Rozdział 4: Przeprosiny

2.2K 181 14
                                    

To jest to. Dzisiaj pierwsze walki. Właśnie siedzę z młodymi ninjami przy stole w stołówce i posyłam uśmichy Nelsonowi, co oczywiście odwzajemnia.
- Lara? Słuchasz mnie? - z transu wybudziła mnie Wendy. Westchnęłam cicho i kazałam jej powtórzyć.
- No więc... widziałaś tego Vernona? Ciacho... Ale nie tak jak Nelson, który nadal się na ciebie gapi... - zaczęła, stukając palcami o stół - Powinnaś się z nim umówić.
Te słowa zwróciły uwagę Jacka. Spojrzał na mnie ze smutkiem na twarzy.
- Um... Tak, być może... - bąknęłam, nadal nie słuchając przyjaciółki.
- Max? A ty co sądzisz? - zapytała.
- Szczerze? Nie pasują do siebie. Ja bym bardziej widział ją z Jackiem... - uśmiechnął się cwaniacko. Spojrzałam zdezorientowana w jego stronę. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale przerwał mi Jack.
- Nie gadaj bzdur. Lepiej powiedz, jak ci idzie z Annie.
Max spalił buraka i wstał od stołu, burknął coś i wyszedł.
- Nieźle go wkurzyłeś - odezwała się Libby.
- To on najpierw wkurzył mnie - wzruszył ramionami i również wstał od stołu.
Kątem oka zauważyłam, jak jeden ze sług przyczepia kartkę do tablicy ogłoszeń.
- Chodźcie, to pewnie rozkład walk - uśmiechnęłam się i podbiegłam.
Okazało się, że jest 12 par, czyli aż 24 zawodników. Dzisiaj nie będę walczyć, ale Libby (która wciąż miała kaca) nie ma takiego szczęścia. Będzie walczyć wraz z mistrzynią toksyny z innymi mistrzami żywiołów. Będzie też kilka innych walk, ale mało mnie one obchodziły, bo nie znałam żadnego z tamtych osób. Za to jutro Jack i Peter zmierzą się z Wendy i Vernonem, mistrzem grawitacji. Troche kiepsko. Moja pierwsza walka odbędzie się pojutrze, będę walczyć z mistrzem cienia i mistrzem dymu. Odpowiadał mi taki plan, tylko bałam się o Wendy. Z jednej strony polubiłam Jacka i Petera, ale z drugiej Wendy jest moją kuzynką i przyjaciółką. Na szczęście na razie nie muszę się tym zamartwiać, bo za chwilę pierwsza walka. Może i to dziwne, ale kibicuję Libby. Mogę się założyć, że wygra, nawet z kacem.

~~~

Już po pierwszej walce. Wygrała Libby i Rosaline, co było oczywiste. Widziałam zawód w oczach Jacka. Aż tak nie lubi Libby? W końcu są w jednej drużynie ninja, chyba muszą się nawzajem wspierać, no nie?
Po walce postanowiłam od razu iść spać. Nie mam zamiaru iść na dwie pozostałe walki. Annie stwierdziła, że zrobi tak, jak ja. Chyba z litości, ale cóż. Nie będę wnikać.
- Max jest boski - stwierdziła rozmarzonym tonem, kiedy szłyśmy do naszego pokoju.
- Powtarzasz to dziesiąty raz! - zaśmiałam się - Nie dość, że muszę słuchać o twoim chłopaku, to jeszcze Wendy ciągle gada o Vernonie... Powinnyście się zaprzyjaźnić, serio.
- Rozmawiałam z nią już - westchnęła - Nie daje mi dojść do słowa. Wolę, kiedy mój towarzysz jest cicho i mnie słucha - uśmiechnęła się.
- Przyjaźń to nie tylko zwierzanie się innym ze swoich problemów, ale także słuchanie ich i chęć pomocy - wytłumaczyłam, otwierając drzwi.
- Może i masz rację - rzuciła się na swoje łóżko - W takim razie zwierz mi się ze swoich problemów. Jack czy Nelson? Hmm?
- Żaden - otworzyłam swoją szafę i wrzuciłam w nią niedbale kurtkę - Obaj to pajace. Nelson chamsko mnie podrywa, chociaż jest w tym pewien urok... a Jack mnie unika albo patrzy, jakby próbował porozumiewać się telepatycznie.
Annie zaśmiała się krótko.
- Bierz Jacka, w końcu kiedyś będzie najpotężniejszym mistrzem spinjitzu, jak jego ojciec.
- Taa... - burknęłam - Wendy mówi inaczej. Chce, abym spotykała się z Nelsonem, bo "niezłe z niego ciacho" - zrobiłam z palców cudzysłów.
- Nie słuchaj się jej. To kretynka, patrzy tylko na wygląd. Widziałam, jak miziała się z tym Vernonem... Fuu...
- Ej, nie obrażaj mojej kuzynki! - starałam się brzmieć poważnie, ale na końcu się zaśmiałam. Usiadłam na łóżku i oparłam głowę na rękach.
- Dobrze - uśmiechnęła się. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc wstałam, by otworzyć. Był to Jack, opierający się o framugę.
- Możemy pogadać? - zapytał niskim głosem.
- Zaraz wracam - odwróciłam się do leżącej na łózku Annie. Pokiwała głową z podekscytowaniem. Wyszłam na korytarz, skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam brew wyczekująco.
- Przepraszam - wydusił, chowając ręce do kieszeni.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Za to, co ci wtedy powiedziałem... byłem pijany... - mruknął, patrząc w podłogę.
- Och, nic się nie stało - uśmiechnęłam się delikatnie - Po prostu byłeś zazdrosny, każdemu się zdarza.
- Że co? - zaśmiał się - Tak szczerze, to nie pamiętam dokładnie, co to były za słowa... Wendy mi powiedziała, że unikasz mnie, bo coś ci wtedy nagadałem.
- Spokojnie, kolego - uśmiechnęłam się - Widziałeś, jak tańczę z Nelsonem, a potem kazałeś mi się z nim nie zadawać. Typowe dla pijanego zazdrośnika.
Uśmiechnął się, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Muszę iść - stwierdził - Do zobaczenia później - mrugnął i odszedł, pewnym siebie krokiem.

~~~

Kolejny rozdział. Długo czekaliście, ale przysięgam, że nie chciałam tak długo trzymać Was w niepewności. Pozdrawiam serdecznie :*

Dzieci Mistrzów | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz