Rozdział 5

430 41 2
                                    

*Per Ookami*
Gdy wróciłam z mej przechadzki po lesie, oczom mym ukazał się dziwny widok. Yami teleportowała się po całym pokoju, układając porozrzucane rzeczy.
-Ooo.... Ben w wersji dziewczęcej.-szepnęłam na tyle głośno, aby białowłosa usłyszała, a Usa będąca w łazience nie.
Spojrzała na mnie zaskoczona i zawstydzona.
-Nie martw się. Nie powiem nikomu. To ty zadecydujesz. Ale mogłabym cię o coś poprosić...
Tymczasem...
*Per Usy*
Nie mówiłam dziewczynom, że pójdę na spacer z Jackiem. Nie chciałam, aby ktokolwiek się dowiedział. Skończyłam się ubierać i wymknęłam się z domku. Jacka nie było jeszcze. Wymyśliłam, że spróbuję go nastraszyć. Weszłam a drzewo, a po chwili usłyszałam chłopaka. Śpiewał po cichu "Every breath you take". "Ale ma piękny głos." Gdy stał nade mną, schyliłam się ku niemu. Nagle poczułam jednak silne pchnięcie i spadłam. Oczywiście prosto na zaskoczonego Jacka. Na drzewie nie było nikogo. Kątem oka zobaczyłam °zboczkę° i Yami, które siedząc na dachu, przybijały żółwika. Obróciłam się szybko, ale ich już tam nie było. "Chyba mi się przywidziało..." Wstałam z Jacka.
-Naprawdę przepraszam, Jack.-rzekłam.-Nie wiem, jak mogłam spaść.... Nic ci nie jest?
Chłopak podniósł się z ziemi, pojękując lekko, ale uśmiechnął się do mnie.
-Mnie? Nic wielkiego. Ale teraz ja spytam... Bolało jak spadłaś z nieba?-dorzucił z uśmiechem.
-Po pierwsze nie z nieba, tylko z drzewa, a po drugie nie nie boli. Słodki jesteś, wiesz?
-Teraz wiem.-odrzekł cicho.
Chwycił mnie za rękę. Prowadził mnie powoli do lasu. Początkowo nie chciałam tam iść, ale w końcu się przekonałam. Słońce już dawno zaszło. To było wspaniale uczucie, iść w prawie absolutnej ciemności, trzymając się jego ciepłej dłoni. W końcu doszliśmy na niewielkiej polany przy urwisku. W oddali księżyc oświetlał taflę jeziora.
-Jak tu... magicznie!-szepnęłam.
-Mam podobną opinię. Po prostu jest pięknie!
Spojrzałam na niego. Nadal miał tą maskę. Przysunęłam się do niego. Moje serce mocniej zabiło. Przytulił mnie delikatnie. Znów spojrzałam na maskę. Uśmiechnęłam się chytrze, mając w głowie gotowy pomysł. Kiwnęłam lekko uchem. Złapałam nim jego maskę, odchylając ucho do tyłu. Miał puste oczy, ale to nie przeszakadzało mu w byciu słodkim. Zanim zdążył zareagować, pocałowałam go w usta. Po dłuższej chwili słodkiego pocałunku puściłam go, a ten odskoczył do tyłu zaskoczony.
-Przepraszam.-szepnęłam, oddając mu maskę.
Na jego policzkach zagościł lekki rumieniec. Wziął maskę do ręki, po czym spojrzał na księżyc.
-Nigdy nie myślałem, że jakakolwiek dziewczyna zechce mnie pocałować. Ty jesteś taka piękna. A ja...
Położyłam mu palec na ustach. Spojrzałam mu w oczodoły.
-Też jesteś... piękny? Przystojny. Ilekroć widziałam w wiadomościach relację o morderstwach, miałam skrytą nadzieję, że to ty. Że jesteś blisko. W szkole przezywali mnie twoją żoną, bo nie bałam się ciebie. A teraz? Jesteś przy mnie. Kocham Cię, Jack.-odrzekłam z łzą w oku.
Wyczułam, że jest w szoku.
-Usa... Jesteś najpiękniejsza dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Zakochałem się w tobie, gdy tylko weszłaś do klasy. Gdy usiadłaś koło mnie na biologii, czułem że szczęście się do mnie uśmiechnęło. A teraz? Nadal myślę, że to tylko sen. Najsłodszy sen, jaki mi się śnił.
Wytarł łzę z mego policzka i pocałował mnie. Jego słodkie usta... to najpiękniejszy smak jaki poznałam. Niestety, nie trwał wiecznie. Przypomnieliśmy sobie, że jest środek nocy. Wziął mnie na barana i pobiegł w stronę szkoły. Pożegnaliśmy się pod tym samym drzewem, z którego wcześniej spadłam.
*Per Jacka*
Pobiegłem do chatki, modląc się, aby nikt nie pytał gdzie byłem. L. Jacka nie było, Jeff donośnie chrapał, a Ben zapewnie był w swym laptopie. Usiadłem na swym łóżku, przypominając sobie o masce, którą nadal miałem w ręce. Była 23:44. Usłyszałem wibracje mojego telefonu. Przyszedł Sms. Pewnie od Bena.
6666, 3 minuty temu
Jak było na randce?
Odp:
Nie byłem na randce. Wyszedłem się rozerwać.
6666
Ta jasne. Nie masz śladów krwi, a skalpel jest pod poduszką.
Rzeczywiście, leżał tam. Czemu go zostawiłem?
6666
Nie wstydź się. Nawet wróciłeś bez maski na twarzy. Usa?
Odp:
Ehh... Tak. A co, zazdrościsz?
6666
Nie. Słodko wyglądała na twoich plecach. Nie zazdroszczę, bo ten...
Odp:
Tylko mi nie mów nagle, że też się zakochałeś. To do ciebie nie podobne :)
6666
No ten... Czary... Bo ona też... Ma podobne moce...
Odp:
Dobra dobra... Jestem padnięty. Ostatnie pytanie. Yami?
6666
Skąd ty...? A zresztą, tak. GO TO SLEEP xD
ps i tak nie wykręciłbyś się, bo masz błyszczyk na ustach.
Odłożyłem komórkę, po czym ruszyłem do łazienki.
*Per Usy*
Wróciłam do domku i cichutko uchyliłam drzwi. Dziewczyny rozmawiały.
-Jak myślisz jak nazwać córkę?-spytała wilczyca.
-Nie wiem. Ale ty już to planujesz?
-Tak. Ale to dopiero po ich ślubie.
~Ah.. Kapuję. One gadają o simsach.~
-Usę zrobiłam już pierwszego dnia, a Jacka kwadrans temu...
Yami zauważyła, że jestem w domku i z trudem powstrzymała śmiech.
-Zboku. Znalazłaś idealny moment, aby o tym mówić.-krzyknęła i roześmiała się.
-O jaaaa... -odrzekła Ookami, chowając laptopa.-Sorry. Naprawdę przepraszam.-jęknęła.
-A za co? I skąd masz taki pomysł na parę?
-Yyyh... To ja namówiłam Yami, aby cie zepchnęła z drzewa.
-No dobrze, wybaczam. Obiecujcie, że nikomu nie powiecie... To był genialny wieczór! Ale Yami, jak to zrobiłaś?
-No więc, odkryłam moje moce. Teleportację i telekinezę.
-Czyli nie przywidziało mi się, że byłyście razem na dachu?
-Tak było. Hehe. Widok bezcenny, a inne rzeczy kupisz kartą mastercard!-zaśmiała się Ookami.
__________________________________
No cóż, teraz każda dziewczyna z naszego trio miała swój morderczy pocałunek. Romantycznie :3
Chcesz nexta? Kopsnij komentarz (choćby ".") i ★
DO ZOBACZYSKA!!!

Szkoła marzeńTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon