Rozdział XV Wady aniołów

Comenzar desde el principio
                                    

Zanim zdążyła się odezwać, usłyszała głos, przeciągający samogłoski w sposób charakterystyczny dla mieszkańców Walii.

- Hej słoneczko. Jak życie?

- Dominic, czego ty ode mnie do cholery chcesz?

- Oj, ktoś wstał nie w sosie. Czyżby fy hoff gefnder coś ci zrobił?

- Jakbyś nie wiedział, nie umiem mówić po walijsku.

- Ajajaj to utrudnia sprawę. No nic. Możesz przekazać wiadomość mojemu ulubionemu kuzynowi?

- Ale ty jesteś jego...

- Wujkiem. Przecież wiem.

- Więc dlaczego nazwałeś go...?

- Jakaś ty dociekliwa. Jezu! Proszę cię tylko byś mu...

- Sam nie możesz do niego zadzwonić?

- Er mwyn Duw! Chłopak ma wyłączony telefon.

- Skąd wiesz, że w najbliższym czasie się z nim zobaczę?

- A nie?

- No raczej tak...

- Roeddwn yn gwybod. Takie rzeczy to ja czuje na kilometr. Przekaż mu, że w związku z zaistniałymi zmianami...

- Jakimi zmianami?

- To ty nic nie wiesz? - zapytał zdziwony.

- O czym?

- Masz może kartkę?

- Taa...

- Notuj. Mewn cysylltiad â newid rheolwr gennym cyfarfod gyda'r rheoli newydd ar ddydd Iau am bedwar o'r gloch yn y swyddfa pennaeth y label.

- Ej! Nie pamiętasz? Nie umiem pisać, czytać, czy nawet mówić w tym waszym języku.

- A no tak. Przeliteruję. A ty słuchaj i zapisuj wszystko co powiem. Jasne?

- Tak jest.

***

Jak tylko odłożyła urządzenie znowu usłyszała dzwonek. Teraz to już głośno warknęła, myśląc czy nie rzucić tym denerwującym czymś o ścianę. W końcu uznała, że to może być coś ważnego, więc odebrała.

Znowu zanim wymówiła choćby jeden, pojedynczy wyraz, usłyszała niski, chrapliwy głos, mówiący z jeszcze wyraźniejszym celtyckim akcentem niż jej poprzedni rozmówca.

- Hej Sophie. Jesteś ciągle w domu?

- Nie, chleję wódkę z ćpunami pod monopolowym, wiesz? - warknęła. Jej cierpliwość się skończyła albo była na wyczerpaniu.

- Co ty taka w złym humorze jesteś? Jak wychodziłem to wszystko było z tobą dobrze.

- Jebany okres, ot co.

- Masz okres?

- Nie kurwa, tylko moja pochwa ślini się krwią.

- Ta... To okres.

- No co ty nie powiesz Einsteinie. Po co dzwonisz, tak w ogóle?

- Wracam od Roberta i pomyślałem, że przyjadę do ciebie.

- Nie za długo u mnie siedzisz? W końcu zapomnisz, gdzie mieszkasz.

- Jeśli tak się stanie to z przyjemnością zostanę twoim współlokatorem.

- A ja z przyjemnością cię z mojego domu wykopię, idioto.

- Czym sobie zasłużyłem na taki przydomek?

Pozwól sobie pomócDonde viven las historias. Descúbrelo ahora