Rozdział 7

213 15 0
                                    

Gdy Casper odstawił mnie na płaską powierzchnię dachu bez słowa przeszłam pewien dystans. Przyglądałam się wszystkiemu, co otwierało się dla moich oczu z tej wysokości. Królestwo Caspr'a rozciągnęło się w nieznane. Z miejsca startu ciągnęło się szeroką ulicą, wchodziło w most i rozlewało w kilka mniejszych ulic. Wokół stały masywne budynki, ceglane brzydkie bloki, a gdzieniegdzie wystawały wierzchołki wielkich wieżowców miasta.

Szare niebo nad naszymi głowami poruszyło się niespokojnie, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie gdy stanęłam przy krawędzi dachu. Wiedziałam, że Casper naśladuje moje kroki i trzyma się blisko. Milczał i na pewno mi się przyglądał, w końcu czułam jego wzrok na sobie. Chyba wolał nie budzić mnie z transu, w którym rzeczywiście się znajdywałam.

Ręce trzymałam przy swoim ciele, ale poruszyłam delikatnie palcami prawej dłoni przeczesując nimi zimny wiatr. To był jedyny przyjemny impuls, bo w żołądku czułam coraz bardziej intensywny ucisk. Im bliżej krawędzi byłam, tym gorzej się czułam. W jak poważnym stanie byłam chcąc odebrać sobie życie? Wyobrażałam to sobie tysiące razy. Byłam kreatywna. Miałam pomysły na to jak się zabić, a nie wiedziałam jak mam żyć.

- Natalie ? - chłopak zdecydował się jednak przerwać panującą ciszę. Zrobił kilka kroków w moją stronę i stanął ze mną ramię w ramię.

Jego głos sprawił, że się ocknęłam i wróciłam brutalnie na ziemię. Chłód rozlał się z krwią po moich żyłach. Najtrudniejszym momentem było zagłuszenie czegoś co zabija mnie od wewnątrz i utrzymanie pozorów, że wszystko jest dobrze. A przez myśli, które dopadły mnie w tym miejscu znów zrobiłam się smutna.

- Wszystko w porządku? - zapytał gdy przez dłuższą chwilę nie odpowiadałam.

Nic nie było w porządku. Chciałam powiedzieć prawdę, ale nie mogłam. Nie potrafiłam. Zawsze byłam z tym kompletnie sama. Zawsze. Rodzina, przyjaciele, wsparcie? Nic z tych rzeczy. Smutek był moją drugą naturą, której nikomu nie pokazywałam. Najczęściej był tylko ten demon i ja. Nie dostałam znikąd pomocy.

- Tak. Tylko się zamyśliłam - przywołałam uśmiech na twarzy.

- Czyli wydawało mi się, że jesteś smutna?

Chłopak potarł swoją szczękę dłonią. Patrzył na mnie i spokojnie czekał na to co powiem. Dreszcz przeszył moje ciało, kiedy długo patrzyliśmy sobie w oczy. Były mądre i wiedziałam, że Casper próbuje coś ze mnie wyczytać.

Zaniepokoiłam się tym, że cokolwiek po mnie widać i roześmiałam się dla niepoznaki.

- Chyba zgłupiałeś. Za każdym razem, kiedy się zamyślę będziesz pytał się, czy jestem smutna? No błagam.

Casper pokiwał głową z niedowierzaniem, po czym objął mnie ramieniem i przytulił do swojego boku.

- Może faktycznie przesadziłem. Byłaś taka nieobecna, jakby coś cię męczyło - westchnął, a jego wzrok powędrował ze mnie na widok przed nami, a ja poszłam w jego ślady.

Casper wyciągnął rękę i jednym płynnym ruchem wskazał całą okolicę.

- Patrz, to co widzisz jest moim królestwem- odchrząknął i przytulił mnie mocniej. Oparł swoją brodę o moją głowę, a kciukiem przejechał delikatnie po moim ramieniu. - Już kiedy pojechałem w pierwszym wyścigu wiedziałem, że to wszystko jest moje na zawsze.

- Musisz to naprawdę kochać - wyszeptałam mając wrażenie, że nie jestem w stanie wykrzesać z siebie więcej siły do udawania.

- Mało powiedziane. Widzisz te pierdolone miasto jest martwe. Tylko tutaj na tym torze, za kółkiem czuję, że żyję. Mam coś o czym oni wszyscy mogą tylko śnić. Jestem wolny. Nic mnie nie ogranicza.

Miłość Nas RozdzieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz