V - Pierwszy raz, kawa i ciasto

326 35 9
                                    

Pracuję tu już trzeci dzień, i dalej nie wiem, kim był chłopak z imprezy.
Jeździmy z dziewczynami osobno - ja o czwartej trzydzieści rano, potem Sara o szóstej i Kara o ósmej. Nasz dzień kończy się między dziewiątą a jedenastą wieczorem. Jedyne, co zjadamy w wytwórni to kawa, ciasto i hektolitry yerba mate, tak na uspokojenie.
Mam pół godziny na przygotowanie się. Równo o piątej spotykam się z trainee - które na nogach są od trzeciej rano - i ćwiczymy razem do szesnastej z krótką przerwą w południe. Jestem jedynym trenerem, który spędza z nimi tak dużo czasu. Reszta czasu mija im na nauce języków i śpiewu. Ja w tym czasie układam nowe choreografie, a następnego dnia uczę ich trainee.
Perfekcyjnie dopracowany system w tętniącym życiem mieście, i kolejne cele przede mną.
Następnym z nich jest wspiąć się na szczyt, i nie upaść.
Weszłam do sali, gdzie rozgrzane towarzystwo czekało na mnie z uśmiechami na twarzy. Przyjęli mnie ciepło - mnie i moje zasady.
- Nie będę się z wami cyrtolić. - zapowiedziałam im pierwszego dnia. - Jeżeli chcę utrzymać się na tym stanowisku, a was na odpowiednim poziomie, muszę spełnić oczekiwania wytwórni. Będziemy pracować ciężko, bardzo ciężko. Codziennie dostaniecie nowy układ i serię ćwiczeń rozciągająco-wzmacniających. Będzie tak, jak lubię najbardziej - ostro, mocno i namiętnie.
- Samba? - bąknęła Camilla, a reszta dzieciaków wybuchła śmiechem. Nie przejęłam się tym i kontynuowałam:
- Jednakże, w przeciwieństwie do innych trenerów, ja osobiście, bez wiedzy wytwórni, pragnę zastąpić wam matkę na te kilkanaście godzin dziennie. Możecie się do mnie zwrócić z każdą prośbą i pomysłem, każdą troską czy obawą. Wysłucham was, choćby i nie dotyczyło to naszej pracy, a życia prywatnego. Gdy poznamy się wystarczająco i zaufamy sobie nawzajem, ja też wyjawię wam kilka moich sekretów. - spojrzałam każdemu po kolei w oczy. - Zgadzacie się?
Skinęli główkami.
- A więc razem? - wyciągnęłam dłoń przed siebie. Każdy po kolei ułożył na niej swoją, a potem z okrzykiem wznieśliśmy je do góry:
- Razem!
***
W ten sposób zaczęłam przygotowywać czternastkę młodzików do debiutu. Jednak życie w SM umilał fakt, że nie pracowałam tu sama. Nawet podczas treningów miewaliśmy bardzo ciekawych gości, do których wizyt po dwóch tygodniach w końcu się przyzwyczaiłam.
- Cześć, Vicki! - rzuca Lay, biegnąc przez salę do następnego pomieszczenia. - Masz pozdrowienia od Caroline!
- Siema, młoda! - krzyczy Nam-Joon.
- Idziemy w weekend do galerii?
- Przepraszam, Sunny - pokręciłam głową. - Nie mamy czasu.
I tak biegły powoli dni.
Do czasu.
Po mniej więcej dziesięciu dniach znalazłam tego chłopaka.
Szłam spokojnie korytarzem do kawiarni, a tu nagle wyskakuje mi zza winkla nie kto inny, jak Kim Jongdae.
- Chennie! - uśmiecham się serdecznie, a on lekko się rumieni i bąka:
- Idziesz do kawiarni?
- Tak, właśnie mamy przerwę i...
- Świetnie! - przerywa mi. - Ktoś tam na ciebie czeka.
Bogu dzięki, że umiem obserwować ludzi. Gdy wymawiał ktoś, miał tak zazdrosny ton, że aż zrobiło mi się go żal.
Kieruję się w stronę bufetu ze zniecierpliwieniem.

Zagadka: KIM jest ktoś przy bufecie???
Do przeczytania ^.^

Kontrasty // EXO fan fictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz