienawidzonym miejscem. Tutaj śmierć zaglądała ludziom w oczy i wkradała się pod pościel. Wszystko tam mi o niej przypominało, nawet sam zapach szpitala porównywałam do zapachu śmierci. Chyba tylko Casper nie znosił tego miejsca bardziej niż ja.

- Chciałbym móc wrócić do domu - powiedział, któregoś razu podczas obchodu lekarzy. Podłączony był do kroplówki. Atakowali raka nowym koktajlem złożonym z dwóch cytostatyków i czegoś tam jeszcze, co jak wyliczyli, powinno wyłączyć onkogen w jego nowotworze. - Wiem, że muszę mieć ciągle transfuzje krwi, ale przecież można to robić też w domu. Pozwólcie mi wrócić. Nadal będę starał się utrzymać wyniki krwi na tym samym poziomie..

- Casper - lekarz nie pozwolił mówić mu dalej. Rozmasował sobie palcami miejsce nad nosem, jakby czuł tam ból i spojrzał na przykutego do łóżka Caspra, a zaraz później na mnie. Jego spojrzenie wyrażało skruchę i żal, od razu wiedziałam, że prośba Caspra jest niemożliwa do spełnienia. - Na tym etapie choroby nie jest to możliwe. Nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak poważnie. Ostatnie efekty transfuzji utrzymały się zaledwie przez kilka dni. Potrzebujesz wymagających zabiegów medycznych, których nie będziemy w stanie zapewnić ci w domu. Przykro mi.

Miłość Nas RozdzieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz