Rozdział 32

6.2K 624 190
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Hunter

„Próbowali nas zeswatać".

Do cholery! Kto w dzisiejszych czasach jeszcze tak robi?! Przecież to nieśmieszny żart.

Wciąż myślałem nad słowami Arii. Nawet gdy obsypywała moją twarz gorącymi pocałunkami i poruszała się na mnie w poszukiwaniu orgazmu. Od tego momentu stałem się tak zafiksowany na tym punkcie, że trudno było mi się zrelaksować. Przez moment miałem dziwne przeczucie, jakby ktoś na obserwował, jednak gdy rozglądałem się we wszystkie strony, nie zauważyłem żywej duszy, więc pewnie przesadzałem.

Kiedy zobaczyłem ją, jak wychodziła z tej pieprzonej restauracji z jakimś typkiem, natychmiast we mnie zawrzało. Zastanawiałem się, czy mnie okłamała i tak naprawdę cały czas miała kogoś na boku? Zachodziłem w głowę, czy traktowała to wszystko jak żart? Bo ja na pewno nie zamierzałem się z niego śmiać.

Inny chłopak ucałował jej policzek, a moją pierwszą reakcją było zaciśnięcie pięści, bo tak bardzo chciałem mu za to przywalić. Może i nie miałem prawa tak myśleć, ale Aria była moja i dopóki byliśmy związani tym śmiesznym układem, nie zamierzałem godzić się na łamanie żadnych zasad.

Powinienem go zerwać, bo to, co narodziło się we mnie od naszej wspólnej wizyty u dziadków Mai, przerażało mnie do kości, ale nie potrafiłem o tym nawet pomyśleć. Choćbym miał się za to smażyć w piekle, nie zamierzałem niczego między nami kończyć. Chyba że to Astor wyszłaby pierwsza z taką propozycją.

Choć nawet wtedy nie wiem, jakbym postąpił.

Jak można się tak przywiązać do swojego wroga, że nagle głównym lękiem życia staje się myśl, iż mógłby z niego zniknąć?


***


Przestąpiłem próg domu, chowając za plecami średniej wielkości bukiet. Słyszałem dźwięki skrzypiec dochodzące z salonu, więc to właśnie tam się skierowałem. Aria została poproszona, by zagrać na noworocznym koncercie na uczelni, więc ćwiczyła do niego, jak najczęściej się dało. Codziennie wracałem do domu, by od pierwszego momentu witała mnie muzyka i nie powiem, żeby mi to przeszkadzało. Odkąd Aria została nianią Mai, minęło już sporo czasu, a co za tym idzie, przyzwyczaiłem się do wielu rzeczy, jakie praktykowała.

Wchodząc do salonu, zacząłem śpiewać pod nosem graną przez nią piosenkę, przez co obie dziewczyny spojrzały na mnie niemal równocześnie.

Maya jak zwykle podbiegła mi do nóg i zaczęła się zachwycać popisami niani.

– Tato! Tato! Aria już umie tę piosenkę! – Zaśmiałem się na jej rozemocjonowany ton. Cieszyła się postępami Arii, bardziej niż sama zainteresowana.

– To świetnie, iskierko – przyznałem, głaszcząc ją po głowie.

Przeniosłem spojrzenie na naszą skrzypaczkę. Właśnie zerkała zaciekawiona za moje plecy. Zmrużyła oczy, kiwając na mnie głową.

– Co tam masz? – zapytała, odkładając skrzypce do futerału.

Momentalnie się zestresowałem. Po co ja jej kupiłem te kwiaty? Przecież nie miałem do tego żadnej okazji. Po prostu przechodziłem po pracy obok kwiaciarni i od razu pomyślałem o Arii.

Interesująca zależność.

– Mmm... – wymruczałem, próbując uciec z tej sytuacji, jednak Maya była szybsza. Obeszła moje nogi i pisnęła na widok bukietu.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz