Epilog

4.5K 609 276
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze 


Osiem miesięcy później

Aria

Wpadliśmy na porodówkę przemoknięci od stóp do głów. Fuknęłam pod nosem, bo dosłownie mogłam odwirować ubrania i wyszedłby z tego kubeł wody. Spojrzałam na Huntera, który również nie wykazywał oznak dobrego humoru.

– Świetny dzień na narodziny, co? – prychnęłam, gdy podążaliśmy do odpowiedniej sali.

– Dla tej dwójki? – zakpił. – Idealny.

Pokiwałam głową, bo rzeczywiście miałam wrażenie, że Hope i Alex potrafili zamówić sobie deszcz na każde ważniejsze wydarzenie ich życia. Pociągnęłam nosem, czując, że chyba będę chora i zapukałam do wskazanych przez pielęgniarkę drzwi.

Powoli weszliśmy do środka, a naszym oczom ukazała się znajoma rodzinka. Hope leżała na łóżku szpitalnym z synkiem na rękach, a Alex siedział obok niej i patrzył na chłopca z miłością w oczach.

– Hej – wyszeptałam, wchodząc w głąb pomieszczenia. Uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy tylko spotkałam się wzrokiem z Hope. Była zachwycona.

Podeszliśmy bliżej i już nie mogłam się powstrzymać, by nie spojrzeć na nowego słodziaka. Zawinięty w pieluszki, spał słodko jak aniołek.

– Boże, jest taki idealny – rozczuliłam się. Hunter zaglądał mi przez ramię.

– To prawda – zgodził się ze mną. Oboje przywitaliśmy się z Alexem, po czym zasiadłam obok Hope.

– Zrobiliście nam niespodziankę. Dobrze, że wpadliśmy wcześniej z wizytą. – Zaśmiałam się, wciąż zerkając na noworodka. Hope miała termin na następny tydzień, ale maluszkowi widocznie śpieszyło się na świat.

– Sam nam ją zrobił – odpowiedziała, delikatnie nim kołysząc. – Moje kochanie – szepnęła i ucałowała go w główkę.

Od razu przypomniał mi się poród Ivy. Nie mogłam być wtedy przy niej, ale zadzwonili do nas na kamerce, a gdy tylko zobaczyłam malutką Sol na ekranie, rozpłynęłam się jak masełko. Była prześliczna, a fakt, że Nick był teraz tatą dwóch dziewczynek, bawił mnie do granic możliwości. Kobiety jego życia już dawały mu nieźle popalić, więc teraz był na przegranej pozycji. Jednak radził sobie całkiem dobrze, choć zmienianie pieluch wciąż przyprawiało go o mdłości.

– Wybraliście w końcu imię? – zagaił Hunter. Stanął za mną i położył mi dłoń na ramieniu. Popatrzyłam na Hope i Alexa. Oboje mieli zmieszane miny.

– Właśnie nie. Wertowałam tyle różnych stron i nic mi nie pasuje – zamarudziła kobieta, głaszcząc chłopca po nosie. – Jak masz na imię, co? – spytała go kojącym tonem.

Nagle dobiegł nas odgłos kolejnego grzmotu. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie, że wciąż ociekałam wodą. I wtedy do głowy wpadła mi ciekawa myśl.

– To może Rain? – spytałam, lekko się uśmiechając. – Wasz najlepszy przyjaciel – zażartowałam się, zerkając to na brata, to na jego żonę.

Małżeństwo popatrzyło po sobie i już wiedziałam, że mój pomysł przypadł im do gustu.

– Nasz prywatny deszcz – szepnęła Hope. Alex ponownie przysiadł po jej prawej i objął ich ramieniem, po czym pocałował żonę w głowę.

– Nasz prywatny deszcz – zgodził się.

Zerknęłam na Huntera. Był szczęśliwy. Wpatrywał się w mojego bratanka z czułością. Złapałam go za dłoń i lekko ją ścisnęłam.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz