Rozdział 12

3 0 0
                                    

Wróciłem do Francji z lepszym nastawieniem. Mogłem świeżą głową popatrzeć na tą sytuację. Mentalnie odpocząłem przebywając u Szczęsnego. Przemyślałem także jego słowa i rady.

Musiałem w końcu coś zrobić, żeby moją sytuacja, zwłaszcza w klubie się polepszyła. Nawet jeśli to ja pierwszy musze wyciągnąć do tego frajera rękę.

Wszedłem do mieszkania i od wejścia przywitała mnie parszywą morda.

- Wróciłeś- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.

Hiszpan stał w ciszy ze skrzyżowanymi na piersi rękami, obserwował jął zdejmuje buty.

Kiedy skończyłem poszedłem przez przedpokój w jego stronę. Zatrzymałem się od niego w niewielkiej odległości. On wyciągnął do mnie rękę z kluczami w dłoni.

- Proszę- spojrzałem poważnie na klucze.

- Zachowaj sobie je- mówiąc to popchnąłem otwartą dłonią jego pieść, w której trzymał przedmiot w jego stronę- nie będę musiał wstawać i ci otwierać- dodałem, poczym minąłem go.

- Mam drugie- dodałem jeszcze.

Stanąłem na środku salonu, rozglądając się po pomieszczeniu.

Nic się nie zmieniło, wszystko stało w tym samym miejscu, tak jak zostawiłem. Poraził mnie w oczy tylko talerz i kubek na stole.

- Na co tak patrzysz?- pyta zza moich pleców Hiszpan.

- Na ten talerz- wskazałem wzrokiem.

- Opryskliwy od wejścia- przewrócił oczami po czym minął mnie i wziął naczynia ze stołu.

- Wyjazd się udał?- zapytał jakby id niechcenia myjąc talerze.

Wciągnąłem potężnie powietrze w myślach powtarzając: cierpliwość i otwarta głowa.

- Tak, gadałem długo ze Szczęsnym i powiedzmy, że wypocząłem dostatecznie.

- Fajnie- odpowiedział delikatnie się uśmiechając, gdy skończył i odłożył rzeczy na suszarkę- to polski bramkarz?

- Tak, idę się rozpakować- udałem się do sypialni.

Udałem się do sypialni z walizką. Kiedy się rozpakowywałem nie umiałem odpędzić myśli, że Ramos jest jakiś miły na razie.

Kiedy skończyłem poszedłem do biura. Poprzeglądałem kartki stwierdzając, że niedokonczyłem projektu. Oglądałem kartkę parokrotnie, coś na niej pomaziałem, e beż poglądu jak to wygląda na ludziach nic mi to nie daje.

Myśle sobie, że posłucham się rady Szczeny i wykorzystam do tego Hiszpana. Niech się raz do czegoś przyda.

- Ramooos!- drę się eychylajac głowę zza drzwi.

- Co?- za chwile przychodzi pod moją pracownie.

- Chodź tu, pomożesz mi- wpuszczam go do mojego świata projektów. A on rozgląda się po pomieszczeniu uważnie.

- W czym?- pyta stając na środku.

- W projekcie- wybredziłem pod nosem lekko zdenerwowany jego niezadowolonym tonem- ustaw że się tu- przesuwam go pchając do tyłu, ten posłusznie robi krok, aby się nie przewrócić.

Biorę miarkę i schylam się przed nim mierząc długość nóg, potym obwód w talii. Wdryga się kiedy metr opasa jego biordra. W pełni skupiony zapisuje wymiary na kartce.

- Co ty robisz?- pyta w końcu.

- Zdejmuje miarę, w końcu się na coś przydasz, musze zobaczyć jak to leży na człowieku.

- Mhm- potwierdził bez słowa ze skrzywioną miną.

Obserwował każdy mój ruch. Spinał się, kiedy musiałem go dotknąć, żeby przytrzymać metr. Niemiłosiernie mnie to denerwowało nie mogłem porządnie zmierzyć.

W końcu przeszedłem do ramion. Byliśmy prawie tego samego wzrostu, więc nasze twarze były blisko siebie, patrzyłem na metr, kiedy kazałem mu rozłożyć ramiona.

Dyszał mi w twarz, jakby nie mógł normalnie kurwa oddychać. Miałem ochotę mu przyjebać, ale resztkami sił zachowywałem profesjonalizm.

W końcu odruchowo się odwróciłem patrząc mu w oczy. Skupiony był na mnie i grobowej ciszy w pomieszczeniu. Patrzyłem, próbując coś odczytać z ciemnych tęczówek. Nagle się przybliżył, tętno podskoczyło mnie jakbym miał zawał. Odsunałem się momentalnie, a ten zmrużył oczy wciąż na mnie patrząc i westchnął.

- Masz dziwne odruchy- odezwał się w końcu.

- A ty nie umiesz stać normalnie- odpowiedziałem mu siadając za biurkiem- skończyłem, możesz iść- powiedziałem mu, a ten odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Kiedy zamknął za sobą drzwi odetchnąłem.

Ja nie wiem co jest ze mną nie tak, aż złapałem się za głowę. Nie ukrywam, że przeszło mi przez myśl, że chce mnie pocałować. Głupota. Równie dobrze mógł chcieć dać mi z główki. Najpierw mnie wkurwił, potym doprowadził do zawału. Nie będzie więcej moim modelem.

Musze się wziąć do roboty, bo mi odbija.


Nienawiść to podstawa | Ramos x Krychowiak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz