Rozdział 29

6.3K 574 107
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Aria

Pomysł Huntera na wizytę na strzelnicy bardzo mnie zaskoczył. Nie spodziewałabym się takiej propozycji z jego strony. Normalnie oczywiście, że bym się nie zgodziła, ale tym razem nie zamierzałam się wykręcać. To mogło być całkiem fajne doświadczenie i sądzę, że potrafiłam jakoś przeżyć jego obecność.

Tak właściwie to coraz mniej mi przeszkadzał, bo nasza nienawiść trochę ewoluowała. Nadal się nie lubiliśmy, to pozostawało niezmienne, jednak teraz raczej stawialiśmy na przekomarzanie i docinki niż prawdziwe ataki. Spędzaliśmy ze sobą za dużo czasu, by gonić się za każde najmniejsze przewinienie. Poza tym ostatnio nawet pochwalił mój rozwój emocjonalny, co nieco podłechtało moje ego. Gdy za coś się brałam, to zawsze to kończyłam. Lubiłam w sobie tę cechę, bo pozwalała mi dużo osiągnąć.

Nie przywykłam do pochwał. Zazwyczaj, gdy moja matka wyciągała coś, co zrobiłam w przeszłości, miała na celu ponowne zbesztanie mnie, dlatego zareagowałam tak ostro. Myślałam, że Hunter miał podobny plan, jednak zapomniałam, że nie każdy ma takie podejście.

Ostatnio nie mogłam narzekać na matkę, bo widywałyśmy się sporadycznie i odkąd skończyłam szkołę, trochę sobie odpuściła. Jak nie ona. Zastanawiałam się, czy szykowała dla mnie coś większego i próbowała na razie grać potulną. To byłoby w jej stylu.

Ostatni tydzień był męczący. Zajęcia absorbowały dużo czasu, resztę poświęcałam Mai i po cichu marzyłam o chwili dla siebie. Dlatego, gdy Hunter zaprosił mnie wczoraj na wizytę na strzelnicy, zgodziłam się z radością. Może po tych lekcjach naprawdę udałoby mi się go ustrzelić.

Zaśmiałam się na własne myśli, bo mina Huntera pozostała wbita w moim umyśle. To, jak się przestraszył, było najlepszym prezentem tego dnia. No może oprócz dwóch następnych orgazmów, które wyprały mi mózg.

– Musisz się odpowiednio ustawić. Z takimi dziurawymi rękoma daleko nie zajedziesz – usłyszałam pouczający głos Blackthorna, od którego miałam ochotę od razu przewrócić oczami.

– To może byś mi pomógł, a nie tak stoisz i ględzisz? – Jak na rozkaz mężczyzna ustawił się za moimi plecami i odnalazł drogę do moich rąk, w których trzymałam już broń.

Przełknęłam ślinę, czując za sobą jego twarde i wysportowane ciało.

– Musisz dobrze chwycić pistolet. Budujesz chwyt od zewnątrz do wewnątrz. Pewnie, nie jakbyś trzymała wijąca się jaszczurkę – zakpił, układając odpowiednio moje dłonie.

– Humor ci się zaostrzył – zauważyłam.

– Lata treningów z tobą – skontrował, jeszcze mocniej na mnie napierając.

– Miło, że zmusiłam cię do nauki. Takie umysłowe treningi są ważne, pomagają na Alzheimera.

– Uspokój się – rzekł nisko, klepiąc mnie w pośladek.

– Tu są ludzie! – warknęła, rozglądając się na boki. Akurat nikogo nie było, więc odetchnęłam z ulgą.

– Wynająłem całą salę. Mam tutaj wtyki – zapewnił, na co posłałam mu kpiące spojrzenie.

– Ładnie to tak używać swojego statusu społecznego dla własnych korzyści?

– Dla takiego widoku tak – odpowiedział, a moje policzki przyozdobił lekki rumieniec. Czy on...? – Nie trafiłaś już pięć razy. Śmiesznie – dokończył, za co zarobił kuksańca w bok.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz