BONUS. Back in time - Lotniska

131 11 1
                                    

Jest to rozdział dodatkowy. Wstawię jeszcze kilka takich. Wszystkie będą dotyczyć przeszłości bohaterek.

Ciekawe, jak to działa. Na przykład ten człowiek. Jak on działa od środka? A fu, jak ziewa... Jak działa jego wewnętrzny mechanizm? Ta kobieta jest śliczna... Wow, jakie nogi! A jak ona działa...? Aish, Wika, ty zboczeńcu. Kocham k-pop. Hmm... A ten jak działa? Jakie ma serce? I mózg? Kurde, ktoś na tym lotnisku musi kochać k-pop. Tyle tu ludzi. Do obserwacji. He, he.

Takie o to myśli nachodziły mnie w warszawskim budynku lotniska Chopina.

Kocham lotniska. Uwielbiam je. Szczególnie o czwartej rano w czerwcu. Słabe słońce, jasnoróżowe niebo, fiołkowe i granatowe chmury płyną sobie za oszklonymi ścianami i barwią to białe, piękne miejsce. Po hali spaceruje kilkanaście osób, ktoś śpi na ławce, a ja siedzę, zakładając nogę na nogę, piszę dziennik i słucham.

Kocham cię.
Do zobaczenia wkrótce!
Miłych wakacji, bye-bye!
Wo ai ni.
Zutto.
Ti amo.

I w wielu innych językach. Słucham ludzi, ich głosów, akcentów, dialektów, kroków, oddechów, bicia serca - ze skórzanym dziennikiem na udach, zamykam oczy i słucham.

* * *

Oglądam. W Istanbule, na lotnisku imienia Ataturka, nagle zjawiło się kilkadziesiąt odcieni kolorów skóry, religii, kultur, zapachów i kolorów. Szaro-granatowe chmury za oknem, zza nich macha do mnie bladoniebieski łuk słońca.

* * *

O Boże, umieram.

Co za upał. Złoto-biała kuleczka na niebie uparła się dzisiaj usmażyć mnie na tej ulicy niczym na patelni. Wbija gorące igły moje spocone plecy i popycha do cienia włoskiego pubu na obrzeżach Bibione. Chociaż, jak można mówić o obrzeżach w przypadku tak małej mieściny. To złe słowa. Błękitne morze, śnieżne bałwany fal. Widoki cudowniejsze i bardziej urokliwe od wszystkich tych cudów świata razem wziętych.

* * *

Uwielbiam, gdy samolot startuje. Ledwo wyczuwalne drżenie pod stopami, ruch świateł i innych samolotów za oknem, lekki szum powietrza, serce w gardle.

Chybotanie na boki, drżące skrzydła, coraz większe przyspieszenie, gaszenie i zapalanie świateł, głośniejszy szum, ta dynamika, ta ciężkość i gracja jednocześnie, migotanie lampek na pasach, neonowe szyldy rozmazujące się w oddali, znów przyspieszenie, szum, powietrze, dreszcze, chybot, prędkość, adrenalina, siła, moc, serce wyskakujące z piersi, ekscytacja, aż - w ciągu ułamków sekund, dosłownie mikroułamków - punkt kulminacyjny, wybuch, eksplozja, wzlot i - cisza.

* * *

Złote światełka Istambułu, rozległe miasto, wygląda jak niebo. Czarna tafla morza zderza się ze złotą żyłą miasta, ulicą nad brzegiem, mostem w kształcie trójzębu. Wstęga lamp, migoczących w dole. Strumienie samochodów i klocki w kształcie budynków, kopuły meczetów, papierowi ludzie i plastikowe życia. Jedyne piękno to lot.


Kontrasty // EXO fan fictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz