Problem Regulusa Blacka

268 37 54
                                    


Wbiliśmy 3k
Jak?!!!!!!!!!!!!!!!?!!!!!!!!!?!

!Ze względu na ff załóżmy, że James urodził się gdzieś pod koniec kwietnia!


Regulus Black nie uważał siebie za nastolatka z depresją. W sumie nie rozumiał ideologii romantyzowania depresji, samookaleczania czy samobójstw w książkach, filmach lub nawet w życiu. Takie zachowania nakłaniały ludzi do podobnych czynów lub wmawiania sobie chorób. Wkurzało go, gdy ktoś bez konsultacji z kimś doświadczonym mówił mam depresję i siedział sam, w kącie ignorując pytania o samopoczucie lub płakał odtrącając wszystkich dookoła. 

Zapytacie skąd nagle takie rozmyślenia?

Ślizgon przeczytał książkę o właśnie takim motywie - nastolatki z depresją, która romantyzowała ten temat. I bądźmy szczerzy, przeczytał ją tylko dlatego, bo główny bohater był mega gorący. Jednak cała zawartość lektury zmusiła go do głębszych przemyśleń na ten temat. Czy on może nie ma jakiejś tajemniczej depresji?

— Może ja jestem jakiś dziwny — szepnął do siebie i odłożył pióro na biurko. Pisał referat z OPCM i szło mu to dość opornie. Ciągłe myślał o wszystkim innym niż zadaniu. Westchnął, prosząc bóstwa o siłę i chęci do napisania tego gówna.

Do dormitorium wszedł rozpromieniony Barty. Black zauważył między nim, a Evanem dziwnie napiętą atmosferę. Domyślił się, że coś stało się tydzień temu podczas ferii, jednak oboje unikali tego tematu jak ognia. Znudzony wstał od stołu i ruszył do swojego brata. Miał nadzieje, że gryfoni znaleźli sobie jakieś ciekawe zajęcie, bo u nich trwała jakaś cholerna stypa. 

Już miał wychodzić z pokoju wspólnego, jednak zatrzymały go głosy dziewczyn, które stanęły w kółeczku i chichrały pod nosem. Na dźwięk imienia swojego chłopaka stanął i dyskretnie przesunął bliżej, ledwo słysząc o czym mówią. 

— Patrzcie, urodziny Jamesa wypadają już pojutrze, więc... niedługo będzie impreza!

— Macie dla niego prezent?

— Noooo... kupiłam mu taką ładną kurtkę...

Regulus nie był zazdrosny. On był przerażony. 

James miał mieć już niedługo urodziny, a on nie dość, że o tym nie wiedział, to nic dla niego nie miał. Obrócił się na pięcie i wrócił do dormitorium. Usiadł na łóżku, zaplatając swoje palce we włosach. 

— Co jest?— zapytał Barty, brzdękający na swoim ukulele. Po zajęciach z mugolskiej muzyki odkrył w sobie artystyczną duszę. Całymi dniami chodził z instrumentem i wymyślał kolejne miłosne pieśni.

— James ma urodziny. Pojutrze.

— No to klops...— zanucił.— Poleć na farcie i daj mu dupy bracie. 

— Możesz się w końcu zamknąć?!— krzyknął Evan z łazienki. Uchylił drzwi i stanął w przejściu. Intymne miejsce zakrywał mu tylko biały ręcznik, kropelki wody na jego klatce piersiowej błyskał, a włosy stały dęba. Zadowolony Crouch oblizał wargi na ten widok i szeroko uśmiechnął — I czego się tak szczerzysz? Zaraz mnie coś pierdolnie! Cały dzień na tym brzdękasz. Artysta się znalazł.

— Wiem, że to kochasz, ale dlaczego się tak dąs... na Merlina, czy ty jesteś nienormlany?!—  wrzasnął, gdy Rosier podszedł do niego, wyrwał ukulele i z całej siły walnął nimi o panele.— Jakiś pieprznięty jesteś.

— Mówiłem, że mnie coś pierdolnie! Było iść sobie grać do klasy muzycznej!— pogroził mu palcem i wrócił do łazienki.— Cholerne kurwidło...

Szlaban// Jegulusحيث تعيش القصص. اكتشف الآن