Epilog

3.5K 174 84
                                    

Wiał wiatr. Ostry i przenikliwy, wbijający w ciało niczym drobne igiełki. Mroczna Puszcza zdawała się tonąć w chłodzie przesiąkającym ją na wskroś. Na skraju lasu stał wysoki mężczyzna. Jego długie, blond włosy poruszały się z rytmem powietrza. Był to król tych ziem. Piękna twarz elfa rozciągnięta była w grymasie bólu, złości, ale przede wszystkim smutku. Smutku, który gnębił go i pożerał od środka. Emocji, która rozbiła jego serce na maleńkie kawałki. Thranduil wyciągnął rękę, dotykając marmurowej rzeźby przed sobą. Przedstawiała ona kobietę o delikatnych rysach twarzy, mającą na głowie skromny diadem. Jego królowa, jego żona, jego największy skarb. Mężczyzna zacisnął mocno powieki, z których mimo to popłynęły łzy. Nagle przez jego umysł przeszła fala wspomnień. Chciał to zatrzymać, ale nie potrafił. Ujrzał piękną, ciemnowłosą kobietę ubraną w fioletową suknię. To właśnie ta chwila. Jej uśmiech, od którego wszystko miało się zmienić. Moment, w którym zrozumiał, że ją kocha. Potem ich rozmowa w ogrodzie. Jej włosy rozłożone na jego poduszce. Ta samotność, gdy Alarien nie było przy nim. Następnie wspomnienie ich pierwszego pocałunku, potem kolejne i kolejne. Ich ślub. Radość, z którą czuli, że mogliby dotknąć nieba. Ich wspólne noce i dnie. Wzloty i upadki. Wszystko przepływało przez niego niczym marzenie, niemożliwe do spełnienia. A potem najgorsza chwila w jego życiu. Jej śmierć. Był tak blisko od uratowania jej, a jednocześnie tak daleko.

Upadł na kolana raniony piekielnie ostrą strzałą miłości. Był nią. Był kolejną ofiarą miłości. Osobą, która przez uczucie zatraciła siebie. Ale czy żałował? Czy można żałować najpiękniejszego okresu swojego życia?

Wydarzenia sprzed kilku dni nie były czymś obojętnym. Nie były również przerażające ani radosne. One nie były smutne. To one były smutkiem. Czymś, co rujnuje życie i zatraca na wieczność. Królowa Alarien zginęła na oczach swych poddanych, przyjaciół, ale przede wszystkim męża. Może i by przeżyła, może zdołałaby uciec z odmętów śmierci, ale wtedy zagłada dosięgłaby tych, którzy walczyli na dole. To była jej decyzja. To ona zdecydowała, że poświęci życie w imie wyższego dobra. Dla innych. Dla tych, którzy również byli gotowi oddać za nią życie. Ku jej niezwykłej odwadze i temu wszystkiemu, co zrobiła, poddani postawili jej pomnik i to właśnie przy tej rzeźbie płakał Król Mrocznej Puszczy. Nie ważne były kondolencje, które otrzymywał, ani łzy, pojawiające się wszędzie wokół. Liczyło się to, że Alarien nie żyła. Thranduil wstał i zamazanym wzrokiem spojrzał wprost w marmurowe oczy. Pokręcił głową. Obiecał. Wiedział, że ona by tego chciała. Musiał dotrzymać obietnicy, choć było to trudne i wydawało mu się, że niemożliwe. W tej chwili jego serce "zrosło" się na nowo. Skleił je lód. Wesoły i miły król od tego momentu miał stać się zimną i przerażającą osobą. I tylko jedna osoba miała szanse na ciepło z jego strony. Legolas- wszystko to, co mu pozostało. Jego syn i od teraz jedyna ważna dla niego osoba. Wrota Mrocznej Puszczy zostaną zamknięte. Władca nie będzie odwiedzał przyjaciół ani nikogo. Jego życie ulotniło się tego strasznego dnia, na dachu starej krasnoludzkiej twierdzy.

Thranduil odwrócił się, robiąc kilka kroków. Nagle zatrzymał się i ostatni raz spoglądając na rzeźbę, szepnął:

-Kocham cię, moja słodka Alarien. Na zawsze pozostaniesz we mnie, a wspomnienia o tobie nigdy nie zgasną.

Podszedł do zwierzęcia przypominającego jelenia, lecz dużo większego i piękniejszego. Pogładził go po lśniącym grzbiecie, po czym na niego wszedł.

-Jedziemy Cristal- szepnął- do domu.

Wcześniejszy rumak spojrzał na niego mądrze, po czym ruszył kłusem. Jego życie skończyło się wraz ze śmiercią Królowej Mrocznej Puszczy, lecz jego misja nadal trwała. Za zadanie miał nie dopuścić, aby władca zatracił się w smutku. Po chwili ich kroki ucichły, a cisze przerywał tylko szumiący wiatr.

Jak przysięgali sobie przed laty: "dopóki śmierć nas nie rozłączy". Kto wie, a może pewnego dnia to właśnie śmierć złączy ich na nowo.

________________________

Płaczę :'-( nie mogę uwierzyć, że to już koniec, to po prostu do mnie nie dociera :-/. Dziękuję za głosy, komentarze ale przede wszystkim za to, że jesteście. Za to, że wytrwale czytaliście moje opowiadanie i, że, gdy za każdym razem włączałam wi- fi w telefonie do na wattpadzie widziałam czerwoną kropkę przy powiadomieniach :-) Jesteście wspaniali i jak dobrze o tym wiecie, kocham was.

Zapraszam również na moją nową historię pt. "Supernatural: blood and love" mam nadzieję, że się wam spodoba, a bezpośredni link do niej dodam w komentarzu :-)

Nad życie (1)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon