Kłótnia

74 8 10
                                    

Rzeczpospolita Obojga Narodów zdecydowanie nie miał szczęścia. Zygmunt II August zmarł bez spłodzenia potomka. Kraj pogrążony w bezkrólewiu i nie wiadomo, co począć? Wprowadzili nowy system zyskiwania władzy tylko po to, żeby wybrano Henryka Walezego. Tego nieszczęsnego Henryka Walezego. Pierwszy król koronowany za czasów jego kraju.

Widać łatka Przeklętego Dziecka wciąż na nim ciąży, nawet z ochronną opaską na oku. Bo ileż ten Walezy mógł stale leżeć chorym? Jak bardzo nieodpowiedzialny mógł być, że nie chciał rządzić swoim własnym krajem i o ileż rozpustny musiał być, żeby urządzać wieczne biesiady?

Rzeczpospolita sam musiał się wszystkim zajmować, będąc jeszcze nową personifikacją, w dodatku, świeżo po stracie matki. Jaki był, więc pożytek z króla, skoro nie sprawował swojego podstawowego obowiązku, jakim było odciążanie personifikacji? Właściwie to, że Henryk uciekł, było mu na rękę. Prawda, kraj wciąż pogrążył się w chaosie od nagłej ucieczki władcy, ale przynajmniej nie musieli już się z nim użerać i bez komplikacji wybrać kogoś nowego.

Potem odbywały się elekcje. Kolejne i kolejne. W gruncie rzeczy RON zaczął przyzwyczajać się do swojej roli. Choć był mocno ograniczony. Jego władza jak na personifikacje była aż nadto zależna. Ludzie wydawali się wręcz czyhać na jego błędy niczym nienażarte hieny. Już wcześniej zdawali się zwalać na niego winę za porażkę, jaką był Henryk Walezy. Teoretycznie mógł to zignorować. Tyle że nie potrafił. Bo jak niby miałby zignorować rzucane w jego stronę nienawistne spojrzenia, które mówiły o życzeniu mu najgorszej możliwej śmierci?

Matka miała rację. Polityka była brudnym miejscem. Bagnem, w które jeśli raz wejdziesz, już nigdy się nie wydostaniesz. A personifikacje miały tak wielkie nieszczęście, że zostały wrzucone do tego bagna w dniu urodzenia. Teraz, mógł się tylko dostosować. Równoważyć pomiędzy korzyściami państwa, poparciem ludności i ponad wszystko nie mógł popełnić błędu. W końcu miał być idealną lalką.

Szlachta zawsze była dużym problemem. Mieli duże wpływy i byli chciwi. Rzeczpospolita zawsze miał problem, jeśli chodzi o kontakty z nimi. Bo z jednej strony miał ochotę uderzyć większość z nich i obserwować, jak krew spływa po ich skórze, jednak doskonale wiedział, że nie mógł sobie na to pozwolić. Choć był krajem, był bezsilny. Mógł rosnąć w siłę, stawać się potęgą, ale nigdy nie mógł być całkowicie niezależny.

Jego sytuacja z Imperium zmieniła się. Teraz i on był pośrednio krajem. Carstwem Rosyjskim. Nie tytułował się własnym imieniem, ponieważ, jak sam twierdził, Wielkie Księstwo Moskiewskie żył, ale tymczasowo nie był w stanie pełnić swoich funkcji.

Rzeczpospolita nigdy nie widział WKM po śmierci Korony. Z tego, co słyszał, Moskal zaszył się w swoich zimnych komnatach i nie pokazywał się publicznie. RON pytał o to Imperium, a on z obojętną twarzą opowiadał mu to, co już wiedział. Tylko że wtedy jego oczy wyrażały radość. Radość i satysfakcję. To ostatecznie zniechęciło Rzeczpospolitą na tyle, że już nigdy nie podejmował tego tematu.

To nie była jedyna rzecz, która zmieniła się w jego relacji z IR. Teraz było sprawą jeszcze większej wagi, żeby utrzymać ich znajomość w tajemnicy. Ich kraje z oczywistych powodów się nie dogadywały i być może taka relacja nie skrzywdziłby za bardzo wizerunku Imperium, ale Rzeczpospolita mógłby mieć przez to spore kłopoty. Co nie powstrzymało oczywiście IR przed wpadaniem do Wawela jak do siebie, gdy tylko miał na to ochotę. A kiedy już przychodził, zdarzało się, że atmosfera robiła się napięta. Nie intensywnie, wręcz trzeba było się wysilić, aby dostrzec te konkretne spojrzenie, na które rzuca na niego Imperium.

Na szczęście RON był dobrym obserwatorem. Dostrzegł w jego oczach niewytłumaczalną złość połączoną z frustracją, smutkiem, niepewnością i innymi odczuciami, których nie potrafił rozpoznać. Jednak to było intensywne. Zbyt intensywne, żeby dało się to zignorować, ale również zbyt niejasne, żeby dało się poznać prawdziwe znaczenie. Rzeczpospolita był jednak pewien, że IR chciał mu coś powiedzieć. Coś ważnego, jednak powstrzymywał się do tego. Ale i to miało swoją granicę.

Ród Przeklętej Krwi Where stories live. Discover now