Trochę inny 39

148 9 3
                                    

Młodo wyglądający chłopak o czarnych i gęstych włosach oraz ciemnobrązowych tęczówkach błyszczących figlarnością, które w niektórych momentach wydawały się wręcz stapiać ze źrenicą, szedł energicznym krokiem przez zjawiskowe ulice Warszawy, trzymając w dłoni brązowy dziennik.

Pełen młodzieńczego wigoru, cieszył się śpiewem ptaków, piękną pogodą, nawet gwar ulicy nie mógł wytrącić jego pozytywności. Nucił sobie pod nosem jakąś piosenkę i w teatralny sposób poruszał się do jej rytmu i choć niektórzy ludzie przechodzący niedaleko, krzywili się z powodu tego dziecinnego zachowania, on się tym kompletnie nie przejmował, a wręcz współczuł im w duchu tej sztywności i maruderstwa.

W pewnym momencie spaceru chłopak ujrzał na swojej drodze zjawiskową ławkę, która aż prosiła się, by na niej wypocząć. A kim on był, by nie posłuchać rozkazu przedmiotu martwego? Rozsiadł się wygodnie i z dbałością detektywa obserwował ludzi przechodzących dookoła niego, ale po chwili i to mu się znudziło. W końcu życie innych było nudne w porównaniu do jego. Wyjął z torby wieczne pióro i zaczął zapisywać notatkę w swoim dzienniku:

,,Mamy rok 1939, a ja wciąż muszę pisać piórem. Chciałem wypróbować te najnowsze cuda zwane ,,długopisami" wynalezione przez bratanków, ale naczelna konserwa zabrania mi to kupować, mówiąc, że są rzekomo rakotwórcze. A niech on ze schodów spadnie!!! Dzień dzisiejszy jest dniem zemsty. Właśnie dzisiaj zakończą się moje studia historyczne, rozpoczęte pare dni temu."

Tak, dokładnie, parę dni temu chociaż był kwiecień, a nie październik czy inny miesiąc. Wszystko dzięki przeniesieniom, nawet jeśli nie miał wcześniej studiów, naciąganiu i wciskaniu kitu. Niby tak nie można, ale wśród osób jego typu to nie taka rzadkość.

Jego chwilę radości przerwała wścibska dziewczyna, która zaglądała mu przez ramię. - A co ty tam piszesz z taką radością? List miłosny? - Na szczęście chłopak znał wiele dobrych sposób na odgonienie natrętów. Wyrwał świeżo zapisaną stronę z dziennika i zaczął ją ze smakiem konsumować.

Kiedy dziewczyna zaczęła się na niego patrzeć jak na psychopatę, on tylko wymamrotał niewyraźnie z wielkim przyjaznym uśmiechem na ustach. - Nie twoja sprawa, co piszę, śmiertelniku. Zajmij się swoim życiem, bo ono krótkie. Dzisiaj impreza, jutro pogrzeb, pojutrze zgon przy porodzie. - I zgodnie z oczekiwaniami, odbiegła od niego w dość szybkim tempie. Osobnik płci męskiej uśmiechnął się zwycięstwo. On już wie, jak odganiać plebs. Rozsiadł się zadowolony na ławce, jak król tego świata.

Chłopak przechadzał się spokojnym krokiem po terenie uniwersytetu. Był spóźniony na zajęcia o kilka minut, ale to nie był wystarczający powód dla niego, by zacząć biec. Mijał opustoszały korytarz i skierował się do auli. Otworzył niespiesznie drzwi, a wewnątrz ukazały mu się przyglądające mu się twarze, w tym zgorszony i pomarszczony od starości grymas wykładowcy. - Dzień dobry! - przywitał się wesoło, a wyraz twarzy starego człowieka stał się jeszcze bardziej mroczny, po tym jak ani się nie wytłumaczył, ani nie przejął spóźnieniem.

- Jak miło, że w końcu pan do nas dołączył, panie Wiesławie. Liczę, że zostanie pan po zajęciach. - No i proszę bardzo, już nauczył się jego imienia, choć co prawda nie jego prawdziwego, gdyż już od bardzo dawna nie nadawało się ono do użytku. To nie zmienia faktu, że facet był przerażający, być może nawet miał w sobie demona. Musiał koniecznie powiadomić dzieciaka o tym fakcie.

Wiesław chciał, przy swoim ujawnieniu, trochę pograć z losem, więc z uśmiechem zaczął mówić. - Oczywiście. Zanim jednak zajmę miejsce, mam do pana bardzo ciekawe pytanie, nad którym od dawna się zastanawiałem, a skoro mam już pańską uwagę, chciałem skorzystać z okazji. -

Ród Przeklętej Krwi حيث تعيش القصص. اكتشف الآن