† [61.I do not know what's happening to me...]

4.5K 401 19
                                    

- Dobrze, że nie wyszły rude. - wzdycha Harry patrząc ze mną przez szybę, która dzieli nas od moich dzieci. Pielęgniarka kazała już mi zostawić je w spokoju, bo muszą odpocząć i poleżeć trochę w inkubatorze. Nie widziałem jeszcze Gabrielle, bo była na jakiejś sali poporodowej pilnowana przez lekarzy. Nie wiem czemu, ale nie pozwolono mi tam wejść.

- Dlaczego rude? - spoglądam na niego jak na idiotę.

- Bo wiesz - pociera swój zarost. Co jak co, ale wygląda w nim jak debil. - blondynka i brunet, takie połączenie przeważnie daje rude dzieci.

Nie wnikałem w dalszy tok jego myślenia. Jego zachowanie usprawiedliwiam sobie ty, że coś brał i tyle.

- Ile już nie ruchasz? - pyta z innej beczki. Naprawdę ma wspaniałe wyczucie czasu. Lekarz przechodzący obok spogląda na nas bacznie, a ja w głowie przybijam sobie facepalm. Chociaż jakby się zastanowić nad jego pytaniem powiedziałbym, że trochę długo.

- Nie twój interes.

- Tylko pytam, z ciekawości.

- Chcesz się pochwalić swoją wczorajszą nocą?

- Skąd wiesz?

Ja pierdole.

I Harry opowiada mi wszystko od 'A do Z' co wydarzyło się podczas gdy my z Gabrielle już dawno spaliśmy. Wzdycham czekając aż skończy, naprawdę kiedy już zacznie gadać, nie wie jak przestać.

- Gabrielle. - mamroczę odpychając go lekko. Zasłania mi widok, dlatego to zrobiłem. Burczy coś pod nosem, kiedy szybkim krokiem udaję się do łóżka, które wiozą.

- Jest słaba, proszę przyjść później. - oświadcza jakaś pielęgniarka. Spoglądam nerwowo na Gabrielle, ale ta ma zamknięte oczy.

Śpi.

Potrzebuje wypoczynku po tym wszystkim.

Wzdycham z porażką i patrzę jak ustawiają jej łóżko w rzędzie z innymi.

- Chodź stary, potrzebna jest ci mocna kawa. - Harry kelpie mnie po plecach.

Kręcę głową.

- Nie chcę iść.

- Wiem, że chcesz zostać i pogapić się na nią, albo dzieci, ale wspomnisz moje słowa, jeszcze ci się znudzą.

- Wątpię.

Można powiedzieć, że Harry zaciąga mnie siłą do bufetu. Zamawia mi jakieś ciasto i kawę. Nie czekam długo, a kiedy zapach kofeiny dociera do moich nozdrzy rozbudzam się. Odpowiadam zwięźle na pytania Harrego, za bardzo nie mam ochoty na gadanie.

Jakiś czas później wracam na korytarz i pozwalają mi wejść do Gabreille, która swoją drogą zaczyna pocierać oczy.

- Hej. - postanawiam dać znać, że jestem. Odsuwa ręce od twarzy, by na mnie spojrzeć. - Jak się czujesz?

Jest mi dziwnie, kiedy siadam na krześle obok. Gaby nie ma już swojego wielkiego brzucha, do którego się przyzwyczaiłem. Włosy nadal ma przeze mnie związane, tylko kilka kosmyków uciekło opadając na jej twarz.

- Trochę dziwnie. - wzdycha. - Teraz zaczyna mnie wszystko boleć.

Patrzę jak dotyka delikatnie swój brzuch krzywiąc się przy tym. Zagryzam dolną wargę.

- Dasz radę. - słabe pocieszenie, ale naprawdę nadal się denerwuję.

- Muszę, gdzie dzieci są?

Podążam za jej wzrokiem i dostrzegam szwendającego się Harrego po korytarzach. On ma swoje własne ścieżki, które prowadzą do pielęgniarek...

- Muszę jeszcze poleżeć w inkubatorach kilka godzin, dopiero na wieczór będziemy mogli je potrzymać.

Jej mina rzednie. Kładzie się na poduszki wzdychając cicho.

Ziewam zatykając dłonią usta i opieram się delikatnie o jej łóżko.

- Jesteś zmęczony. - zauważa.

- Nie, to tylko tak jakoś...

- Może powinieneś się iść zdrzemnąć? Teraz i tak nie dostaniemy dzieci. Nie musisz tu siedzieć.

- Ale chcę.

Milczy patrząc na mnie tymi brązowymi tęczówkami. Bez jej pozwolenia kładę głowę obok jej linii piersi, to łóżko jest wysokie, a mnie cierpnie ręka.

- Możesz się przespać obok mnie, przesunę się.

- Nie, ty powinnaś odpoczywać, nie ja.

- Po prostu przymknij drzwi, nikt się nie dowie.

Mocno zastanawiam się nad jej słowami. Z jednej strony chcę to zrobić, być blisko niej, ale z drugiej może wejść lekarz czy pielęgniarka i... och pieprzyć to. Wstaję i zamykam drzwi. Gabrielle przesuwa się, robiąc tym miejsce dla mnie. Ściągam buty i kładę się obok. Chce mnie przykryć, ale odmawiam. Sama ma mało kołdry, a że pozwoliła mi tu odpocząć to i tak dla mnie dużo znaczy. Wiem, że nie powinienem jej dotykać, bo jest obolała, ale mimo wszystko oplatam ją ramieniem i otulony jej zapachem zasypiam. 

-----

Epilog powinien się pojawić jeszcze dzisiaj. Naprawdę uśmiałam się, z waszych teorii, które wysyłaliście mi na moją skrzynkę xD Jak widać H-yuna nie jest taka wredna. Rozdział miał być wczoraj, ale plany pokrzyżował mi internet ;_;

Vampire - Mysterious Man➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz